Inflacja w strefie euro znowu się wymknęła spod kontroli i w lutym skoczyła do 5,8 proc. – to najwięcej w 20-letniej historii strefy euro. Analitycy spodziewali się tylko 5,4 proc. Na Litwie jest już bardzo wysoko, na poziomie 13,9 proc., w Estonii jest niewiele lepiej - 12,4 proc. To wszytko wina głównie galopujących cen energii, a to przecież dopiero początek. Dopiero dowiemy się, czym jest prawdziwa inflacja. I będzie bolało.
Dane o inflacji HICP, które w środę opublikował Eurostat, mogą naprawdę przybić, choć to dopiero tzw. szybki szacunek i nie obejmują one wszystkich krajów Unii Europejskiej. Analitycy szacowali, że inflacja w strefie euro wyniesie w lutym 5,4 proc. r/r, tymczasem pomylili się aż o 0,4 pkt. proc. – to dużo.
I to już drugie takie negatywne zaskoczenie. W styczniu inflacja w strefie euro wyniosła 5,1 proc., a analitycy liczyli tylko na 4,4 proc. Najwyższy krajowy odczyt dotyczy Litwy, gdzie inflacją sięgnęła już 13,9 proc. r/r. Za nią jest Estonia - 12,4 proc. i Belgia - 9,6 proc.
A jeszcze w styczniu odczyty dla tych krajów były na poziomie kolejno: 12,3 proc. 11 proc i 8,5 proc.
Na drugim biegunie w lutym są zaś Francja - 4,1 proc., Finlandia i Malta - 4,3 proc. oraz Portugalia - 4,4 proc.
Od razu przypomnę, że odczytów tych nie można bezpośrednio porównywać z tymi podawanymi przez GUS dotyczącymi Polski, bowiem Eurostat stosuje inną metodologię niż GUS. Według GUS inflacja w Polsce w styczniu (ostatnie dostępne dane) wyniosła 9,2 proc., natomiast według Eurostatu było to 8,7 proc.
Ceny energii. To dopiero mały kroczek, szok dopiero przed nami
Ale wracając do rzeczy. Winne kolejnemu niespodziewanemu wyskokowi inflacji są wysokie ceny energii - tempo wzrostu cen w tej kategorii jeszcze mocniej przyspieszyło (31,7 proc. r/r) w porównaniu do stycznia (28,8 proc. r/r.).
Szybciej niż w styczniu rosły też ceny żywności, alkoholu i papierosów(+4,1 proc. wobec 3,5 proc. w styczniu), dóbr przemysłowych (3,0 proc. wobec 2,1 proc.) i usługi (2,5 proc. wobec 2,3 proc.).
A to przecież dopiero początek, bo naprawdę droga energia dopiero przed nami po tym, jak Putin wywrócił stół atakiem na Ukrainę, wystraszył rynki i zmusił Europę do rewolucji energetycznej. Naprawdę solidny skok inflacji zobaczymy pewnie dopiero wiosną.
EBC nic nie zrobi, pora zagryźć zęby
A tymczasem wzrost gospodarczy w strefie euro nie jest dynamiczny. W IV kwartale 2021 roku PKB strefy euro niby wzrósł o 4,6 proc., ale to głównie zasługa niskiej bazy. Kwartał do kwartału dynamika była słaba i wyniosła tylko 0,3 proc. k/k wobec wzrostu o 2,3 proc. k/k odnotowanych kwartał wcześniej.
W dodatku będzie jeszcze niższy z powodu wojny w Ukrainie i sankcji, jakie Europa nakłada na Rosję. A to oznacza, że nie zapowiada się, żeby Europejski Bank Centralny podniósł stopy procentowe, a są one przecież nadal na stopy procentowe na niedodatnich poziomach. Na razie wszystko wskazuje na to, że EBC nie zamierza podejmować jakichkolwiek działań, choć cel inflacyjny dla strefy euro to 2 proc.
A więc Europejczycy muszą zagryźć zęby i przygotować się na to, że prawdziwa drożyzna dopiero przyjdzie.