Zbieracze truskawek to nowi kasjerzy. Tak można zarobić w miesiąc ponad 5 tys. zł na rękę
Pola stoją puste, rolnicy załamują ręce. Okres zbioru truskawek właśnie rusza, a chętnych do schylania się nad grządkami brakuje. Nie zostało więc nic innego, jak kusić ich wyższymi zarobkami. Średnio wprawiony zbieracz może liczyć na ponad 5 tys. zł miesięcznie na rękę. Choć trzeba uważać, bo z obietnicami zarobków rolnicy potrafią nieźle „popłynąć”.
Proszę pana, z samych telefonów, które dostałem wczoraj, uzbierałbym ekipę na pole. Wystarczył jeden dzień!
– przekonuje pan Janusz, rolnik z województwa lubelskiego.
Zerkam jeszcze raz na ogłoszenie. Widełki pokazują, że chętny może liczyć nawet na 7 tys. zł brutto miesięcznie. Nic dziwnego, że telefony się urywają.
Nie wiem skąd ta kwota. Ja jej nie wpisywałem
– ucina szybko plantator.
200 zł dniówki
Pan Janusz tłumaczy, że wszystko zależy od zaangażowania, dlatego nie chce rzucać konkretnych kwot. Dodaje jednak, że średnio obrotny pracownik jest w stanie zerwać dziennie truskawki potrzebne do zapełnienia 50-70 łubianek. Za jedną płaci 3 zł. To oznacza, że realnie, bez wyjątkowych umiejętności i samozaparcia, na polu można wyciągnąć 210 zł dziennie. Niedziele są wolne, co oznacza, że w czerwcu wypada 26 dni roboczych. Pracując przez cały miesiąc, można byłoby wyciągnąć prawie 5,5 tys. zł na rękę. Oczywiście pod warunkiem, że w pracy spędzamy całe dnie, nie robiąc sobie zbyt długich przerw.
Wspomniane 7 tys. zł brutto na umowie zamieniłoby się w niemal 6 tys. zł do ręki. Rzeczywiście, ktoś wpisując górną granicę widełek do ogłoszenia lekko podkoloryzował rzeczywistość.
Kwoty podawane za miesiąc pracy są zresztą umowne, bo owocowanie większości odmian kończy się po 3-4 tygodniach. W praktyce na zbiorach spędza się mniej więcej tyle czasu. To jednak wciąż oznacza, że realnie do wzięcia jest co najmniej 3780 zł za 18 dni roboczych. Pieniądze, które wielu Polaków ogląda za przepracowanie pełnego miesiąca.
Podobnych ofert można znaleźć bardzo wiele. Obietnice widełek zaczynających się od 4 tys. zł, dniówki sięgające 200 zł są w zasadzie standardem. „Dziennik Wschodni” podaje, że jeszcze rok temu za łubiankę można było dostać w granicach 1,4 zł - 1,5 zł. Dzisiaj normą staje się dwukrotnie wyższa stawka. Mimo tego wielu rolników narzeka, że nawet przy dniówkach przekraczających 200 zł, trudno im znaleźć pracowników.
Zbieracze truskawek to nowi kasjerzy
W ten sposób powtarza nam się historia, którą przerobiły już sklepy spożywcze. Kasjerki i kasjerzy latami nie mogli doprosić się o pieniądze. Wystarczył jednak boom na rynku pracy połączony z dynamiczną ekspansją kilku głównych sieci handlowych i okazało się, że pracowników do wykładania towarów i pracy na kasie zwyczajnie brakuje. Wraz z tym pensje wystrzeliły w górę. Dzisiaj potrafią sięgać nawet 4,6 tys. zł brutto.
Biedronka i Lidl miały jednak o tyle wygodniej, że bez skrępowania mogły sięgać po siłę roboczą z Ukrainy. Dzisiaj sytuacja jest diametralnie inna. Polacy w marcu i kwietniu masowo tracili zatrudnienie, w ciągu miesiąca w kolejce do pośredniaka ustawiło się 150 tys. osób. Z drugiej strony pandemia i lockdown sprawiły, że znad Wisły zawinęli się Ukraińcy. I wielu z nich nie zamierza wracać w najbliższym czasie do naszego kraju.
Pan Janusz opowiada, że w przeciwieństwie do ostatnich lat, w tym roku zgłasza się do niego wyjątkowo wielu Polaków.
Takiej sytuacji jeszcze nie miałem
– tłumaczy.
Rolnik przyznaje, że słyszał o problemach ze znalezieniem chętnych do pracy. Jego zdaniem wynika to m.in. z niejasnych zasad dot. zatrudniania obywateli Ukrainy w trakcie pandemii.
„Od poniedziałku podobno można ich zatrudniać. Kwarantannę powinni odbywać w polu. Ale nikt nie jest mi w stanie powiedzieć jak mam ich odebrać spod granicy i czy jeżeli wyjdę w pole, to sam zostanę objęty kwarantanną” – narzeka.
Problemy z sanepidem
Od 3 tygodni dzwonię do straży granicznej, pytałem się o szczegóły w sanepidzie. Nie pozwalają mi tam wejść i normalnie porozmawiać. Tylko przez okno. No to stoję przy ulicy, a z tyłu ruch, bo to trasa Warszawa-Lublin, i staram się coś zrozumieć. A pani przez szybę tylko coś pokazuje. Mogliby chociaż domofon założyć
– dodaje rolnik.
Nic dziwnego, że po takich perypetiach środowisko plantatorów zbulwersowała wiadomość o nawiązaniu fińsko-ukraińskiego porozumienia. Serwis Świat Rolnika pisał, że rząd Finlandii ma wysłać samoloty po tysiąc pracowników ze wschodu.
W Finlandii są przekonani, że bez tych pracowników ich rolnictwo nie będzie w stanie poradzić sobie z siewem wiosennym
- komentowało ukraińskie MSZ
W Polsce na razie problem się pogłębia. Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski do pracy na roli w trakcie wakacji wezwał już nawet młodzież i nauczycieli. Po fali krytyki szybko przyznał, że jego słowa były nieco „niefortunne”.
Chcesz truskawki? To zbierz je sam
Niektórzy plantatorzy są zdesperowani do tego stopnia, że zachęcają Polaków do przyjazdu na swoje pola i samodzielne zrywanie owoców. Funkcjonująca od kilku lat inicjatywa' „zbierz to sam” polega na tym, że klienci sami ładują swoje łubianki, a na koniec ważą je i kupują od właściciela.
Rolnik dostaje w ten sposób zazwyczaj więcej, niż mógłby otrzymać w skupie, a klient płaci mniej niż w sklepie. Tego rodzaju oferty można znaleźć np. na portalu Myzbieramy.pl. Kilogram truskawek można dostać już od 4 zł. Dla porównania na rynku hurtowym w Broniszach za kilogram tych owoców trzeba zapłacić od 16 do 23 zł. Zebrana i dostarczona do miasta truskawka zaczyna powoli stawać się dobrem luksusowym. A osoby, które zrywają ją z pola - sowicie opłacanymi pracownikami fizycznymi.