REKLAMA

Rząd bawi się w wiatrową ciuciubabkę, na która nas nie stać. Nowelizacja zasady 10H jeszcze bez rejestracji w Sejmie

Premier Mateusz Morawiecki przeprasza się z wiatrakami, bo budżet się nie spina i pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy bardzo by się przydały. Do modyfikacji zasady 10H, która od lat skutecznie hamuje rozwój lądowej energetyki wiatrowej, może dojść jeszcze na grudniowym posiedzeniu Sejmu.

transformacja-energetyczna-Chiny-wiatraki
REKLAMA

Przypomnijmy: w 2016 r. przyjęto regulacje, wedle których zakazana została budowa wiatraków w sąsiedztwie budynków mieszkalnych w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości turbiny. Od tego czasu politycy co chwilę obiecują jej modyfikację i za chwilę o tym zapominają. Ostatnio odnotowaliśmy jednak zmianę. Bo modyfikacja zasady 10H ma stanowić jeden z kamieni milowych polskiego KPO, od realizacji których Bruksela uzależnia wypłatę pieniędzy Warszawie. Rząd chce na tyle przyspieszyć, że korekta przepisów dotyczących wiatraków mogłaby nastąpić jeszcze w tym roku. Tak sugerowała ostatnio Jadwiga Emilewicz, była wicepremier i minister rozwoju. Eksperci nie kryją zadowolenia, bo to może oznaczać w kolejnych latach dołożenie do systemu nawet 22 GW z wiatru. Jest tylko jeden szkopuł. 

REKLAMA

Sprawdzamy terminarz posiedzeń Sejmu w tym roku. Są jeszcze dwa: 13 i 14 grudnia oraz 15 grudnia. Na razie w pierwszym przypadku najważniejszym punktem będzie wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, a plan 69. posiedzenia zawiera same sprawozdania.

Zasada 10H już tyle czekała, że dodatkowo zwłoka nikogo nie zbawi

To, że modyfikacja zasady 10H, nawet jak w kalendarzu znajdzie się w tym roku miejsce na dodatkowe posiedzenie Sejmu (np. po świętach), nie dojdzie do skutku w najbliższym czasie - potwierdził ostatnio Rafał Bochenek, rzecznik PiS. 

Tymczasem eksperci podkreślają, że w ten sposób znowu godzimy się na kolejną stratę czasu. Wszak propozycja nowelizacji zakłada, żeby odległość od wiatraku wynosiła przynajmniej 500 metrów. A przy takim założeniu, według danych Polskiego Stowarzyszenia Energii Wiatrowej, do 2030 r. ilość zainstalowanej mocy w energetyce wiatrowej mogłaby wzrosnąć o 11-22 GW. To 11 razy więcej niż przy obecnie obowiązującej zasadzie 10h.

500 metrów i ani centymetra dalej

REKLAMA

W międzyczasie pojawiły się głosy sugerujące, że te 500 m odległości od wiatraka to będzie jednak za mało. Ale dalsze majstrowanie w tych przepisach może przełożyć się na rozkład sił w przyszłym miksie energetycznym Polski. Jak wskazują na to najnowsze analizy ewentualne zwiększenie dystansu od turbin znacząco obniży możliwości budowy nowych mocy w energetyce wiatrowej. Przykładowo, zwiększenie minimalnej odległości do 1000 metrów pozwoliłoby na budowę zaledwie 2-5 GW mocy. To około pięciokrotnie mniej niż przy postulowanym dystansie 500 metrów. Tymczasem przedstawiciele Greenpeace Polska przekonują, że nie stać nas na takie marnowanie potencjału energetycznego. Polska energetyka, ich zdaniem, bazująca obecnie na spalaniu węgla, stoi pod ścianą. Przewiduje się, iż po 2025 r. z sieci może wypaść wiele przestarzałych elektrowni węglowych. Polska pilnie więc potrzebuje alternatyw. Ale jak tłumaczy Greenpeace Polska: nie takich, które dalej uzależniać nas będą od importu surowców, np. gazu, tylko takich, które zaoferują niezależność i znacząco niższe ceny energii.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA