REKLAMA

Co dalej z zamrożeniem cen prądu? Ma być, ale nie dla wszystkich

Zamrożenie cen prądu obowiązuje tylko do końca czerwca, a wciąż nie wiadomo, co w drugiej połowie roku. Decyzje w sprawie przedłużenia tego programu osłonowego jeszcze nie zapadły, ale minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska zapowiada, że zamrożenie cen w drugim półroczu zostaną utrzymane, ale tylko dla najuboższych.

rachunki-za-prad-cena-energii
REKLAMA

Odpowiedzialna za politykę rządu w zakresie kształtowania rynku energii elektrycznej minister Paulina Hennig-Kloska w niedawnym wywiadzie dla RMF FM obiecała, że „na pewno nie będzie tak, że te ceny poszybują”. I zadeklarowała, że decyzja w sprawie ewentualnego przedłużenia zamrożenia cen prądu zostanie podjęta w ciągu trzech miesięcy. Na razie jej resort ma rozważać wszystkie opcje, ale składnia się ku utrzymaniu tego programu tylko w przypadku najuboższych osób.

REKLAMA

Zamrożenie cen prądu w 2024 r.

Obowiązujące zamrożenie cen prądu obowiązuje tylko do końca czerwca bieżącego roku. Limity zużycia obowiązujące w 2023 r. zostały utrzymane, ale zostały pomniejszone o połowę, ponieważ przepisy te mają obowiązywać przez pół roku. Limity wynoszą teraz odpowiednio 1500 kWh dla gospodarstw domowych, 1800 kWh dla osób z niepełnosprawnością oraz 2000 kWh dla rolników, a także rodzin z Kartą Dużej Rodziny.

Do limitu zużycia gospodarstwa domowe płacą taryfę 412 zł za kWh, a po przekroczeniu limitu obowiązuje stawka 693 zł za kWh. Warto zwrócić uwagę, że taryfa zatwierdzona przez Urząd Regulacji Energetyki to 739 zł. Zamrożone są także stawki dystrybucyjne, ale one także rosną po przekroczeniu limitu. Analitycy mBanku wyliczyli, że zniesienie zamrożenia cen prądu oznacza podniesienie rachunków nawet o połowę.

Więcej o cenach energii w Polsce przeczytacie w tych tekstach:

W analizie mBanku czytamy, że warunki rynkowe w zakresie dystrybucji energii elektrycznej będą w kolejnych latach niekorzystne i należy się tu liczyć z dalszymi podwyżkami. Kluczowymi czynnikami będą inwestycje w sieci, wysokie koszty pracy oraz wysoka inflacja. Jak jednak tłumaczą, podnoszenie taryfy dystrybucyjnej, a więc wycofywanie tarczy można jednak w pewnym sensie stopniować.

Czas jednak nie gra na korzyść gospodarstw domowych. Prędzej czy później taryfa będzie musiała zostać dostosowana – piszą analitycy mBanku.

Na szczęście spadać powinny ceny samej energii. Obecne szacunki mówią o tym, że w tym roku hurtowa cena kilowatogodziny powinna być nawet niższa niż zatwierdzone przez URE 693 zł, a w przyszłym roku mogłaby spaść nawet do 400-500 zł za kWh. Przy takim scenariuszu racjonalne byłoby stopniowe uwalnianie cen energii.

Problem ubóstwa energetycznego

REKLAMA

Rząd, antycypując korzystne zmiany kosztów, mógłby zrobić spotkanie ceny maksymalnej oraz taryfy URE rozłożyć w czasie. Gdyby wydłużyć ją na dostatecznie długi okres, mogłyby się one spotkać niewielkim kosztem w 2025 roku. Oczywiście niewielkim w kontekście gospodarstw domowych. Rząd cały czas musiałby dopłacać spółkom obrotu w 2024 roku – ocenili ekonomiści banku.

Z najnowszych danych GUS-u wynika, że aż 10,8 proc. polskich gospodarstw domowych mierzy się z problemem ubóstwa energetycznego. Z kolei z badania przeprowadzonego w tym roku przez Mazowieckie Centrum Polityki Społecznej wynika, że aż 7,1 proc. badanych nie jest w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb energetycznych. Za to 38,1 proc. spełnia te potrzeby, ale musi je realizować w sposób bardzo oszczędny.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA