Ten ruch cofnął Polskę w czasie o dziesięciolecia. Tak złych decyzji w sprawie węgla nikt się nie spodziewał
Kiedy w czerwcu premier Mateusz Morawiecki zapowiadał zwiększenie wydobycia węgla, było jasne, że to uderzenie w propagandowe tony. Bo żeby taki plan zrealizować potrzeba co najmniej dwóch lat i wypełnionej po brzegi fury pieniędzy. Ale wtedy nikt chyba nie spodziewał się, że po kilku raptem miesiącach węglowe statystyki będą jednymi z najgorszych w historii. Tak jeżeli chodzi o wydobycie węgla, jak i jego sprzedaż. Cofnęliśmy się pod tym względem w czasie aż o 75 lat.
Węgiel w portach ARA kosztuje obecnie ok. 217 dol. To wyraźnie drożej niż rok temu, kiedy w drugiej połowie listopada 2021 r. węgiel był po ok. 125 dol. Niecałe 60 dol. kosztowała tona węgla w listopadzie 2020 r.
Wszystko stanęło na głowie, gdy ceny węglowodorów wystrzeliły po wybuchu wojny. Na krajowym rynku polski rząd dolał oliwy do ognia, nakładając na węgiel z Rosji, nie zadbawszy o zabezpieczenie dostaw z innych kierunków.
Efekt jest taki, że węgla w Polsce dramatycznie zaczyna brakować. Dowodzą o tym ostatnie decyzje PGG i Węglokoksu. Obie spółki ze względu na uruchomienie sprzedaży opału dla samorządów wycofały ze sprzedaży dla klientów indywidualnych zwykłego węgla (orzech, kostka, groszek).
Premier Mateusz Morawiecki kilka miesięcy temu starał się ratować sytuację i zapowiedział zwiększenie krajowego wydobycia. Sęk w tym, że na zwiększenie mocy produkcyjnych przez polskie kopalnie trzeba poczekać, o czym szef rządu zapomniał wspomnieć. Wicepremier i szef aktywów państwowych sugeruje zmiany w harmonogramie likwidacji kopalń, z kolei szef PiS Jarosław Kaczyński wprost mówi o konieczności zmiany umowy społecznej z górnikami.
To polityczne wzmożenie w żaden sposób nie poprawia kiepskich nastrojów panujących wśród górników ani tym bardziej wyników branży, co niestety w całej rozciągłości potwierdza wrześniowy Przegląd Węglowy przygotowany przez Fundację Instrat.
Wydobycie węgla, czyli najgorszy wynik od 75 lat
Powiedzieć, że z polskim węgla dzieje się źle, to nic nie powiedzieć. Znowu mamy do czynienia z mniejszym wydobyciem i sprzedażą. To pierwsze było we wrześniu na poziomie 3,8 mln ton, a sprzedaż wyniosła 3,7 mln t. Tak marne wydobycie było ostatnio tylko raz - w maju 2020 r. i wyniosło 3,19 mln t. W sumie w całym, 2022 r. w Polsce mamy wyprodukować łącznie ok. 52 mln t węgla, czyli o 3 mln t mniej niż wskazywały szacunki sprzed paru miesięcy.
Na łopatkach leży sprzedaż krajowego węgla. Tutaj też szukając gorszych wyników, mamy tylko jeden przystanek: w maju 2020 r. sprzedaż węgla wyniosła raptem niespełna 3,5 mln t.
W sumie rezerwy górnictwa i energetyki wynoszą 6,34 mln t (1,35 mln t przy kopalniach i 4,99 mln t przy elektrowniach). To podtrzymanie kiepskiego trendu od miesięcy. W maju łączne zapasy węgla nawet spadły poniżej 6 mln t i wyniosły 5,91 mln t; w czerwcu: 6,26 mln t, w lipcu: 6,29 mln t i w sierpniu: 6,16 mln t. Tymczasem rok temu, w listopadzie 2021 r., tych zapasów było znacznie więcej, bo 8,28 mln t.
Cena węgla krajowego bije za to rekord za rekordem
Chociaż polskie górnictwo ma bardzo złe wyniki za wrzesień 2022 r., to wcale nie znaczy, że nie zarabia. Owszem zarabia i to całkiem nieźle. Okazuje się bowiem, że cena węgla krajowego idzie w dokładnie odwrotnym kierunku co wyniki wydobycia i sprzedaży. Skoro tam jest bardzo źle, to z ceną węgla jest bardzo dobrze, patrząc rzecz jasna tylko od strony producenta.
Jak wskazuje to indeks PSCMI2 cena polskiego węgla dla ciepłownictwa we wrześniu osiągnęła poziom ponad 1508 zł za tonę. Dla porównania średnia za 2021 r. wynosi raptem 310 zł za 1000 kg.
Podobne cuda dzieją się z ceną węgla wydobywanego w krajowych kopalniach na potrzeby energetyki zawodowej (indeks PSCMI1). W pierwszym miesiącu po wakacjach letnich za tonę takiego opału trzeba było płacić ponad 628 zł. To bardzo drogo. Rok temu, w listopadzie 2021 r. ta cena węgla dla energetyki wynosiła ok. 237 zł, a w listopadzie 2020 r. - prawie 257 zł.