REKLAMA

Grozi nam paraliż szpitali, szkół, poczty... Rząd sam sobie jest winien

Przyspieszone przez premiera wakacje mogą minąć pod znakiem pracowniczych buntów i protestów. Trudno się dziwić. W dobie wyborczych rozstrzygnięć rząd obiecał jeszcze większe rozdawnictwo niż wcześniej. No to głos zabierają teraz ci, którzy chcą zarabiać lepiej. Po nauczycielach czas na diagnostów laboratoryjnych. Ich strajk może sparaliżować szpitale.

strajk nowe grupy zawodowe
REKLAMA

Polska demokracja ma raptem 30 lat. Jest młoda, potrzebuje jeszcze się wyszumieć. Taka, a nie inna metryka powoduje, że ciągle łasa jest na szybki zysk. Chociaż starsze demokracje tłumaczą, że to ułuda i tak naprawdę liczy się coś więcej, politycy w Polsce od paru lat ścigają się w zawodach w trwonieniu publicznych pieniędzy na przedwyborcze obietnice.

REKLAMA

Aby faktycznie kasa w kieszeni miała wyborczy wpływ ważny był jeszcze element. Trzeba było skończyć z formą polityki znaną jeszcze z lat 90. ubiegłego stulecia. Potrzebne było nowe otwarcie polegające na tym, że ten postulat, na wieść którego wyborcy najszerzej pokażą zęby - trzeba zrealizować. Ot co. I tak właśnie było z programem 500+. Zapisane lekarstwo zadziałało i kuracja trwa do dzisiaj.

Skoro raz się udało, to czemu nie powtórzyć?

Wygranego składu nie ma co zmieniać - to znany slogan trenerów piłkarskich, który doskonale pasuje do innych dziedzin życia, w tym do polityki. Skoro polskiego wyborcę kupiono raz, to co stoi na przeszkodzie, żeby zrobić tak drugi raz? Nic za bardzo odkrywczego. Po prostu konsekwencja, no i bądźmy szczerzy trochę też brak alternatywy.

W kampanii do europarlamentu, która tak naprawdę jest rozgrzewką przed wyborczym starciem szykowanym na jesień, usłyszeliśmy o jednorazowej “trzynastce” dla emerytów i o 500+ na pierwsze dziecko. Klimat psują ciut informacje o nowych podatkach, ozusowaniu umów o dzieło i na zlecenie. Ale co tam, przecież jeszcze są Wiadomości TVP, które coś zaakcentują, coś pominą, dodadzą szczyptę manipulacji i będzie gotowe. Zasięg gwarantuje efekt. Niech się inne “tefałeny” i “polsatowskie” słoneczka schowają.

W tej taktyce jest jedna poważna rysa.

Taktyka nieskomplikowana, ale skuteczna, zwłaszcza gdy konsumpcja wygrywa z trójpodziałem władzy. Ale myliłby się kto, że w ten sposób premier Morawiecki już teraz może się zdrzemnąć i ocknąć nawet w grudniu. Przecież obietnice socjalne zadziałały cztery lata temu, to zadziałają teraz. Nie ma się co męczyć.

Wychodzi jednak na to, że na taką beztroskę rządzący nie będą mogli sobie pozwolić. Bo przecież skoro rząd pokazuje wszem i wobec, że pieniędzy jest na tyle dużo, żeby skierować kolejne miliardy złotych na wyborczy cel, to pewnie nie zabraknie też na lepsze pensje. Zwłaszcza tych, którzy od dawna utyskują na swoje szczupłe apanaże, a kolejni decydenci proszę ich jedynie o zaciskanie zębów. Tylko, że przy takim rządowym rozdawnictwie wszyscy, którzy cierpliwie czekali na swoje od kilku lub nawet kilkunastu lat, nagle poczuli, że ktoś ich lekko nabija w butelkę i powiedzieli gremialne “dość!”.

Strajk, czyli pocztowcy, nauczyciele i diagności laboratoryjni w kolejce.

Tak, rządzącym udało się sprytnie zgasić jeden pożar. Kiedy nauczyciele doszli do wniosku, że skoro jest kasa dla rodziców i emerytów, to pewnie będzie wreszcie na nich. Ale nie przewidzieli posunięć rządu i wybrali zły termin z egzaminami gimnazjalnymi i maturalnymi w tle. Nie mieli szans i przegrali. Drugą szansę będą mieć we wrześniu, na co już szykuje się rząd. Stąd plany włączenia nauczycieli do służby cywilnej.

Zanim premier Morawiecki ze swoją drużyną jeszcze raz postara się ograć nauczycieli, może mieć inny twardy orzech do zgryzienia. I to nie jeden. Nie do końca wiadomo jak skończą się rozmowy Poczty Polskiej z pracownikami, którzy żądają podwyżki po 500 zł brutto dla każdego. A przynajmniej na razie zarząd Poczty specjalnej chęci na takie porozumienie nie wyraża. 

Diagności laboratoryjni: najpierw głodówka, potem L4.

Nauczycieli przed kolejnymi błędami w rozgrywce z rządem przestrzegają lekarze rezydenci, którzy pod koniec 2017 r. podpisali porozumienie z szefem resortu zdrowia. Teraz czują się oszukani. Spór z ministerstwem dotyczy głównie sposobu przeliczania pieniędzy, które powinny być w systemie. Rezydenci na te potrzeby przeliczają obecne PKB, a resort - PKB sprzed 2 lat. Różnica to raptem 10 mld zł. Na razie lekarze rezydenci nie widzą sposobu wyjścia z impasu i na 1 czerwca zapowiadają wielką manifestację. Coraz głośnie też mówią o strajku.

Bardzo możliwe, że nie będzie to jedyna grupa zawodowa w kitlach, która rzuci rządowi “sprawdzam”. Chodzi o diagnostów laboratoryjnych, którzy bacznie obserwują trwającą akcję protestacyjną fizjoterapeutów. Minister diagnostom też miał obiecać lepsze pensje. Ale nie tylko. Mieli mieć bezpłatne specjalizacje. Tymczasem ciągle za szkolenie trwające od 3 do 5 lat płacą z własnej kieszeni i to słono: nawet 20 tys. zł.

Dlatego diagności mają dość i przynajmniej na razie myślą poważnie o głodówce, żeby w ten sposób zwrócić uwagę i polityków i opinii publicznej na swój problem. A co jak taka taktyka nie zadziała? Biorą pod uwagę gremialne przechodzenie na zwolnienie lekarskie. Wtedy szpitalom grozi paraliż.

A może jest inny sposób na wyborcę?

Można psioczyć na taką, a nie inną taktykę rządzących. Jednak przyglądając się poczynaniom opozycji, nie zauważamy większej różnicy. Merytorycznych rozmów brakuje. Nie ma ich o euro (trudno na serio traktować wrzutkę Jarosława Kaczyńskiego o wspólnej walucie), nie ma o zmianach klimatycznym i realnym odwróceniu proporcji w miksie energetycznym. 

REKLAMA

Nie ma, bo dla Polaków ważniejsze jest 500+. Kasa zawsze wygra z nawet najpoważniejszymi rozmowami i ustaleniami? Może i tak. Bo też rola edukacji jest nie do przecenienia. Musimy się tego właściwego tonu dyskusji nauczyć. Tylko w ten sposób możemy zmienić styl debaty politycznej i rozmowy między władzą a obywatelem.

O ile tego w ogóle chcemy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA