Czekacie, aż inflacja spadnie poniżej 10 proc.? Ona już spada i to poniżej 9 proc.
Tak przynajmniej twierdzą analitycy Pekao. Co to w praktyce oznacza? Że RPP zacznie ciąć stopy. Tylko że optymizm, który wiadrami wleje się z początkiem jesieni w serca kredytobiorców, może równie szybko zniknąć na początku przyszłego roku.
Wszyscy trzymali kciuki, żeby inflacja spadła jednak poniżej 10 proc., bo to oznaczałoby, że zgodnie z zapowiedziami prezesa NBP z lipca, RPP rozpocznie obniżanie stóp procentowych. I wiecie co? W tym kontekście 10,1 proc. może rzeczywiście okazać się wartością w praktyce niższą niż 10 proc., bo mimo, że warunek prof. Glapińskiego nie został spełniony, to do tego celu jest już niezwykle blisko i RPP rzeczywiście może odważyć się na pierwszą obniżkę stóp.
Inflacja już spada poniżej 9 proc.
Dopiero co czekaliśmy na wieści, że inflacja spadła w sierpniu poniżej 10 proc., a tu ekonomiści Pekao przekonują, że we wrześniu, czyli już teraz, spada i to nie poniżej 10 proc., ale nawet poniżej 9 proc.
Oczywiście to tylko prognozy, a RPP nie będzie mogła ich zweryfikować przed podjęciem wrześniowej decyzji o poziomie stóp, ale przypomnę, co właściwie w lipcu mówi prezes NBP: otóż sygnalizował obniżanie stóp nie tylko pod warunkiem spadku inflacji poniżej 10 proc., ale również od warunkiem, że będą widoki na jej dalsze hamowanie. Inflacja, nie spadła poniżej 10 proc., ale była blisko, za to widoki, jakie pokazuje Pekao, są więcej niż obiecujące.
A wiecie, dlaczego są takie obiecujące? Wcale nie dlatego, że działania RPP są takie skuteczne, ale przede wszystkim, według Pekao, w walce z inflacją pomógł sam rząd. Jak? Podniósł limit zużycia prądu, poniżej którego obowiązuje niższa, zamrożona cena, dzięki czemu więcej ludzi może płacić niższe rachunki. A na dodatek ta zamrożona cena ma zostać jeszcze obniżona. Ha! I to nawet nie od przyszłego roku, nie od jutra, ale z mocą wsteczną od początku 2023 r., co oznacza, że Kowalski, który łapie się na obniżoną ceną, w kolejnym rozliczeniu rachunków za prąd będzie miał nadpłatę i zwrot. I voila!
Tylko że to koniec dobrych informacji.
Chleb i paliwa nie wróżą dobrze
Bo jednocześnie rząd może za chwilę zrobić coś, co zadziała przeciwnie - znów z powodu decyzji polityków, a nie procesów gospodarczych, inflacja w kolei podskoczy. Tym razem mowa o VAT na żywność. Dziś Polacy korzystają z zerowej stawki i to już od ponad roku. Przyzwyczailiśmy się do tego. Ale decyzja o zerowej stawce VAT na żywność obowiązuje tylko do końca tego roku.
Co się stanie, kiedy VAT znów będzie doliczany do cen żywności? Teoretycznie będzie ona o 5 proc. droższa, a stanowi w koszyku inflacyjnym aż jedną piątą, a to oznacza, że inflacja odpowiednio wzrośnie. A w praktyce, pewnie wzrośnie jeszcze bardziej, bo ekonomiści już przy obniżce VAT wskazywali na ryzyko, że kiedy stawki znów wzrosną, sprzedawcy wykorzystają ten moment, by podnosić ceny na półkach więcej niż tylko o sam VAT. Kto będzie stać przed półką z żółtym serem z kalkulatorem i notatkami z zapisanymi cenami historycznymi, żeby sprawdzić, czy cena rzeczywiście poszła w górę o 5 proc. czy o 10 proc.?
No i kolejny inflacyjny impuls gotowy.
Rząd co prawda opowiada teraz, że zerowy VAT na żywność pewnie przedłuży w przyszłym roku, ale decyzja zapadnie dopiero pod koniec roku, czyli już po wyborach, a w budżecie na przyszły rok taki ubytek w kasie państwa nie jest zaplanowany. A mówimy o 11 mld zł. Żeby było bliżej Kowalskiego dodam, że wychodzi jakieś 80-100 zł mniej w domowym budżecie, jak wyliczył ekonomista Rafał Mundry.
Wróćmy do inflacji. Jeśli RPP nie obniży stóp we wrześniu, na pewno zrobi to w październiku. Ale to nie będzie jeszcze moment, kiedy powinniście otwierać szampana, bo zaliczymy pewnie ze dwie niewielkie obniżki o 0,25 pkt proc. I basta. Bo poza cenami żywności, które dalszy spadek inflacji mogą porządnie przyhamować, jest jeszcze ropa naftowa. A właśnie baryłka Brent jest obecnie najdroższa od połowy listopada 2022 r.
Wojna z inflacją może okazać się wojną pozycyjną na dłuższy czas.