Szykują się zmiany w umowie z górnikami. Wcześniejsze ustalenia diabli wzięli
To już pewne. Podpisana między rządem a górnikami pod koniec maja 2021 r. umowa społeczna traci rację bytu. Podobnie rzecz ma się z harmonogramem zamykania kopalń, które mają zostać z nami jednak na dłużej. Ale na Śląsku z tego powodu nikt nie skacze z radości. Bo górników bardziej interesuje to, czy rząd ustanowi węgiel paliwem przejściowym w polskiej transformacji. Jeśli tak się nie stanie, to nie będzie o czym rozmawiać.
Ministerstwo Aktywów Państwowych po tygodniach milczenia wreszcie uchyla nieco rąbka tajemnicy i zapowiada modyfikację umowy społecznej z górnikami sprzed roku. Ta zakłada m.in. gwarancje zatrudnienia, jednorazowe odprawy, indeksację górniczych wynagrodzeń, a także harmonogram zamykania kopalń, który miał za chwilę wystartować i skończyć się w 2049 r. Przez manipulacje Gazpromu gaz zdrożał jednak do niebotycznych poziomów i zaczął się przez to gremialny powrót do węgla. Od miesięcy było jasne, że wcześniejsze ustalenia z górnikami tym samym tracą na znaczeniu. Teraz przyznał to sam wicepremier i szef aktywów państwowych Jacek Sasin.
Umowa społeczna do zmiany, harmonogram zamykania kopalń też
Sasin dodatkowo jeszcze raz powtórzył, że modyfikacji ulegnie też sam harmonogram zamykania kopalń. Zgodnie z jego pierwotną wersją już w 2023 r. miało dojść do połączenia kopalni Bielszowiece i Halemba, które wspólnie miały zakończyć swoją działalność w 2034 r. W 2028 r. swoją eksploatację, zgodnie z podpisaną umowa społeczną, miała skończyć kopalnia Bolesław Śmiały, a w 2029 r. - kopalnia Sośnica. Ale te wszystkie terminy już nie są aktualne.
Wszystko wskazuje na to, że na pierwszych kopalniach zawiśnie kłódka dopiero, jak ruszy pierwsza elektrownia jądrowa w Polsce. Zgodnie z rządowymi wytycznymi jej budowa powinna wystartować w 2026 r. i zakończyć się w 2033 r. Ale być może te daty jeszcze ulegną zmianie. Wszystko zależy od ostatecznego kształtu nowej Polityki Energetycznej Polski, którą zgodnie z obietnicami minister klimatu i środowiska Anny Moskwy mamy poznać jeszcze w tym roku.
Albo węgiel będzie paliwem przejściowym, albo górnicy się obrażą
Co ciekawe: górnicy swoje reakcje na rządowe propozycje też uzależniają od ostatecznego kształtu tego dokumentu. Dla nich decydujące będzie to, czy rząd dotrzyma słowa i ustanowi węgiel jako paliwo przejściowe. Wcześniej to był gaz ziemny, ale obecny kryzys energetyczny wywrócił dotychczasowy stolik do góry nogami.
Górnicy są teraz już bardzo ostrożni w deklaracjach na przyszłość. Raz przedstawiciele obozu władzy mówią o inwestycjach w górnictwo, a raz sugerują, że otwieranie nowych ścian wydobywczych nie będzie do końca opłacalne.
Polskie kopalnie za pięć lat zamknie metan?
Górnikom bardzo zależy jeszcze na jednym: żeby rząd przeciwstawił się unijnej dyrektywie metanowej, na podstawie której od 2027 r. zabroniona będzie emisja metanu z węglowych kopalni. Tymczasem związkowcy przypominają, że wśród zakładów wydobywczych PGG tylko trzy są niemetanowe. Naliczane zaś za to kary mogą oznaczać koniec polskiego górnictwa. Według szacunków JSW musiałaby rocznie płacić za swoje emisje metanu nawet 2,5 mld zł. Ale górnicy nie wierzą, że rząd coś z tym zrobi.
Ponure prognozy względem unijnej dyrektywy metanowej ma też sam prezes PGG Tomasz Rogala, wedle którego na podstawie tych regulacji do 2030 r. trzeba będzie zamknąć 2/3 kopalni należących do PGG. Najpierw rozporządzenie UE miało stworzyć dopuszczalną granicę na poziomie 0,5 t metanu na 1000 t węgla. Teraz mówi się o 3 t metanu. Ale Polsce taka korekta i tak w niczym nie pomoże.