REKLAMA

PiS miał rację, obniżając wiek emerytalny? Mamy do czynienia z „bardzo niepokojącą tendencją”

Długość życia Polaków przestała rosnąć i ostro hamuje. A to jeden z koronnych argumentów za podnoszeniem wieku emerytalnego. Jeśli nic się nie zmieni, oczekiwana długość życia w naszym kraju będzie się skracać. Czy to znaczy, że rząd miał rację, obniżając w Polsce wiek emerytalny?

waloryzacja-rent -i-emerytur
REKLAMA

Przywykliśmy powtarzać, że ludzie żyją coraz dłużej. I tak powtarzamy to od lat, nie spoglądając zbyt często na dane statystyczne. Tymczasem okazuje się, że to nieprawda. Długość życia Polaków wcale już się nie wydłuża, na co wskazuje ostatni raport Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny na temat stanu zdrowia Polaków.

REKLAMA

Według ostatnich danych GUS, na które powołuje się PZH, w 2019 r. przeciętna długość życia mężczyzn wynosiła 74,07 lata, a kobiet 81,75 lat. Analiza długookresowych trendów pokazuje, że w latach 2002-2008 mieliśmy do czynienia z wyraźnym spowolnieniem wzrostu długości trwania życia mężczyzn, potem na chwilę w latach 2008-2014 tempo wzrostu ich długości życia zwiększyło się do poziomu z lat 1991-2002, ale w latach 2014- 2019 znów nastąpiło jego spowolnienie. PZH podkreśla, że to „bardzo niepokojąca tendencja”.

 class="wp-image-1356391"

W przypadku kobiet sytuacja jest nieco lepsza. Po 2002 roku spowolnienie rocznego tempa wzrostu długości życia było mniejsze niż wśród mężczyzn i utrzymywało się do roku 2016, natomiast w latach 2016-2019 długość życia kobiet ma niewielki trend spadkowy. 

Nieznaczny wzrost długości życia kobiet w 2019 r. mógłby wskazywać na zatrzymanie się tego negatywnego procesu gdyby nie fakt obserwowanego w okresie pandemii COVID-19 wzrostu umieralności ludności Polski

– podkreśla PZH.

I niestety prezentuje czarną prognozę: jeśli nic się nie zmieni w zakresie sposobu działania służby zdrowia, te negatywne tendencje tylko się pogłębią i oczekiwana długość życia będzie się skracać.

Żyjemy krócej niż Europejczycy

Znowu stanę się adwokatem diabła, wchodząc w buty obrońców obniżonego wieku emerytalnego. Spojrzeć trzeba też bowiem na Europę. Często pokazuje się, że w większości krajów europejskich wiek emerytalny jest wyższy niż obecnie w Polsce i tendencja jest taka, że jest w ostatnich latach wydłużany.

Owszem, ale Polacy po prostu żyją krócej. Według szacunków Eurostatu mężczyźni w Polsce żyją obecnie o ok. 4,6 lat krócej, niż wynosi średnia długość życia mieszkańców Unii Europejskiej. W porównaniu do mieszkańców Szwecji żyjemy aż 7,2 lat krócej, a od żyjących najdłużej w UE mieszkańców Włoch 7,5 lat krócej.

 class="wp-image-1356394"

W przypadku kobiet różnice są mniejsze. Polki żyją obecnie przeciętnie o ok. 1,9 roku krócej, niż wynosi średnia długość życia dla ogółu mieszkanek Unii i o ok. 4,6 lat krócej niż kobiety w Hiszpanii, które żyją najdłużej.

 class="wp-image-1356397"

Ważniejsze jest nie tyle, jak długo żyjemy, ale jak długo żyjemy w zdrowiu. I tu niby wypadamy na tle Europy trochę lepiej. Według szacunków Eurostatu długość życia w zdrowiu Polek to 64,3 lata - o pół roku więcej od średniej dla całej Unii Europejskiej. Natomiast mężczyźni w Polsce żyją w zdrowiu średnio 60,5 roku - o 2,9 roku krócej niż średnia w UE.

Jednak spoglądając, jak to się zmieniało w czasie, tendencja też zmienia się na negatywną. Bo o ile w latach 2009-2018 długość życia w zdrowiu polskich mężczyzn wzrosła o 2,2 lata, o tyle już w latach 2016-2018 zmniejszyła się o 0,8 roku - bardziej niż średnia w krajach UE.

Może PiS miał rację, obniżając wiek emerytalny?

Nie! Bo nawet jeśli wcale nie będziemy już żyć dłużej (czyli nie będzie wydłużał się bardziej okres pobierania emerytury), to nasze emerytury i tak będą się kurczyć i to w dramatycznym tempie. 

Z najnowszego raportu Instytutu Emerytalnego wynika, że jeszcze w 2014 roku stopa zastąpienia (relacja emerytury do ostatniej pensji) wynosiła w Polsce 52,5 proc. i zaledwie w ciągu sześciu lat spadła o 10 pkt proc. do 42,4 proc. To oznacza, że zbliżamy się do poziomu granicznego (40 proc.) uznawanego przez Międzynarodową Organizację Pracy za minimalny standard.

A to jeszcze nic, bo w 2060 roku nasze emerytury będą stanowiły zaledwie 25-30 proc. ostatnich zarobków.

Jaki z tego wniosek? Nie, nie taki, że trzeba oszczędzać na własną rękę na starość, bo wszyscy mówią o tym od lat, a i tak mało kto to robi. Po co więc gadać bez sensu?

Wniosek jest taki, że dziś już dyskusja o podnoszeniu czy obniżaniu wieku emerytalnego to strata czasu, bo to, co będzie na papierze, mało kogo obchodzi. Niezależnie, jaki wiek emerytalny będzie zapisany w ustawie, i tak wszyscy będziemy pracować do siedemdziesiątki. Tak mówił niedawno w wywiadzie dla 300gospodarka.pl Paweł Dobrowolski, główny ekonomista Polskiego Funduszu Rozwoju. I ja mu akurat w tej sprawie wierzę. 

REKLAMA

Szczególnie że demografia uderzy w nas mocniej niż w inne kraje Unii. Dziś jesteśmy jeszcze stosunkowo młodzi. Przeciętnie młodsi niż ludność większości krajów Unii Europejskiej. Ale jak wynika z analiz PZH, już w połowie obecnego wieku to się zmieni i zarówno mediana wieku, jak i odsetek osób w wieku powyżej 65 lat będą w naszym kraju wyraźnie wyższe od przeciętnych dla krajów Unii. A ktoś przecież będzie musiał pracować.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA