Posłowie próbują dobrać się do skóry jednemu z najbogatszych Polaków. To deweloper. Przypadek?
Posłowie utworzyli zespół ds. ochrony praw osób uznających się za pokrzywdzone przez nieuczciwych przedsiębiorców. Ale chodzi tylko o Józefa Wojciechowskiego, jednego z najbogatszych Polaków, twórcę JW Construction. Czego od niego chcą? Nie do końca wiadomo, ale wygląda na to, że to taki sejmowy hejt park. Każdy Polak może przyjść i pożalić się, że czuje się skrzywdzony. I już. Fot. Kpalion/Wikipedia.org/CC BY-SA 3.0
PiS już kilka miesięcy temu znalazł winnego kryzysu mieszkaniowego. To deweloperzy, a raczej „układ deweloperski”, który jakoby miał zostać stworzony w latach 90. Prezes PiS na spotkaniach z wyborcami bardzo chętnie o nim opowiada. W sumie trudno się dziwić, lepiej, żeby ludzie skierowali swoją wściekłość na deweloperów zamiast na polityków.
Zastanawiałam się nawet ostatnio, czy sama ta narracja wystarczy, żeby przekonać Polaków i zmyć z siebie winę za brak polityki mieszkaniowej i kryzys mieszkaniowy, czy czymś tę narrację trzeba będzie podbudować.
No i wygląda na to, że ktoś wpadł na pomysł, że ten kozioł ofiarny musi mieć bardzo konkretną twarz. Ta twarz należy do Józefa Wojciechowskiego, miliardera, który co prawda ostatnio wypadł z list 100 najbogatszych Polaków, ale jego majątek i tak szacowany jest na ok. miliard złotych. Co więcej to twórca jednej z najstarszych i najbardziej rozpoznawalnych firm deweloperskich w Polsce – JW Construction. No i jednej z największych w Polsce.
Zespół ds. jednego miliardera
Józef Wojciechowski stał się przedmiotem zainteresowania parlamentarnego zespołu ds. ochrony praw osób uznających się za pokrzywdzone przez nieuczciwych przedsiębiorców. Żeby była jasność, na razie liczba mnoga w nazwie zespołu jest nieuprawniona, bo posłowie zajmują się tylko Józefem Wojciechowskim.
I na wstępie jeszcze jedno wyjaśnienie: nie mylcie parlamentarnego zespołu z komisją śledczą. To dwa zupełnie inne ciała, a żeby nakreślić, jaką wagę mają takie parlamentarne zespoły, podrzucę, że jest ich w Sejmie ok. 250, w tym zespół ds. promocji badmintona czy parlamentarny zespół ds. praw poszukiwaczy.
A jednak ta sprawa nie jest ani śmieszna ani bagatelna. No chyba że ktoś uśmiechnie się na wieść o składzie zespołu, zasiada w nim bowiem m.in. poseł Łukasz Mejza, który był wiceministrem sportu, ale musiał odejść po publikacjach Wirtualnej Polski na temat jego interesów.
W skład zespołu wchodzi również Jacek Żalek z PiS, wiceminister funduszy i polityki regionalnej. Ten z kolei miał z Wojciechowskim prywatne zatargi, bo biznesmen skierował przeciw niemu prywatny akt oskarżenia za wypowiedzi na temat wyroku sądu dotyczącego konfliktu Wojciechowskiego z innym przedsiębiorcą z Wrocławia. Ostatecznie proces Wojciechowski – Żalek się nie odbył, bo Sejm nie zgodził się na uchylenie immunitetu posła. A był to w czerwiec tego roku.
Jakie jest oficjalne wyjaśnienie, czego właściwie sejmowy zespół chce od miliardera? Sam poseł Żalek, utrzymując, że do posłów po prostu od lat zgłaszali się ludzie, którzy twierdzą, że zostali skrzywdzeni. A przecież rolą posła jest wsłuchać się w głos obywateli, a nawet dać im szanse konfrontację z „oprawcą”. Oczywiście sejmowy zespół żadnych wyroków nie wydaje – od tego jest sąd.
Ale tak na marginesie – czy sąd będzie komukolwiek potrzebny? Jeśli mam rację i cała akcja jest tylko po to, by uwiarygodnić opowieść o „układzie deweloperskim”, który winny jest całemu złu, wystarczy jedynie rzucić podejrzenie.
Obrady prowadzone online zza samochodowej kierownicy
Co zarzuca się Wojciechowskiemu? Na pierwszy ogień poszła budowa Hotelu Czarny Potok w Krynicy Zdroju. Jakiś problem miała z nią karczma sąsiadująca z hotelem. szczegółów jednak nie znamy. Miliarder, owszem, został zaproszony na posiedzenie zespołu, który miał się nim zajmować, i nawet je przyjął, ale twierdzi, że był jedynym zainteresowanym.
Posiedzenie odbywało się online, przewodnicząca, która je prowadziła, była lekko rozproszona, bo jakby to powiedzieć, prowadziła w tym czasie samochód, a reszty członków zespołu nie było widać.
Nikt w dodatku nie wyjaśnił, po co całe to posiedzenie i co ma z niego wynikać – skarży się Wojciechowski. Wygląda trochę, jakby samo polowanie na czarownice miało być celem, ale już nie koniecznie „upolowanie” jakiejś. Ważne, jak powiedział poseł Żalek, by rozżaleni wyborcy poczuli się wysłuchani.
Czekam, aż TVP zacznie prowadzić transmisję na żywo z posiedzeń tego zespołu, wtedy będzie już jasne, po co powstał.
No i ciekawa jestem, kto pójdzie na drugi ogień i czy kiedykolwiek zespół zajmie się jakimś innym przedsiębiorcą. Na razie kolejne posiedzenie zaplanowane jest na koniec października i znów jego przedmiotem będzie Józef Wojciechowski, tym razem żale będą wylewać obywatele w związku z inną jego inwestycją we Wrocławiu.