Promocje w Zalando, Media Markt, Sephora i Glovo na cenzurowanym. Grożą im gigantyczne kary
Obowiązek informowania o najniższej cenie z 30 dni przed wprowadzeniem promocji przyjął się w Polsce tylko częściowo. Wiele firm – nawet światowych gigantów – wciąż nie potrafi albo nie chce dostosować się do przepisów prawa konsumenckiego, które weszły z początkiem roku. UOKiK właśnie postawił zarzuty czterem zagranicznym firmom: Zalando, Media Marktowi, Sephorze i Glovo. Grożą im wielomilionowe kary.
Wprowadzone 1 stycznia przepisy wynikające z unijnej dyrektywy Omnibus miały skończyć z notorycznymi manipulacjami cenami przez sprzedawców. Obowiązek podawania najniższej ceny w ostatnich 30 dniach miał uniemożliwić sztuczne pompowanie rozmiarów obniżki, która często była całkiem fikcyjna. Pół roku najwyraźniej nie wystarczyło firmom do dostosowania się do nowych przepisów.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów właśnie poinformował o postawieniu pierwszych zarzutów za niezgodne z prawem prezentowanie promocji. Jako pierwsze usłyszały je potężne zagraniczne marki: Zalando, Media Markt, Sephora i Glovo. Za naruszenie praw konsumentów grozi im kara nawet do 10 proc. rocznego obrotu, a to może oznaczać dziesiątki milionów złotych.
Dyrektywa Omnibus. Pół roku nie wystarczyło
Po pół roku obowiązywania nowych zasad ruszamy z zarzutami względem pierwszych czterech przedsiębiorców, nie wykluczając jednak kolejnych. Chcemy zapobiec dalszemu łamaniu praw konsumentów, ponieważ wyeliminowanie „żonglerki cenami” oraz dostarczenie kupującym rzetelnego punktu odniesienia w postaci najniższej ceny z ostatnich 30 dni przed obniżką było głównym celem wprowadzonych zmian prawnych – wyjaśnia Tomasz Chróstny, prezes UOKiK-u.
Urząd zarzuca tym firmom niepodawanie najniższej ceny obowiązującej 30 dni przed wprowadzeniem obniżki albo informowanie o niej w sposób nieczytelny, nieuwzględnianie w aktualnej promocji odniesienia do tej ceny, stosowanie filtrów i prezentacji ofert nieodnoszących się do niej i niekonsekwentne używanie innych punktów odniesienia.
W toku postępowania sprawdzającego ujawniono sytuację, gdy kupujący byli kuszeni wielkimi rabatami, a najniższa cena produktu lub usługi z 30 dni przed wprowadzeniem promocji nie pokazywała obniżki, a czasem wręcz świadczyła o podwyższeniu ceny. Na przykład w sklepie internetowym była oferta promocyjna bluzy za 178 zł, czyli „niższej o 15 proc. od ceny początkowej”. Okazało się, że cena jest o 55 proc. wyższa niż najniższa w ostatnich 30 dniach.
Wytyczne UOKiK-u
Trzeba jednak przyznać, że nowe przepisy są na tyle skomplikowane w zastosowaniu w praktyce, że UOKiK musiał wydać specjalne wytyczne, w których przedstawił szczegółowe informacje, jak przepisy należy interpretować. Problem polega na tym, że według części prawników narzucił sklepom obowiązki, których prawo nie przewiduje.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów 8 maja opublikował zapowiadane wytyczne dotyczące informowania sprzedawców o obniżce ceny. Dokument liczy aż 76 stron i szczegółowo wyjaśnia, w jaki sposób sklepy stacjonarne i internetowe powinny prezentować ceny w przypadku prowadzenia promocji czy wyprzedaży.
Poproszony przez Bizblog.pl ekspert wyjaśnił, że polskie przepisy nie wymagają, żeby przedsiębiorcy liczyli rabaty od tak zwanej ceny omnibusowej, czyli najniższej z 30 dni przed obniżką, a nie wymaga tego też przepis unijnej dyrektywy. Ekspert zwrócił uwagę, że Komisja Europejska, a za nią prezes UOKiK-u nakładają na przedsiębiorców wymóg, który nie wynika wprost z przepisów prawa.
Więcej na ten temat w tym tekście.