Gaz i prąd drożeją jak szalone. A może wodór? O ile chcemy z deszczu pod rynnę
Podobno paliwowym Świętym Graalem ma być zielony wodór. Jak jednak wykazuje najnowsza analiza organizacji Transport & Environment, trzeba bardzo uważać, bo może się okazać, że wodór przyniesie więcej złego niż dobrego.
To nie samochodowe baterie, z którymi nie wiadomo tak po prawdzie co robić po zużyciu, a ogniwa wodorowe mają uwolnić transport od emisji. Nic więc dziwnego, że UE chce do 2050 r. wydać na strategiczne inwestycje w technologie wodorowe w transporcie od 180 do 480 mld euro. Ale organizacja non-profit Transport & Environment przestrzega, żeby lepiej z tym uważać. Bo bardzo szybko może okazać się, że wodór przeszkadza, a nie pomaga.
UE gra w strategię wodorową wysokiego ryzyka – mówi Geert Decock, menedżer ds. energii elektrycznej i energii w T&E.
Wodór pod rękę z OZE albo w ogóle
Decock przekonuje, że potrzebujemy wodoru dla statków i samolotów, ale lekkomyślnością jest wywieranie niepotrzebnej presji na energię wiatrową i słoneczną, kiedy czysta energia elektryczna będzie potrzebna do zasilania rosnącej liczby samochodów elektrycznych i pomp ciepła w domach. Analiza T&E wykazuje, że unijny plan wprowadzenia do 2030 r. obowiązku stosowania ekologicznego wodoru w koszyku energetycznym UE może spowodować wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną o prawie jedną piątą.
To zaś spowodowałoby presję na popyt na energię elektryczną, akurat wtedy, kiedy ceny energii są rekordowo wysokie. Dlatego eksperci T&E twierdzą, że wzrost produkcji wodoru dopiero wtedy miałby naprawdę ręce i nogi, jak byłby równoważony z pojawianiem się dodatkowych źródeł odnawialnych. Bez tego wodorowy plan Brukseli spowoduje, że OZE będą odsunięte od sieci. A tradycyjna ucieczka w gaz ziemny będzie bardzo kosztowna.
Jeszcze za obecnymi podwyżkami cen energii zatęsknimy
UE bardzo chce iść w wodór, czemu wyraz dała m.in. w pakiecie klimatycznym „Fit for 55”. Obejmuje to cel 2,6 proc. dla paliw odnawialnych zielonego wodoru i e-paliw, które mają być stosowane w transporcie. Chodzi też o zastąpienie 50 proc. szarego wodoru stosowanego w przemyśle – zielonym. W swojej najnowszej analizie T&E wykazuje, że takie rozwiązania zwiększą zapotrzebowanie na OZE o blisko 1/5 (17 proc.) całkowitego zapotrzebowania na energię elektryczną w 2030 r.
Natomiast do naładowania 30 milionów samochodów, ciężarówek i autobusów o napędzie elektrycznym z napędem akumulatorowym potrzebne byłoby zaledwie 6 proc. dodatkowej energii elektrycznej – czytamy w raporcie T&E.
T&E zauważa też, że cel wyznaczony przez Komisję Europejską dla wodoru w transporcie jest prawie dwukrotnie wyższy niż zapotrzebowanie na statki i samoloty w tym okresie. I jeżeli Bruksela nie skoncentruje się również na wytwarzaniu nowych źródeł odnawialnych, to może nas czekać cenowy armagedon.
Dzisiejsze wysokie ceny gazu i energii elektrycznej będą wydawać się okazją w porównaniu z tym, co nas czeka
– przestrzega Decock.
Polska chce zmienić szary wodór na zielony
W Polsce rząd już przyjął Strategię Wodorową. Jej najważniejsze cele to: wdrożenie technologii wodorowych w energetyce i ciepłownictwie, wykorzystanie wodoru jako paliwa alternatywnego w transporcie, czy wsparcie dekarbonizacji przemysłu. Państwo ma pomóc w wytwarzaniu wyłącznie zielonego wodoru – ze źródeł odnawialnych oraz powstały przy wykorzystaniu technologii bezemisyjnych.
Na razie mamy go jednak bardzo niewiele. W odróżnieniu od szarego, pochodzącego z paliw kopalnych, który wypełnia 10 proc. całej unijnej produkcji. Wcześniej, przed rządową Strategią Wodorową, podpisano „Porozumienie sektorowe na rzecz rozwoju gospodarki wodorowej w Polsce”. Przystąpiło do niego 138 podmiotów, reprezentujących różne sektory gospodarki, w których produkcja, przesył, magazynowanie i zastosowanie wodoru będzie odgrywać w przyszłości istotne znacznie.