REKLAMA

Sankcje na rosyjską ropę wprowadzają się same. Włoski koncern naftowy mówi: stop

Rosja dawno przeszła z fazy agresji wojskowej na Ukrainę do fazy regularnej operacji terrorystycznej wymierzonej w zastraszanie i zabijanie ludności. Nie przekonuje to jednak rządu w Berlinie do wprowadzenia dalej idących sankcji wobec reżimu w Moskwie, takich jak unijne embargo na import rosyjskiej ropy. Nie czekając na decyzje polityków, europejskie koncerny paliwowe same rezygnują z zakupu ropy z Rosji. Najpierw zrobił to brytyjsko-holenderski Shell oraz brytyjski BP, a teraz włoski koncern ENI. (Fot. ENI)

Ban na ropę z Rosji. Włoski państwowy koncern mówi: stop
REKLAMA

Włoski gigant naftowy ogłosił w czwartek, że całkowicie wstrzymuje zakup ropy oraz produktów ropopochodnych z Rosji. Eni zawiesza podpisywanie nowych kontraktów związanych z zakupami ropy i produktów naftowych z Rosji – oświadczyła spółka.

REKLAMA

W oświadczeniu przesłanym S&P Global Commodity Insights koncern zaznacza, że w pełni uszanuje każdą decyzję, która zostanie podjęta przez instytucje europejskie i włoskie w kwestii zakupów surowców energetycznych z Rosji.

Czy decyzja włoskiego giganta paliwowego, który wcześniej nie miał problemu z uczestnictwem w konsorcjum budującym Nord Stream, jest podyktowana względami etycznymi? Nie możemy tego wykluczyć, ale jak wskazuje Wojciech Jakóbik, szef serwisu BizesAlert, włosi nie mogą znaleźć klientów pomimo braku embarga. Rosyjska ropa stała się trędowata – ocenia.

Embargo USA na ropę robi presję

Zakup ropy z Rosji w czasie prowadzonego przez Rosjan ludobójstwa na Ukrainie staje się olbrzymim obciążeniem wizerunkowym dla zachodnich koncernów, o czym ostatnio dotkliwie przekonał się Shell. Gdy media obiegła informacja, że koncern kupił 100 tys. ton ropy z Rosji, skuszony olbrzymim rabatem, pojawiły się masowe oskarżenia o wspieranie petrodolarami machiny wojennej Putina, więc firma musiała szybko przeprosić i obiecać, że więcej rosyjskiej ropy nie kupi. Taką samą decyzję podjął koncern BP.

Zakaz importu rosyjskich surowców energetycznych we wtorek ogłosiły już Stany Zjednoczone. To fatalna wiadomość dla reżimu na Kremlu nie tylko ze względu na utratę około 8 proc. gigantycznego rynku ropy w tym kraju. Decyzja administracji Joe Bidena wytworzyła też potężną presję na rezygnację z zakupów ropy przez sojuszników USA oraz światowe koncerny petrochemiczne.

Losy unijnego embarga na ropę z Rosji wciąż są niepewne, ale jeśli rosyjska armia swoimi niekończącymi się okrucieństwami w Ukrainie złamie opór przeciwników tego rozwiązania, będzie to miało fatalne skutki dla Rosji. Jak szacuje Polski Instytut Ekonomiczny, wprowadzenie embarga na import ropy z Rosji do Unii Europejskiej oznaczałoby spadek wpływów do rosyjskiego budżetu o około 51 mld dol. To dziesięć razy więcej niż spadek wpływów, jaki może nastąpić po amerykańskim i brytyjskim embargu na ropę z Rosji.

Gospodarka rosyjska, która jest oparta głównie na eksporcie surowców energetycznych z przemysłem uzależnionym od zachodnich inwestycji i technologii, przeżywa kryzys o kolosalnych rozmiarach. Tempo i skala upadku ekonomicznego Rosji są tak wielkie, że kwestią nie jest czy, lecz kiedy nastąpi niewypłacalność tego państwa. Kreml już przestał udawać, że nic się takiego nie dzieje, bo w czwartek wydał komunikat, w którym napisał, że gospodarka przeżywa szok wywołana bezprecedensową wojną ekonomiczną.

Ropa na morzu szuka nabywców

Wprowadzony z dnia na dzień zakaz importu rosyjskiej ropy do Stanów Zjednoczonych sprawił, że wypełnione nią tankowce zostały na środku mórz i oceanów bez celu podróży. Do amerykańskich portów już nie mogą zawinąć, a znalezienie nowych odbiorców może okazać się trudne.

Chodzi o olbrzymie ilości tego surowca, bo Rosja dziennie eksportowała około siedmiu milionów baryłek ropy. Według cytowanych przez Reutersa ekspertów w chwili ogłaszania przez Biały Dom sankcji do USA zmierzało 26 tankowców, wiozących około 3,2 mln baryłek ropy. Według banku inwestycyjnego JP Morgan około 70 proc. rosyjskiej ropy, która jest transportowana drogą morską, może mieć problemy ze znalezieniem odbiorców.

REKLAMA

To właśnie ten nagły wzrost ilości ropy na rynku, którą trzeba pilnie gdzieś sprzedać może częściowo tłumaczyć spadek ceny tego surowca na światowych rynkach. Za baryłkę ropy Brent płaci się obecnie około 116 dolarów, podczas gdy na początku tygodnia cena dobijała do 130 dolarów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA