Szef Tesli obiecał, że w przyszłości akcje jego firmy będą bardziej dostępne dla zwykłych ludzi. Niby nic wielkiego, ale takie słowa podziałały na wyobraźnię graczy giełdowych. W poniedziałek kurs spółki urósł o ponad 8 proc. (Fot. NASA HQ PHOTO/Flickr (CC BY-NC-ND 2.0))

Ogłoszenie tzw. splitu, czyli podziału akcji to jeden z bardziej niezawodnych sposobów, by wywołać chwilową euforię na rynku. Sięgają po niego najczęściej firmy, których wycena waloru robi się tak wysoka, że jego kupno zaczyna nastręczać problemów osobom z ulicy.
Tak jest w tej chwili w przypadku Tesli
Cena akcji producenta elektryków zbliża się do 1100 dol. Oznacza to, że aby zainwestować w spółkę trzeba wyskoczyć z 4,7 tys. zł. Próg wejścia jest więc dość wysoki.
Po splicie wartość samej Tesli nie ulegnie zmianie, bo chociaż wartość pojedynczego waloru spadnie, to liczba akcji się zwiększy. Trudno w tej chwili powiedzieć, jak miałyby wyglądać szczegóły tego podziału. Spekuluje się, że Musk może podzielić akcję na dwadzieścia części.
Do inwestycji w spółkę wystarczyłoby wówczas nieco ponad 50 dol.
Na swoim oficjalnym profilu na Twitterze producent zapowiedział, że ew. podział poprzedzi głosowanie wśród akcjonariuszy na walnym zgromadzeniu.
Głosy ekspertów, jak to w przypadku Tesli bywa, są mocno podzielone. Cześć wskazuje, że firma dalej pompuje balonik i podbija i tak już nierealną wycenę do jeszcze bardziej absurdalnych poziomów.
Z drugiej strony pojawiają się głosy, że to świetny ruch. Dan Ives z firmy inwestycyjnej Wedbush Securities prognozuje, że wartość akcji Tesli może skoczyć o ponad 300 dol. - do 1400 dol. za walor.
Inwestor argumentuje, że marża Tesli rośnie, a otwarcie nowej gigafabryki pod Berlinem zwiększy jej moce produkcyjne.