Prąd z wiatru byłby za tani. Rząd nie pozwoli Polakom na stawianie wiatraków przy domach
Z jednej strony rząd chwali się podpisaniem z krajami nadbałtyckimi deklaracji energetycznej, dzięki czemu już w 2030 r. mamy pozyskiwać z Bałtyku nawet 6 GW, z drugiej uparcie – mimo apeli ekspertów – wstrzymuje rozwój energetyki wiatrowej na lądzie. Hamulec w postaci niesławnej zasady 10H cały czas jest zablokowany, a rzecznik rządu informuje o nowych „wątpliwościach”, które rzekomo się pojawiły w tej sprawie.
Trudno zliczyć obietnice rządu dotyczące modyfikacji zasady 10H, która od 2016 r. skutecznie hamuje rozwój wiatrowej energetyki na lądzie. Chociaż eksperci wskazują, że to zdecydowanie najtańsze źródło energii. Nawet 4-5 razy tańsze od źródeł węglowych czy gazowych.
Okazuje się, że to co ekspertom nie przychodzi do głowy, politycy realizują bez mrugnięcia okiem.
Zasada 10H jeszcze poczeka
Przypomnijmy: zgodnie z zasadą 10H wiatraki nie mogą powstawać w mniejszej odległości od zabudowań niż 10-krotność ich całkowitej wysokości. Tymczasem proponowane zmiany tych regulacji zakładają, że samorządowcy będą mogli obejść zasadę 10H, jeżeli pozwoli na to miejscowy plan zabudowy.
Z zastrzeżeniem, że nawet wtedy odległość turbin od zabudowań nie może być mniejsza niż 500 metrów. Projekt zmian dotyczących zmiany zasady 10H jest już w Sejmie, pod lupą Biura Legislacyjnego, Naczelnej Rady Adwokackiej oraz Krajowej Rady Radców Prawnych. Na razie politycy nie potrafią wskazać terminu, w którym mógłby trafić na plenarne obrady Sejmu.
Janusz Gajowiecki, prezes PSEW, w rozmowie z Bizblog.pl wyraża nadzieję, że wszelkie wątpliwości będą niezwłocznie rozwiane i Sejm zajmie się projektem modyfikacji zasady 10H już na pierwszych posiedzeniach po wakacjach parlamentarnych. Nie licząc obecnych obrad, które poświęcone są w pierwszej kolejności dodatkowi energetycznemu, posłanki i posłowie ponownie na Wiejskiej w Warszawie mają spotkać się między 14 a 16 września. Potem jeszcze 28-29 września i od 5 do 7 października.
Zielona energia ani 100 tys. nowych miejsc pracy nie przekonują rządu
Gajowiecki nie ma wątpliwości: wskazana obecnie w projekcie ustawy minimalna 500 m odległość wiatraka od zabudowań jest bezpieczna i stanowi obowiązuje w większości państw europejskich, gdzie energetyka wiatrowa rozwinęła się na większą skalę. A rozwój energetyki wiatrowej na lądzie to dla Polski szereg korzyści – od bezpieczeństwa i niezależności energetycznej, przez czyste powietrze, aż po obniżanie cen prądu dla przemysłu i gospodarstw domowych. Zyskać ma też cała gospodarka.
Drugie tyle miejsc pracy powinno powstać w wersji offshore. Piotr Czopek już wcześniej sugerował, że w ten sposób tworzy się alternatywa dla górników, których jest w branży mniej niż 80 tys.