UE zmusza linie lotnicze do latania bez pasażerów. Brzmi jak kiepski żart, ale to prawda
Nikt nie kupił biletu? Restrykcje epidemiczne nie pozwalają na swobodne przemieszczanie się pasażerów z kraju do kraju? Trudno, lecisz na pusto – tak Unia Europejska zaczęła dopingować linie lotnicze do zapełniania opustoszałych przez pandemię lotnisk. Trzeba przyznać, że to osobliwy pomysł na ograniczanie emisji dwutlenku węgla w branży lotniczej.
Potężny ruch na europejskim niebie i ograniczona przepustowość lotnisk zmusiła swego czasu regulatorów do wprowadzenia przepisów, które nakładały na linie lotnicze obowiązek wyciskania portów jak cytryny. W przypadku niewykorzystania co najmniej 80 proc. slotów (czyli przedziałów czasowych, w których samoloty mogą startować lub lądować) przewoźnik mógł je stracić.
Nie trzeba chyba dodawać, że na najbardziej obleganych lotniskach taka sytuacja była katastrofą. Walka toczy się tam o każde prawo do poderwania maszyny z pasa startowego. W czasach przedpandemicznych problem mógłby wydawać się więc wydumany.
Po covidzie wszystko nabiera zupełnie innego wymiaru
W czasie kryzysu wywołanego koronawirusem szybko okazało się, że wypełnienie limitów zaczyna graniczyć z cudem. Komisja Europejska uznała, że mamy do czynienia z siłą wyższą i zniosła stare wymogi. W międzyczasie część przewoźników stanęła na granicy bankructwa, pasażerom odechciało się latać, a bańki turystyczne ograniczyły podróżowanie między kontynentami.
Co w tym momencie zrobili unijni urzędnicy? Pod koniec lipca jak gdyby nigdy nic ogłosili, że skoro jest już po covidzie linie muszą wykorzystywać przynajmniej połowę slotów w okresie od teraz do kwietnia przyszłego roku. W przeciwnym wypadku mogą stracić do nich prawa już w 2022 r. I nic to, że branża przewiduje iż powrót do normalności potrwa w najlepszym wypadku do 2024 r.
Decyzja KE wzburzyła Chińczyków
Branża lotnicza w Państwie Środka wyszła z pandemii obroną ręką. Z najnowszych danych IATA wynika, że w 2020 r. Chiny po raz pierwszy historii stały się największym rynkiem krajowym. W ujęciu regionalnym wygląda to następująco:
- Azja i Pacyfik: 780,7 mln pasażerów, spadek o 53,4 proc. w porównaniu z 2019 r.
- Ameryka Północna: 401,7 mln pasażerów, spadek o 60,8 proc.
- Europa: 389,9 mln pasażerów, spadek o 67,4 proc.
- Ameryka Łacińska: 123,6 mln pasażerów, spadek o 60,6 proc.
- Bliski Wschód: 76,8 mln pasażerów, spadek o 67,6 proc.
- Afryka: 34,3 mln pasażerów, spadek o 65,7 proc.
Chińskie linie będą musiały się chyba zadowolić lataniem po kraju. Europa wciąż podtrzymuje restrykcje wobec podróżnych z innych kontynentów. Wiele wskazuje na to, że chętnych na masowe latanie do Europy po prostu zabraknie. A wtedy China Airlines i reszta zostaną zmuszone do wożenia powietrza byleby tylko zachować prawa do slotów.
Rikke Christensen, wiceprezydent IATA, jest zresztą zdania, że decyzja KE uderzy też w europejskie linie lotnicze. Wskazuje, że są mniej rentowne i elastyczne w porównaniu z amerykańską konkurencją. Swoją drogą łatwo wyobrazić sobie, że wariant Delta po raz kolejny zepchnie walkę z koronawirusem na tory restrykcji i obostrzeń na granicach. A wtedy puste maszyny będzie musiał podrywać w powietrze także Ryanair, Wizzair, PLL LOT czy Lufthansa.
Ale pal licho biznesowe przepychanki. W całej tej historii najbardziej kuriozalne jest co innego.
KE pokazała plan Fit for 55 ograniczający też emisję w lotnictwie
Obciążenie przewoźników opłatami na rzecz uprawnień do emisji CO2 i zmuszenie ich do wykorzystywania zrównoważonego paliwa lotniczego ma sprawić, że latanie stanie się dużo droższe. A co za tym idzie, zniechęci pasażerów do wybierania samolotu jako środka transportu. Analitycy z S&P Global Platts uważają, że jeżeli pakiet klimatyczny wejdzie w życie ceny biletów oferowanych przez lowcosty wzrosną nawet o 100 proc.
Dla eurokratów mam jednak złą wiadomość. samoloty latające bez pasażerów też emitują gazy cieplarniane. I co gorsza, nikt nie ma z tego najmniejszego pożytku.