Walka ze smogiem w Polsce to katastrofa. Wymiana kopciuchów? Jaka wymiana?
Wszystkich tych, którzy uważają, że Kraków, zakazując palenia paliwami stałymi, wygonił raz na zawsze smog - czeka wyjątkowo ziemny prysznic. Okazuje się bowiem, że założona i zaplanowana likwidacja „kopciuchów” jest w powijakach i tak naprawdę nie działa.
Krakowski Alarm Smogowy pochylił się nad programem ochrony powietrza dla województwa małopolskiego i doszedł do porażających wniosków. Rozpisany na trzy lata plan redukcji emisji zanieczyszczeń z przestarzałych kotłów na węgiel i drewno zrealizowano zaledwie w 14 proc. Tym samym w całym województwie z około pół miliona kotłów zlikwidowano jedynie 26 tysięcy „kopciuchów”.
Analizując dane Krakowskiego Alarmu Smogowego, można dojść do wniosku, że w stolicy Małopolski pomyśleli, że wprowadzony zakaz dla paliw stałych będzie remedium na całe zło i tak naprawdę nie trzeba robić wiele więcej.
W 15 gminach nie wymieniono żadnego „kopciucha”
Okazuje się wszak, że po dwóch latach trwania programu ochrony powietrza dla tego regionu żadna gmina nie zrealizowała wymaganego celu redukcji emisji pyłu PM10. Co więcej: aż w 15 gminach nie wymieniono ani jednego kotła starej klasy.
„Takie powolne tempo wymiany kotłów jest bardzo niepokojące. Już za trzy lata kopciuchy w Małopolsce staną się nielegalne, tymczasem w większości gmin nie widać zaangażowania w proces wymiany kotłów” - przekonuje Natalia Matyasik z Krakowskiego Alarmu Smogowego.
Doświadczenia z krakowskim smogiem pokazały, że likwidacja kotłów na węgiel i drewno może prowadzić do poprawy jakości powietrza. Niestety cały czas obserwujemy wysokie stężenia pyłów w innych małopolskich miejscowościach, co wpływa na jakość powietrza w samym Krakowie
- wskazuje Matyasik.
W takim tempie Małopolska będzie się dusić jeszcze przez 30 lat
Owszem, w Małopolsce nie brakuje też gmin, które nie muszą ze wstydu chować się za innymi. Pod względem wymiany „kopciuchów” na przykład Wieliczka wykonała plan w 62 proc., w Świątniki Górne - w 54 proc. Ale niestety: to wyjątki jedynie potwierdzające regułę. W ponad połowie gmin w województwie małopolskim zrealizowano mniej niż 15 proc. tego celu.
Tylko w gminach ościennych Krakowa, na 48 500 istniejących kotłów w ciągu ostatnich 4 lat wymieniono tylko około 3 tysiące, a więc 6 proc. Zdaniem przedstawicieli Krakowskiego Alarmu Smogowego przy tak powolnym tempie wymiany pozaklasowych kotłów, małopolskie powietrze będzie zanieczyszczone jeszcze przez ponad 30 lat.
Jeśli w małopolskich gminach tempo wymiany pozaklasowych kotłów na węgiel i drewno nie przyspieszy, to poprawę jakości powietrza zauważy dopiero następne pokolenie mieszkańców województwa
- nie ma cienia wątpliwości Natalia Matyasik.
Gminy muszą liczyć się z dotkliwymi karami
Smogowa dobrowolność jednak nie popłaca. Jak wskazują przedstawiciele Krakowskiego Alarmu Smogowego, brak realizacji programu ochrony powietrza dla całego województwa przez poszczególne gminy może spotkać się z ostrą reakcją Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Chodzi o kary rzędu nawet pół miliona złotych dla jednej gminy. Do października suma takich obciążeń nałożonych przez małopolski WIOŚ to już 750 tys. zł.
„Aby zmobilizować mieszkańców do wymiany „kopciuchów” i zachęcić do stosowania nowoczesnych sposobów ogrzewania, konieczne jest podjęcie przez gminy wielu skoordynowanych działań, ale przede wszystkim mieszkańcy powinni być skutecznie poinformowani o przepisach zawartych w uchwale antysmogowej, o obowiązku wymiany kotłów i o nieuchronności kary” - przekonują przedstawiciele Krakowskiego Alarmu Smogowego.
Ale to nie wszystko. Gminy powinny również odpowiednio promować programy dopłat do wymiany kotłów. W pierwszej kolejności objąć nimi opieką osoby najuboższe i pomóc im przejść przez proces zmiany. Tymczasem obecnie tylko 52 gminy na 182 zaangażowały się w dystrybucję Programu Czyste Powietrze. Nie obejdzie się też bez dokładniejszej prewencji. W egzekwowaniu przepisów z pewnością pomogliby strażnicy miejscy. Tyle że na wszystkie gminy w Małopolsce tylko 43 posiadają taką straż gminną.
Historia sukcesu. Połowicznego
Od września, kiedy w stolicy Małopolski zaczął obowiązywać zakaz palenia w domowych piecach węglem i drewnem, z tygodnia na tydzień grodowi Kraka zaczęła zazdrościć cała Polska. Zielone i żółte oznaczenia na smogowej mapie były miłym odpoczynkiem od bijących po oczach zwykle przy takich okazjach czerwieniach i fioletach.
Kraków stał się antysmogowym wzorem do naśladowania. Nawet w jednym z najbardziej zakopconych miast, jakim jest Rybnik (tylko w tym sezonie grzewczym normy smogowe przekroczone były w tym mieście o ponad 1000 proc.) stolicę Małopolski stawiają za godny przykład do naśladowania. I też się zastanawiają, czy nie iść tą samą ścieżką, skoro są takie efekty.
Małopolska to pionier polskiej walki ze smogiem. Tutaj wszak była przyjęta pierwsza w kraju - w formie prawa miejscowego - uchwała antysmogowa. Już podczas ówczesnych dyskusji w Krakowie sprawę postawiono jasno: walka ze smogiem o tyle ma sens, o ile będzie odbywać się konsekwentnie na wszystkich polach. Niestety, wszystko wskazuje na to, że po paru latach zostały z tego tylko słowa.