Wojna na Ukrainie. Ceny pszenicy na świecie szaleją, ceny chleba w Polsce mogą wzrosnąć o 100 proc.
Atak Rosji na Ukrainie to nie tylko problemy z cenami ropy czy gazu. Ukraina jest czwartym co do wielkości największym eksporterem pszenicy, Rosja jest jej największym producentem na świecie. A międzynarodowe organizacje alarmują, że zapasy zapasy pszenicy u głównych eksporterów tego ziarna mogą być najniższe od dziewięciu lat.

Zaledwie kilkanaście godzin później stało się.
Ceny pszenicy wystrzeliły i jeszcze przed południem w czwartek rosły już o 5,9 proc., osiągając cenę 926,12 USc/korzec. W ciągu ostatniego tygodnia cena wzrosła o prawie 19 proc.
Dla niezorientowanych, jaka jest "normalna" amplituda wahań w cenach surowców na giełdach wyjaśnienie: to ekstremalnie dużo. W czwartek na giełdzie w Chicago kontrakty na pszenicę, i na kukurydzę zresztą też, wzrosły o dopuszczalne przez giełdę w Chicago maksimum wynoszące 5 proc. i musiały zostać zablokowane na swoich limitach handlowych przez ponad godzinę.
To zresztą już wisiało w powietrzu, bo od początku tego roku do środy 23 lutego kontrakty terminowe na pszenicę wzrosły o ok. 10 proc.
Jak wskazuje w komunikacie prezes Izby Zbożowo-Paszowej, jeszcze przed atakiem Rosji większość polskich rolników wstrzymywała się ze sprzedażą ziarna, czekając na dalszy bieg wydarzeń na granicy ukraińsko-rosyjskiej. Drugim powodem było oczekiwanie na działania polskiego rządu w kwestii ewentualnych dopłat do nawozów.
Ceny chleba w górę. Może zabraknąć pszenicy
Powody są trzy.
Po pierwsze, Ukraina nazywana jest spichlerzem Europy nie bez powodu. Jest czwartym co do wielkości eksporterem pszenicy i pokrywa 12 proc. światowego zapotrzebowania na pszenicę. Jak eksport ten zostanie wstrzymany, nie bardzo jest jest go czym zastąpić.
Z drugiej strony Rosja jest największym producentem pszenicy na świecie, w ubiegłym roku wyprodukowała 76 mln ton pszenicy. Głównymi odbiorcami rosyjskiego ziarna są niby Turcja i Egipt, ale Unia Europejska też jest od niej w wielkim stopniu zależna - ostatnio w coraz większym.
W ostatnim roku rosyjska pszenica miała udział w europejskim rynku na poziomie 20,9 proc., podczas gdy rok wcześniej - 14,6 proc.
Po trzecie, świat ma obecnie najmniejsze zapasy pszenicy w magazynach od lat. Prognozy Międzynarodowej Rady Zbożowej (IGC) mówią, że zapasy pszenicy u głównych eksporterów tego ziarna mogą być na poziomie jedynie 57 mln ton, a to 4 mln ton mniej niż sezon wcześniej i najmniej od 9 lat.
Czekamy na interwencję Komisji Europejskiej
Ostatnia perspektywa dotycząca jakichkolwiek działań w związku z potencjalnymi problemami nie tylko z pszenicą, ale i kukurydzą, która również drożeje, a także nawozami, których poważnym dostawcą jest Rosja, znana jest jeszcze sprzed nocnego ataku Rosji na Ukrainę.
Komisja Europejska 2 marca miała przedstawić zestaw działań, jakie mogą zostać podjęte, by zapobiec albo przynajmniej zmniejszyć kłopoty na europejskim rynku rolno-spożywczym.
Wzrost cen ziarna i kłopoty na ryku nawozów w oczywisty sposób przełożą się na podwyżki cen w sklepach i jeszcze bardziej utrudnia walkę z inflacją, która i tak dokucza Europie.
A warto wyjaśnić, że teoretycznie do 1 kwietnia obowiązuje nałożony przez Rosję zakaz eksportu saletry amonowej, która obok mocznika jest najczęściej stosowanym na świecie nawozem azotowy. Do tego do czerwca obowiązuje również chiński zakaz eksportu nawozów fosforowych. Z nawozami możemy mieć więc również poważny problem.
Nie wiadomo jeszcze, co planowała KE ogłosić 2 marca, ale wobec urzeczywistnienia się wojny i to pełnoskalowej, sięgającej nie tylko wschodniej części Ukrainy, być może interwencja w sprawie surowców rolnych nastąpi szybciej.