Polski węgiel może popsuć Unii Europejskiej nowy cel klimatyczny
Eksperci z think tanku Ember nie zostawiają suchej nitki na Polityce Energetycznej Polski do 2040 r. Ich zdaniem pasuje ona do neutralności klimatycznej i Zielonego Ładu UE jak pięść do nosa. A węgiel będzie nas ciągnął w gospodarczy dół,
„Wizja przyszłości polskiej energetyki nie tylko rozmija się z ochroną klimatu, ale też skazuje polskie społeczeństwo na coraz wyższe rachunki i uzależnia nas od importu paliwa z zagranicy” - tak najnowszy raport Ember, w którym pod lupę wzięto Politykę Energetyczną Polski do 2040 r., komentuje Diana Maciąga z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.
Eksperci mówią jednym głosem: oparta na tym dokumencie polska strategia energetyczna nijak ma się do tego, co planuje w tym zakresie Bruksela. Tak rozpisana transformacja made in Poland ma być też potężnym kijem wsadzonym w szprychy unijnego mechanizmu nastawionego i na neutralność klimatyczną i na Zielony Ład.
Polski węgiel zniweczy nowy cel klimatyczny UE
Jak czytamy w raporcie Ember PEP2040 kreśli dwa scenariusze - w zależności od tego, jak w przyszłości będzie kształtować się wzrost cen emisji CO2. Optymistyczne rozwiązanie, w którym mówi się o niskich poziomach kosztowych w unijnym systemie handlu emisjami ETS, zakłada wyprodukowanie w Polsce do 2030 r. 113 TWh energii elektrycznej z węgla. Jeżeli zaś ceny emisji zdecydowanie bardziej wystrzelą w górę, to ma to być 75 TWh energii węglowej.
Tymczasem zgodnie z analizą Komisji Europejskiej, aby możliwe w ogóle było osiągnięcie na koniec obecnej dekady założonej redukcji emisji CO2 na poziomie 55 proc., to produkcja energii z węgla nie może przekroczyć w całej UE ok. 55 TWh, czyli zdecydowanie więcej - niezależnie od scenariusza - niż tylko w samej Polsce.
Autorzy raportu wskazują, że nie ma co zakładać, że nagle wydobycie węgla w Polsce stanie się tańsze niż do tej pory. Nie jest zaś tajemnicą, że Brukseli w zielonym skręcie pomóc ma przede wszystkim właśnie system ETS. I też wszystkie analizy - także te polskie - wskazują, że cena emisji CO2 będzie systameptycznie rosnąć.
„Stawia to Polskę w sytuacji, w której uzależnienie od węgla może wkrótce skończyć się błędnym kołem, w którym subsydiowanie drogiej produkcji tego surowca i elektrowni węglowych pozbawi kraj zasobów niezbędnych do inwestycji w szybką i skuteczną transformację energetyczną” - przekonuje raport Ember. I ma to znacznie już teraz, a nie dopiero za kilka lat.
Brak ambitnego podejścia do polityki energetycznej Polski w PEP2040 przekłada się na kolejne strategiczne procesy i ogranicza możliwość efektywnego wykorzystania niespotykanej dotąd skali finansowania pochodzącego z europejskiego Instrumentu na rzecz Odbudowy jako dźwigni niezbędnej do przyspieszenia dekarbonizacji polskiej gospodarki
– wskazuje Zofia Wetmańska, analityczka ds. klimatu z WiseEuropa.
Byliśmy uzależnieni od węgla, to teraz czas na gaz ziemny
Nie od dziś wiadomo, że Polska w pierwszej kolejności chce węgiel zastąpić gazem ziemnym. Wcześniej planowaliśmy do 2030 r. wyprodukować 21 TWh z gazu. Teraz, zgodnie z zapisami PEP 2040, to już znacznie więcej, bo nawet 54 TWh. PEP2040 zakłada włączenia biometanu i wodoru jako paliw na poziomie 10 proc. całego gazu przesyłanego przez infrastrukturę gazową. Ale, jak czytamy w raporcie Ember: brak dalszych informacji odnośnie do odpowiednich wymagań dla nowych projektów; np. sekwestracji dwutlenku węgla (CCS) lub pełnej kompatybilności z wodorem jako paliwem.
Zwraca się uwagę także na zmienność cen gazu ziemnego, co w zderzeniu z małymi zapasami tego surowca w Polsce - grozi większym ryzykiem geopolitycznym. Chodzi też o plany UE, które coraz bardziej zmierzają ograniczenia do minimum wycieków metanu z gazociągów. I chociaż szczegóły przyszłej strategii metanowej UE nie są jeszcze znane, to ryzyko zdecydowanie wyższych niż to się dzisiaj zakłada kosztów eksploatacji projektów gazowych, jest coraz bardziej realne.
Gaz kopalny staje się w Polsce nowym węglem. Ogromne pieniądze zostaną utopione w infrastrukturze, która ze względu na ochronę klimatu będzie musiała zostać wycofana w kolejnej dekadzie
– przekonuje Diana Maciąga.
To może OZE wypchnie węgiel? Jak będzie miało siły
Co gorsza, jak przekonują autorzy raportu Ember, „PEP2040 podważa rolę odnawialnych źródeł energii w transformacji, kładąc nieproporcjonalnie większy nacisk na bezpieczeństwo dostaw niż na rozwiązanie problemu bilansowania systemu elektroenergetycznego”.
Ciągle krytykowana jest niezmieniona cały czas ustawa odległościowy, czyli zasada 10H, która blokuje rozwój farm wiatrowych w promieniu mniejszym niż 10-krotność całkowitej wysokości turbiny. Energetyczna strategia Polski na najbliższe dwie dekady nie uwzględnia potencjału fotowoltaiki w wytwarzaniu energii elektrycznej. Nie przewiduje się wszak żadnego wzrostu mocy zainstalowanych instalacji w latach 2025-2035.
Brak alternatywy dla atomu
W oczy ekspertów Ember bije jeszcze jedno. Otóż PEP2040 zakłada, że w 2033 r. (budowa ma się rozpocząć w 2026 r.) w Polsce będzie już jeden reaktor jądrowy. Zgodnie z ostatnimi zapowiedziami Piotra Naimskiego, pełnomocnika rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej, na stole są już tylko dwie lokalizacje, obie na Wybrzeżu Gdańskim.
Chodzi albo o Żarnowiec, albo o Kopalnio. Raport Ember wskazuje, że w PEP2040 nikt się nawet słowem nie zająkuje o alternatywie dla polskiego atomu, który przecież jeszcze na swojej drodze może napotkać bardzo różne przeszkody. A co jak projekt jądrowy skończy się jednak niepowodzeniem lub opóźnienia pójdą w lata? Jakie źródła wypełnią tę energetyczną lukę?