REKLAMA

Nowe opłaty i podatki uderzą w polskich kierowców. A jeszcze ostrzejsze przepisy szykuje UE

To jeszcze nie jest ostateczne ustalenie przepisów, a jedynie ustalenia Komisji Europejskiej. Ale i tak mocno zawrzało po tym, jak zaproponowano koniec nowych samochodów napędzanych benzyną lub olejem napędowym od 2035 r. Ekolodzy i tak kręcą nosem na część zapisów dotyczących nowych ciężarówek. A jakby tego było mało, to w Polsce na kierowców najprawdopodobniej czeka niemiła niespodzianka. Chodzi o opłatę rejestracyjną, uzależnioną od poziomu emisji danego auta i podatek nałożony na posiadaczy pojazdów.

Nowe opłaty i podatki uderzą w polskich kierowców. A jeszcze ostrzejsze przepisy szykuje Bruksela
REKLAMA

Elektryki to wciąż priorytet w UE. Bruksela chce przejść na pojazdy elektryczne i biorąc w ten sposób emisje z transportu na krótką smycz ma też zamiar przy okazji efektywniej walczyć ze zmianami klimatu. Stąd propozycja, żeby od 2035 r. nowe samochody nie były napędzane ani benzyną, ani dieslem.

REKLAMA

Z kolei auta sprzedawane po 2030 r. powinny mieć zmniejszoną emisję o 55 proc. w stosunku do poziomów z 2021 r. (wcześniej mówiono o 37,5 proc.). Holenderski eurodeputowany Jan Huitema z grupy Renew Europe, który jest głównym negocjatorem tych regulacji w Parlamencie Europejskim, przyznał , że kluczowe będzie również wprowadzenie bardziej przystępnych cenowo pojazdów elektrycznych dla konsumentów. I wskazał:

KE jednocześnie zostawia otwartą furtkę dla małych producentów, produkujących mniej niż 10 tys. pojazdów rocznie. Oni będą mogli jeszcze wynegocjować słabsze cele do 2036 r.

Samochody spalinowe, czyli nowe ciężarówki mogą truć dłużej

Najwięcej kontrowersji wzbudza propozycja KE dotycząca pojazdów ciężarowych. W 2040 r. średni poziom emisji CO2 z nowych ciężarówek ma być obniżony o 90 proc. w porównaniu do lat 2019-2020. Ekolodzy i działacze klimatyczni zwracają uwagę, że przez takie zapisy UE najprawdopodobniej nie będzie w stanie spełnić własnych celów klimatycznych na 2050 r.

W 2030 r. producenci ciężarówek musieliby zmniejszyć średnią emisję CO2 z nowych pojazdów tylko o 45 proc. porównaniu z poziomami z lat 2019-2020. Z kolei w 2035 r. wyznaczono próg redukcji na 65 proc. KE proponuje też, żeby do 2030 r. zelektryfikować wszystkie autobusy miejskie. Nie zaproponowano jednak podobnej daty dla autokarów.

Transport & Environment uważa proponowany obecnie cel redukcji emisji CO2 o 90 proc. dla producentów ciężarówek praktycznie gwarantuje, że pojazdy z silnikiem wysokoprężnym będą jeździć po drogach jeszcze dekadę później, czyli w 2050 r. I tym samym proponuje wyznaczyć termin zerowej emisji na 2035 r.

Nowy podatek dla polskich kierowców

REKLAMA

Propozycja KE w takim kształcie może być jeszcze wielokrotnie zmieniana. Szykuje się więc batalia o ostateczny kształt dekarbonizacji unijnego transportu. Niestety, ale wychodzi na to, że niezależnie od ostatecznych ustaleń w tej sprawie, polscy kierowcy i tak za chwilę nie będą mieli powodów do radości. Bo rząd chce zrealizować kolejny kamień milowy, którego realizacja uwolni pieniądze z KPO. O co chodzi? O nową opłatę rejestracyjną, która ma być związana z emisyjnością danego auta. Ma być na tyle wysoka, żeby – jak pisze auto-swiat.pl – z polskich ulic jak najszybciej wyeliminować najstarsze samochody.

Nowa opłata rejestracyjna, zwana potocznie podatkiem od emisji, ma zacząć obowiązywać najpóźniej pod koniec 2024 r. Jej wysokość zależeć będzie albo od poziomu emisji CO2 albo od poziomu emisji tlenków azotu. Najprawdopodobniej będzie tym wyższa, im starszy jest samochód. Ale to nie wszystko. Rząd ma też pracować nad specjalnym podatkiem dla posiadaczy pojazdów. I też ma panować zasada, że wysokość daniny będzie skorelowana z klasą emisji spalin. Dzięki temu e-auta mają stać się finansową alternatywą dla samochodów spalinowych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA