Aktywiści zablokowali Ministerstwo Aktywów Państwowych. Żądają szybszego odejścia od węgla
Ponad 100 osób działających pod szyldem „Wszystkie Dla Klimatu” blokuje wejście do resortu, domagając się od rządu wyznaczenia 2030 r. jako najpóźniejszej daty odejścia Polski od węgla. Jak zapowiadają, dziś ministerstwo będzie nieczynne.
Wejście do ministerstwa aktywiści klimatyczni zablokowali kontenerami z napisami: „Dość gadania” oraz „Mamy dość”. Katarzyna Guzek z Greenpeace Polska tłumaczy, że przyszedł czas na konkretne działania, bo jej zdaniem kluczowi politycy „jedyne, na co potrafią się zdobyć, to puste słowa”.
„Kryzys klimatyczny przybiera na sile, giną kolejne gatunki. W kotłach elektrowni na gaz i węgiel rządzący palą naszą przyszłość. Nasze plany i marzenia rozwiewają się z każdą toną gazów cieplarnianych wyrzucanych z kominów” – przekonuje Katarzyna Guzek.
Albo węgiel, albo ratowanie klimatu
Blokujący wejście do MAP aktywiści klimatyczni przytaczają też niedawny raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu, który jest określany jako czerwony alert dla ludzkości. Ich zdaniem z tej analizy najnowszej wiedzy świata nauki o stanie klimatu wynika, że jesteśmy u progu katastrofy. Można jej jeszcze uniknąć, ale pod pewnymi warunkami. Kraje uprzemysłowione muszą odejść od spalania węgla do 2030 r., a w kolejne dekadzie muszą odstawić na boczny tor też gaz i ropę.
Nie zamierzamy siedzieć bezczynnie i czekać, aż polityczki i politycy zgotują nam taki los swoim tchórzostwem i krótkowzrocznością
– mówi Katarzyna Guzek.
Aktywistka wyjaśnia, że protestujący domagają się od rządu działań „na miarę kryzysu, w jakim się znajdujemy”. Z kolei Joanna Flisowska, szefowa działu klimat i energia w Greenpeace Polska, uważa, że Jacek Sasin i jego resort aktywów państwowych „uciekają się do prób przekupstwa za publiczne pieniądze” najpierw górników, teraz energetyków w zamian za poparcie dla utworzenia tzw. Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, czyli „umieralni dla elektrowni węglowych”.
„Wszystko to po to, by jak najdłużej trwać w węglowym status quo i unikać zmierzenia się z wyzwaniem, jakim jest przeprowadzenie sprawiedliwej transformacji” – przekonuje Flisowska.
Polska rozpoczyna negocjacje z KE
Tymczasem w poniedziałek ruszają negocjacje z KE w sprawie podpisanej umowy społecznej z górnikami. Przypomnijmy, że ta zawiera m.in. gwarancje zatrudnienia, mechanizm indeksacji wynagrodzeń, ale przede wszystkim powiela z porozumienia z września 2020 r. harmonogram zamykania polskich kopalń, który ma zakończyć się w 2049 r. - na rok przed wyznaczoną datą na osiągnięcie przez UE neutralności klimatycznej.
Do tego wszystkiego dochodzi możliwość dotowania przez budżet centralny zakupu węgla przez energetykę, co ma dać pewność, że spółki górnicze (lub jedna, po połączeniu Węglokoksu, Tauronu i PGG) przynajmniej w pierwszym okresie poradzą sobie finansowe. Ciążące coraz bardziej aktywa górnicze zaś trafiłyby do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego.
Warto też podkreślić, że rząd i górnicy wprowadzenie w życie umowy społecznej uzależnili od aprobaty KE. I chociaż zdaniem ekspertów są naprawdę nikłe szanse na to, że Bruksela zgodzi się na takie rozwiązania, to w rządzie panuje w tej sprawie spory optymizm. Artur Soboń, wiceminister aktywów państwowych i pełnomocnik rządu do spraw transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego, w trakcie Forum Ekonomicznego w Krynicy, w rozmowie z portalem ISBNews wyraził nadzieję, że KE da zielone światło dla umowy społecznej z górnikami jeszcze w tym roku.
Tak by możliwa była prenotyfikacja i przygotowanie ustawy w Sejmie
– twierdzi Artur Soboń.