Przy okazji uchwalania strefy czystego transportu (SCT) w Krakowie padają oskarżenia o podział mieszkańców na tych bogatych i biednych, których nie stać na zmianę środka transportu. Cieszą się za to działacze antysmogowi. Wypatrują kolejnych miast, które zdecydują się na takie rozwiązanie.

Jeszcze w zeszłym roku mogło się wydawać, że strefy czystego transportu zaczną powstawać w polskich miastach, jak grzyby po deszczu. Ale po tym, jak od 1 lipca 2024 r. taka strefa zaczęła funkcjonować w Warszawie (obejmuje ok. 7 proc. powierzchni stolicy), coś się w tej machinie zacięło, a wiatr w żagle poczuli przeciwnicy dzielenia pojazdów na lepsze i gorsze. W Krakowie, gdzie już raz Wojewódzki Sąd Administracyjny unieważnił w całości przepisy organizujące strefę, doszło właśnie do przełamania tego impasu. Tamtejsi radni klepnęli wprowadzenie SCT od 1 stycznia 2026 r.
Bezterminowe zwolnienia będą przysługiwać wszystkim mieszkańcom Krakowa – właścicielom, współwłaścicielom i użytkownikom długoterminowym (leasing, najem, służbowe auta), pod warunkiem wcześniejszej rejestracji pojazdu w systemie Zarządu Transportu Publicznego - informują krakowscy urzędnicy.
Strefy czystego transportu: Kraków podzielony na dwa obozy
Strefy czystego transportu od dawna dzielą Polskę na dwa obozy i tak samo stało się w Krakowie. Jedna strona celuje w zmniejszenie poziomu zanieczyszczeń i poprawę jakości powietrza. Druga z kolei twierdzi, że taki podział samochodów, jakimi jeżdżą, na fajne i niefajne łamie Konstytucję RP i jest atakiem na ich wolność osobistą.
Ruch samochodowy w Krakowie odpowiada za ponad 70 proc. stężeń dwutlenku azotu. Oddychanie powietrzem zanieczyszczonym NO2 zwiększa ryzyko m.in. udarów mózgu, zawałów serca, astmy, ostrych chorób dróg oddechowych i ma negatywny wpływ na rozwój kognitywny dzieci - przekonuje Anna Dworakowską, współzałożycielka i koordynatorka Polskiego Alarmu Smogowego.
Więcej o strefach czystego transportu przeczytasz na Spider’s Web:
Ale po takiej a nie innej decyzji krakowskich radnych - w sieci zawrzało. Internauci piszą o powrocie komuny i przekonują, że to największy cios w najmniej zamożnych mieszkańców stolicy Małopolski.
I co ta wydmuszka, której absolutnie nikt nie będzie weryfikował, ma zmienić w temacie jakości powietrza w naszym mieście? - pyta ironicznie na platformie X pan Michał.
W podobnym tonie wypowiadają się też radni reprezentujący PiS oraz Stowarzyszenie Kraków dla Mieszkańców, którzy chcieli przepchnąć poprawki m.in. ograniczające strefę czystego transportu wyłącznie do Starego Miasta. Ale te propozycje legislacyjne odrzucono.
Uchwały sprzeciwiające się strefie podjęły Rady Dzielnic m.in. Starego Miasta, Grzegórzek, Łagiewnik czy Swoszowic. Przetacza się tu fala manipulacji dotycząca tego projektu, SCT naprawdę nie poprawi jakości powietrza - przekonuje Paweł Momro, mieszkaniec Krakowa, cytowany przez Gazetę Krakowską.
Na celowniku miasta powyżej 100 tys. mieszkańców
Krakowska strefa czystego transportu ma zająć obszar grodu Kraka wewnątrz IV obwodnicy. Wyłączone z tego są takie dzielnice jak m.in. wschodnie tereny historycznej Nowej Huty, Wzgórza Krzesławickie i Swoszowice. Od 1 stycznia 2026 r. do strefy wjadą wyłącznie samochody na benzynę spełniające normy Euro 4 (lub wyprodukowane nie wcześniej niż w 2005 r.) i na olej napędowy z norm Euro 6 (lub wyprodukowane od 2014 r., w przypadku autobusów i ciężarówek - od 2012 r.). Kierowcy spoza Krakowa, których pojazdy nie będą spełniać tych norm strefy czystego transportu, muszą liczyć się z wydatkami i to całkiem sporymi: 2,5 zł za godzinę lub 5 zł za dzień, w 2028 r. te stawki wzrosną do 15 zł za dzień i 500 zł za miesiąc.
Jak przekonuje Aleksander Miszalski, prezydent Krakowa, z konsultacji społecznych, dotyczących strefy czystego transportu, wynikało, że 32 proc. ankietowanych opowiadało się za takim rozwiązaniem, 28 proc. było przeciwnych. Ale największa grupa (40 proc.) swoje stanowisko uzależniało od ostatecznego zakresu tej strefy. Przypomnijmy: nowelizacja ustawy o elektromobilności zakłada utworzenie stref czystego transportu w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców (w naszym kraju jest 37 takich miast), w których przekroczono normy dla dwutlenku azotu.