Wiemy, jak kupić tanie bilety lotnicze. W samą porę, bo ceny właśnie wywaliło w kosmos
A przecież nikt w kosmos latać nie chce, większość pasażerów zadawala się wakacjami kilkaset kilometrów od domu. Eksperci z Google przeanalizowali sobie ceny biletów z ostatnich pięciu lat i określili, kiedy można dostać je najtaniej. Przy okazji obalili jeden stary mit i dość precyzyjnie wskazali wyprzedzenie, z jakim należy pomyśleć o rezerwacji lotu. Jest po co kombinować, bo era taniego latania dobiegła końca, o czym dobitnie przypominają nam najnowsze statystyki.
I właśnie od nich zacznijmy. Serwis eSky.pl podsumował tegoroczne wakacje i wyszło mu, że przeciętna cena biletu lotniczego w dwie strony, rezerwowanego za pomocą tej strony, sięgnęła 1150 zł. Dla porównania jeszcze rok temu na urlop i z powrotem można było polecieć za 840 zł.
Przedstawiciele agregatora komentują, że ceny wracają do poziomu sprzed pandemii, bo przewoźnicy nie mają już potrzeby zachęcać pasażerów do latania za pomocą promocji. Szef Ryanaira mówi o tym zresztą wprost.
W eSky.pl liczba rezerwacji od czerwca do sierpnia wzrosła o 43 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Z danych serwisu wynika, że zmienił się profil podróżującego i sposób spędzania wolnego czasu. W podróż najczęściej udają się pary bez dzieci, na wakacjach zamiast 9 dni spędzają równo tydzień i coraz częściej bez udziału biura podróży.
I nie chodzi tylko o zakładania maseczek. Okres wzmożonej liczby zakażeń Covid-19 charakteryzował się w lotnictwie tym, że pasażerowie odkładali plany podróżnicze do samego końca. Obawiali się, że władze kraju, do którego się udają, mogą w ostatniej chwili wprowadzić nowe restrykcje albo w ogóle zamknąć granice przed obcokrajowcami.
Im dalej od zniesienia ograniczeń w podróżowaniu, tym bardziej zachowania podróżnych wracają do czasów sprzed 2020 r.
Google: Tak się załatwia tanie latanie
Eksperci z Google Flights powiedzieliby, że przyspieszenie decyzji o kupnie biletu to niekoniecznie dobra decyzja. Ich analiza dotyczy wprawdzie rynku amerykańskiego, ale wnioski wydają się dość zbieżne z tym, co można zaobserwować gołym okiem u europejskich przewoźników.
We wpisie na blogu Google pisze, że najważniejszy jest moment wyboru terminu rezerwacji. Nie ma tu jednak uniwersalnej recepty - wiele zależy od tego, kiedy zamierzamy udać się w podróż.
I tak w przypadku Bożego Narodzenia najtańsze były bilety kupowane na 22 dni przed odlotem, a niższe ceny można było generalnie złapać od 20 do 88 dni wcześniej. W marcu i kwietniu optymalnym momentem na zerknięcie do ofert był okres między 23 a 59 dniami przed wylotem, a ceny były najniższe dokładnie 38 dni od startu podróży.
W wakacje sytuacja znów się zmienia. W letnie miesiące najlepiej jest rezerwować połączenia od 14 do 44 dni wcześniej, a najniższe średnie ceny występowały zazwyczaj równo trzy tygodnie przed wylotem.
Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku lotów za ocean. Jeżeli Amerykanin chciałby udać się do Europy, Google zaleca mu rezerwowanie lotu 129 dni przed startem, a optymalny przedział na kupno zamyka się w okresie od 50 do 179 dni.
Tanie loty w środy to mit!
Google Flights rozprawił się przy okazji z dość popularnymi stereotypem głoszącym, że najtańsze bilety można dorwać w środku tygodnia. Jasne, w przypadku konkretnych linii, które akurat w dni robocze robią promocję będzie to prawda, ale uśredniając ceny dla całego rynku, teoria nie wytrzymuje starcia z twardymi liczbami.
Z analizy wynika, że ostatnich latach kupowanie biletu we wtorek, środę albo czwartek wiązało się z oszczędnością 1,9 proc. w stosunku do tych samych połączeń, które klienci rezerwowali sobie w weekendy. Większe różnice występują już w przypadku dni samego wylotu. Decydując się na podróż w poniedziałek, wtorek albo środę można ściąć koszty podróży nawet o 20 proc. w porównaniu z sobotą i niedzielą.
Co mógłbym do tego dorzucić od siebie? Chyba tylko tyle, że mając upatrzony konkretny kierunek warto korzystać z alertów cenowych, które są dostępne w serwisach agregujących połączenia lotnicze. Statystyki statystykami, ale prawdziwe perełki trafiają się pasażerom dopiero wtedy, gdy przyciśnięta brakiem popytu na dany lot linia rzuca pulę półdarmowych biletów, byleby tylko nie lecieć samolotem na pusto.