Pójdziemy z torbami jak nic. Wrzesień zimny jak diabli, jak za chwilę zrobi się -20 st. C, to leżymy
Rząd ma pecha. Wszyscy modlą się o łagodną zimę, żebyśmy przez gaz i węgiel nie poszli z torbami. A tu przychodzi zimny jak diabli wrzesień i trzeba zacząć grzać. Może i rachunki za energię i ciepło jeszcze nigdy nie były tak wysokie, ale start sezonu trzeba przywitać z przytupem.
Kraków, Olsztyn, Białystok, Warszawa – to tylko niektóre miasta, w których zaczął się już na sezon grzewczy. Przepisy nie wyszczególniają zbytnio terminu jego startu. Nie pada żadna data, nie ma też podanej konkretnej temperatury, od której należy brać pod uwagę włączenie kaloryferów i pieców.
Wedle przepisów sezon grzewczy zaczyna się wtedy, kiedy warunki atmosferyczne nakażą dostarczać ciepło do budynków w trybie ciągłym. Tymczasem pierwszy raz od 14 lat temperatura w pierwszej połowie września przez kilka dni nie potrafiła przebić granicy 10 st. C. Wszystko za sprawą wyżu znad Skandynawii, który ściąga do nas zimne, arktyczne powietrze. I tak może pozostać do końca miesiąca.
Sezon grzewczy, czyli Polacy zaczęli grzać
Przez niskie temperatury w minioną sobotę 17 września pobór gazu przez sieć dystrybucyjną Polskiej Spółki Gazownictwa wzrósł do 191,5 GWh. Jeszcze tydzień wcześniej to było 175,7 GWh. Przy założeniu, że 1 GWh to ok. 1 mln. m sześc. i różnicy na poziomie 15,8 GWh – mówimy o zwiększeniu dobowego zużycia gazu o ponad 15 mln m sześc. gazu.
Od miesięcy coraz mniej gazu zużywa polski przemysł. Jeszcze rok temu to było nawet 180 GWh dziennie. W tym roku spadło do 120 GWh i zaczęło dalej lecieć na łeb i szyje do poziomu ledwo 55 GWh. Wyłącznie Anwilu i Azotów pozwoliło zaoszczędzić początku jakieś 35 GWh, a potem 25 GWh gazu.
Zimą zabraknie węgla, ale też gazu
Kiedy Bogusław Ziętek, szef Sierpnia 80, w kwietniu mówił, że jesienią zacznie brakować węgla, a ten, co będzie dostępny, kosztować może nawet 5000 zł za tonę. Rząd bagatelizował te słowa. Bo to pierwszy raz jakiś związkowiec na głos narzeka? Teraz okazuje się, że te zapowiedzi były prorocze, co fatalnie wróży też dla kolejnych prognoz Ziętka. A ten postanowił ostrzec Polaków przed nadchodzącą zimą.
Z węglem rząd radzi sobie dodatkowymi zakupami m.in. w Kolumbii, Indonezji, Australii, czy RPA. A co z możliwym deficytem gazowym? Polską receptą ma być rurociąg Baltic Pipe, który pełną przepustowość, czyli 10 mld m sześc. gazu ma osiągnąć z początkiem przyszłego roku. PGNiG chce część tego tranzytu wypełnić własnym wydobyciem, na poziomie 3 mld m sześc. Intensywnie rośnie także import LNG.
Tyle że to wciąż za mało, żeby zabezpieczyć się na zimę.