Nie milkną kontrowersje wokół pakietu propozycji klimatycznych przygotowanych przez Komisję Europejską. Dokumenty dość enigmatycznie podchodzą do wzrostu cen biletów, ale eksperci są przekonani, że ceny tanich biletów pójdą w górę nawet dwukrotnie. Możemy więc zapomnieć o lataniu Ryanairem czy Wizzairem za 100-200 zł w obie strony.
Niedawno przyglądałem się dwóm propozycjom rozporządzeń klimatycznych z pakietu „Fit for 55”, które mocno wstrząsną branżą lotniczą. O ile zostaną oczywiście przyjęte. Pierwsza z nich mówi o konieczności zainwestowania w zrównoważone paliwa lotnicze.
Druga dotyczy cięć bezpłatnych uprawnień do emisji CO2. Obecnie 82 proc. z nich jest dystrybuowanych w ramach bezpłatnego przydziału. Dzięki temu, w przeciwieństwie do wielu branż, lotnictwo nie musi się jakoś bardzo przejmować swoim wpływem na ocieplanie klimatu.
Tanie loty już nie będą tanie
Wzrost kosztów po stronie linii lotniczych odbije się oczywiście na końcowych cenach biletów. Komisja Europejska pisze nieco o kosztach jakie poniosą klienci. Miejscami robi to jednak dość enigmatycznie, zauważając na przykład lakonicznie, że znaczna część kosztów ponoszonych przez operatorów statków powietrznych „prawdopodobnie zostanie przeniesiona na konsumentów końcowych".
Analitycy z S&P Global Platts postanowili oszacować te wpływy nieco dokładniej. I co? I wyszło, że będzie dużo drożej. Szczególnie w przypadku lowcostów.
Proponowany przez Komisję Europejską nowy podatek od tradycyjnego paliwa lotniczego mógłby zwiększyć koszt lotu w obie strony z Paryża do Rzymu o około 35 euro, podwajając koszt tanich biletów
- czytamy
Zamiast 160 zł, zapłacilibyśmy więc 320 zł. Wciąż taniej niż tradycyjnymi liniami, ale granica zaczyna się zacierać. Tym bardziej, że do przelotu Ryanairem musimy przecież doliczyć koszt dojazdu na lotnisko, przedarcia się do centrum miasta z jakiegoś peryferyjnego portu i opłaty za bagaż przekraczający rozmiarami kosmetyczkę.
Z drugiej strony ceny biletów takiego Lotu czy Lufthansy też pójdą w górę więc lowcostom grozi może nie tyle odpływ klientów do konkurencji, co raczej wycofanie się części pasażerów z podróżowania samolotami w ogóle.
KE mówi o tym zresztą wprost, pisząc, że redukcja emisji CO2 nastąpi nie tylko dzięki zmianom technologicznym, ale również poprzez ograniczenie liczby lotów. Bo mniej latania, to mniej zużytego paliwa. Proste.
Samoloty emitują za dużo CO2
Eksperci z S&P Global Platts powołują się na dane brytyjskiego Departamentu ds. Biznesu, Energii i Strategii Przemysłowej dotyczące emisji ekwiwalentu dwutlenku węgla na jeden kilometr:
- Emisje z lotów międzynarodowych do lub z Wielkiej Brytanii - 0,18181 kg (z uwzględnieniem emisji na dużych wysokościach)
- 0,09612 kg CO2e/km (bez uwzględniania)
- samochód z silnikiem diesla - 0,16844 kg
- pociąg na trasie krajowej - 0,03694 kg
- pociąg na trasie międzynarodowej - 0,00497 kg
To właśnie tego typu szacunki stoją za decyzją Unii Europejskie dotyczącą preferowania kolei w miejsce samolotów. Różnice w poziomie emisją są kolosalne.
Lotnictwo jest zaangażowane w dekarbonizację. Nie potrzebujemy przekonywania ani środków karnych, takich jak podatki, aby motywować się do zmian
– narzeka tymczasem Willie Walsh, dyrektor generalny IATA
Ale jest już za późno. Europa postawiła na lataniu krzyżyk. Do masowych podróży samolotem nie będzie powrotu. Czeka nas przesiadka do pociągów, zapewne także likwidacja części mniejszych lotnisk, które przez UE zaczynają być traktowane trochę jak kopalnie węgla. Czyli jak relikt z ubiegłego wieku.