Umowa z górnikami do kosza. Rozwód Polski z węglem nastąpi znacznie szybciej niż chciał rząd
Choć Ministerstwo Aktywów Państwowych utrzymuje, że nie ma takiej potrzeby, to eksperci coraz częściej i głośniej mówią o konieczności podpisania z górnikami nowej umowy społecznej. Ich zdaniem z węglem pożegnamy się zdecydowanie szybciej, niż wskazują wcześniejsze ustalenia.
Sygnatariusze umowy społecznej dali resortowi aktywów państwowych czas do 21 stycznia na zorganizowanie spotkania, na którym górnicy chcieli się dowiedzieć, co dalej z tym dokumentem. I ustalić, czy rząd po cichu nie chce zmienić podstawowych zapisów. Jak sugerują górnicy, ma wynikać z presji Komisji Europejskiej. Związkowcy słyszeli, że harmonogram zamiast w 2049 r. miałby się kończyć w 2045 r., w 2040 r. albo wcześniej.
Na razie MAP zaprzecza, ale spotkanie z górnikami w warszawskim Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog” organizuje. Związkowcy w tej sprawie napisali też do samej Komisji Europejskiej. Chcą uczestniczyć w procesie notyfikacji umowy społecznej.
Sęk w tym, że zdaniem ekspertów należałoby ją całą spisać od nowa. A wcześniejsze zamykania kopalni, to wcale nie kaprys Brukseli, tylko twarde dane, przed którymi Polska nie ucieknie.
Węgiel pożegnamy zdecydowanie szybciej niż w 2049 r.
Gawlikowska-Fyk pokazała harmonogram, który górnikom nie może przypaść do gustu. Według jej wyliczeń polski rozwód z węglem zacznie się po 2025 r., kiedy skończy się wsparcie publiczne branży. Wtedy jej zdaniem z systemu wypadnie jakieś 8 GW mocy węglowych. Kilka lat później nastąpi drugi etap, w którym w niepamięć pójdą kolejne 6 GW mocy węglowych. Ostatni akord polskiej dekarbonizacji ma nastąpić przed końcem 2035 r.
To będzie koniec węgla w Polsce
– zapowiada ekspertka Forum Energii.
Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego, też uważa, że problemy z węglem w Polsce wystąpią znacznie wcześniej, niż przewiduje obecna umowa społeczna z górnikami. Zwraca uwagę, że obecnie kierunek dla sektora węglowego jest tylko jeden.
Węglowych dziur nie zdążymy łatać OZE
Zdaniem ekspertów szybsze pożegnanie z węglem niż zakładają ustalenia z górnikami i tym samym konieczność spisywania umowy społecznej jeszcze raz, z nowym harmonogramem zamykania kopalni, to wcale niejedyne zagrożenie energetyczne, jakie nas może czekać w najbliższych latach.
Jeżeli chodzi o nowe instalacje OZE, to też nie mamy powodów do zadowolenia. To z kolei stwarza realne zagrożenie, że odchodzących z systemu mocy węglowych nie będziemy mieli czym zastąpić.
Tym samym dalej mogą rosnąć rachunki za energię, a co gorsza jeżeli faktycznie mocy węglowych nie będziemy w stanie zastępować instalacjami OZE, trzeba będzie przygotować się na przerwy w dostawach prądu.
Michał Skorupa, prezes zarządu E.ON Foton, w trakcie debaty zorganizowanej w ramach EEC Trends 2022 zwrócił uwagę na jeszcze jeden element. Chodzi o przyjęty w połowie grudnia 2021 r. przez KE projekt rewizji dyrektywy dotyczącej charakterystyki energetycznej budynków, która zakłada, że wszystkie od 2030 r. mają być zeroemisyjne (w sektorze publicznym ma to nastąpić od 2027 r.).