REKLAMA

Polacy w mieszkaniowej pułapce. Nie kupią ani nie wynajmą, za to oberwą za kardynalne błędy rządu

Potrzebujemy dla Ukraińców niemal z dnia na dzień dziesiątek, setek tysięcy mieszkań, których nie mamy. Oferty najmu kurczą się w zastraszającym tempie, kolejnych mieszkań nie ma kto budować, bo połowa pracowników budowlanych wyjechała walczyć o swój kraj, a i tak ceny materiałów budowlanych szaleją, rosnąc kolejny miesiąc z rzędu o niemal 30 proc. Znaleźliśmy się w pułapce – ceny najmu będą rosły, bo popyt wybuchł, a na zakup własnego mieszkania będzie stać coraz mniej osób, bo stopy procentowe rosną, a KNF nakłada nowe wymogi bezpieczeństwa.

Polacy w mieszkaniowej pułapce. Nie kupią ani nie wynajmą, za to oberwą za kardynalne błędy rządu
REKLAMA

Wielkie poruszenie Polaków powoduje, że wielu Ukraińców znajduje schronienie przed wojną w naszych domach - część dosłownie pod naszym dachem, część w udostępnionych mieszkaniach kupionych inwestycyjnie, które inaczej trafiłyby na rynek najmu. Często nieodpłatnie, to nie jest czas na liczenie pieniędzy.

REKLAMA

To niezwykłe, jak wiele osób otrzymuje wsparcie mieszkaniowe dzięki życzliwości Polaków. W dalszej perspektywie może to przyczynić się do rozwoju najmu społecznego w Polsce

– mówi „DGP” Katarzyna Przybylska z fundacji Habitat for Humanity Poland.

Tylko że to nie wystarczy i to na razie piękna mrzonka. Wielu Ukraińców za chwilę, a ogromna część już teraz będzie szukała mieszkania na wynajem na rynku na zwykłych komercyjnych warunkach, na dłużej.

Jednak już pierwsze tygodnie wojny pokazują, że stoimy w obliczu wielkiego problemu mieszkaniowego. Widać to w grupach w serwisach społecznościowych, gdzie Polacy próbują za pomocą sieci kontaktów znaleźć mieszkanie na wynajem dla rodzin z Ukrainy, bo szukanie w serwisach ogłoszeniowych nic nie daje. Oferta skurczyła się drastycznie z dnia na dzień, tylko w pierwszym tygodniu wojny liczba ogłoszeń spadła skokowo o 20-30 proc.

Porównując okres 1-7 lutego i 22-28 lutego widzimy 18-procentowy wzrost ruchu z terytorium Ukrainy i aż 42-procentowy wzrost liczby użytkowników, którzy nie odwiedzali naszego serwisu wcześniej

– mówi „Gazecie Wyborczej” przedstawiciel serwisu Otodom.

Rośnie liczba wyświetleń ogłoszeń. 2 marca była o 75 proc. większa niż w dniu inwazji Rosji na Ukrainę. Liczba odpowiedzi na te ogłoszenia wzrosła w tym okresie o 152 proc.

Zainteresowanie skacze, a liczba mieszkań na wynajem to kropla w morzu.

Michał Cebula, prezes HRE Think Tank liczy, że obecnie w największych portalach ogłoszeniowych jest ok. 10-20 tys. ogłoszeń o najmie mieszkań w całej Polsce. Szacuje, że liczba wszystkich dostępnych mieszkań może oscylować w granicach 40-60 tys. Załóżmy, że w każdym z nich mogą zamieszkać średnio cztery osoby – to daje lokum dla 160-240 tys. osób. A do Polski może przyjechać 4 mln Ukraińców.

Brakuje pracowników i stali

To sytuacja na dziś. Jak może być w przyszłości? Budowaliśmy przecież rekordowo dużo mieszkań w ostatnich latach, więc może trochę nadgonimy?

Nie, to już i przed wojną się skończyło. W lutym w siedmiu największych miastach deweloperzy sprzedali łącznie 3242 mieszkania - to aż o 39 proc. mniej rdr. W niektórych miastach sprzedaż siadła jeszcze mocniej - we Wrocławiu spadła aż o 69 proc. rdr, a w Warszawie o 55 proc. rdr. 

Wojna może te spadki jeszcze pogłębić, bo jak wskazuje Adam Anioł, analityk BM BNP Paribas Bank Polska, ryzyko geopolityczne w bezpośrednim sąsiedztwie Polski może ograniczyć lub wstrzymać nowe inwestycje.

Nic dziwnego. A kto nie wystraszy się ryzyka, nie może mieć za mało rąk do pracy.

Anioł podkreśla, że według różnych szacunków nawet 50-60 proc. pracowników budowlanych to Ukraińcy, a w wielu firmach podwykonawczych to nawet 100 proc. Wielu z tych ludzi już wyjechało z Polski walczyć o swój kraj.

Z Ukrainy za to może nie przyjeżdżać do nas stal - przynajmniej przejściowo. Warto pamiętać, że ok. 20 proc. zużywanej w Polsce stali dotychczas sprowadzano właśnie z Ukrainy, Rosji i Białorusi. A te huty, które działają w Polsce, zostały odcięte od dostaw rudy żelaza z Ukrainy.

A poza problemami z dostawami wynikającymi z wojny już wcześniej mieliśmy rajd cen materiałów budowlanych. Najnowsze dane pokazują, że w lutym wzrosły o 27 proc. rdr. A to już kolejny miesiąc takich horrendalnych wzrostów, w styczniu poszły w górę o 28 proc. rdr. Rynek zaczyna gadać, że w marcu ta dynamika wrośnie do 40 proc.

Na to wszystko nakłada się sytuacja finansowa gospodarstw domowych. Z nią samą nic złego się nie dzieje, ale Rada Polityki Pieniężnej stawia coraz wyższe wymagania, bo stopy procentowe rosną, a po ostatniej decyzji RPP wynoszą już 3,5 proc. wobec 0,1 proc. jeszcze na początku października. To oznacza wzrost raty przeciętnego kredytu na 300 tys. zł na 25 lat z ok. 1400 do 2000 zł.

Polacy boją się dalszego wzrostu stóp i w efekcie zainteresowanie kredytami spada. I to mocno.

Z ostatnich danych BIK wynika, że w lutym 2022 r. liczba wnioskujących o kredyt mieszkaniowy spadła o 36,3 proc. rdr - z 47,72 tys. osób do 30,42 tys. A w kolejnych miesiącach spadki prawdopodobnie się pogłębią, bo KNF właśnie nałożyła na banki nowe wymagania, by liczyły znacznie bardziej restrykcyjnie zdolność kredytową Polaków - jakby stopy procentowe były wyższe o 5 pkt proc., niż rzeczywiście są.

To oznacza mniej więcej tyle: rata kredytu na 400 tys. zł wynosi dziś ok. 2500 zł, ale kredytobiorca będzie musiał mieć zdolność jakby była ona na poziomie 4000 zł. Dziś kredytobiorca musi w teorii udźwignąć podwyżkę raty jedynie do ok. 3100 zł, bo próg bezpieczeństwa wynosi 2,5 pkt. proc., zamiast planowanych 5 pkt proc.

Zdaniem analityków, to obniży naszą zdolność kredytową o ok. 20 proc.

Polityka mieszkaniowa w Polsce nie istnieje

Coraz mniej Polaków będzie stać na zakup własnego mieszkania, coraz mniej na wynajem, bo popyt podbija ceny, a i tak szczęśliwcem będzie ten, kto znajdzie jakieś wolne lokum.

Myśleliśmy, że rynek wszystko załatwi, bo w ciągu ostatnich kilku lat mieliśmy boom budowlany i rekordową liczbę budowanych mieszkań, a do tego boom kredytowy przy historycznie niskich stopach procentowych.

REKLAMA

Państwo myślało, że polityka mieszkaniowa nie jest potrzebna, bo i po co? Ludzie radzą sobie sami. No i właśnie teraz ten świat się skończył.

Po wymyśleniu, jak zapewnić dach nad głową uchodźcom w pierwszych tygodniach ich życia w Polsce, trzeba będzie w końcu wymyślić, jak zacząć kształtować politykę mieszkaniową na kolejne lata. Dłużej banki tego za państwo robić nie mogą.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA