Ryanair już nie chce Boeingów 737 Max. O'Leary: teraz rozumiem czemu wasi klienci wolą Airbusa
Michael O'Leary wie, co powiedzieć, żeby zapiekło. Ryanair długimi miesiącami negocjował ogromne zamówienie na nowe Boeingi 737 Max, a Irlandczyk nie mógł się ich nachwalić. I nagle stwierdził: to dla nas za drogo, już wiem, czemu uciekają od was klienci. (fot: World Travel & Tourism Council/flickr.com/CC BY 2.0)
Szefowi Ryanair zakup Boeingów nie odwidział się oczywiście tak po prostu. W zasadzie trudno powiedzieć, czy wciąż nie rozważa włączenia ich do swojej floty. Sęk w tym, że Amerykanie chcą zdaniem przewoźnika zbyt dużo pieniędzy. A to właśnie niska cena, obok zachwalanej przez O'Leary'ego pojemności i spalania, była jednym z głównych argumentów przemawiających za 737 Max.
Przypomnijmy, że lowcost złożył zamówienie u Boeinga na 210 maszyn. Kilkanaście z nich zostało już dostarczonych. W trakcie pandemii Irlandczycy wpadli jednak na jeszcze lepszy pomysł: skoro wszyscy tną budżety i pozbywają się samolotów, to skorzystajmy z okazji i dokupmy następną setkę 737 Maxów.
Początkowo wydawało się, że O'Leary trafił w dziesiątkę
Do siedziby amerykańskiego producenta spływały kolejne pisma z rezygnacjami z rezerwacji. Duży kontrakt z Ryanairem mógłby mocno podreperować budżet i przy okazji uwiarygodnić maxy w oczach innych klientów (samoloty były wtedy w trakcie procedur certyfikacyjnych).
Rozmowy ciągnęły się jednak co najmniej od końcówki ubiegłego roku. Boeing w tym czasie obrósł w piórka. Maxy zostały dopuszczone do latania prawie na całym świecie (z dużych rynków pozostały tylko Chiny), a przewoźnicy skwapliwie z tego korzystają. I wygląda na to, że popandemiczne odbicie sprawiło, że producent usztywnił stanowisko w negocjacjach z Ryanairem.
W komunikacie prasowym O'Leary pisze, że jego firma jest "niezwykle rozczarowana brakiem porozumienia". Szef Ryanaira uszczypliwie dodaje, że Boeing ma" bardziej optymistyczne spojrzenie na ceny samolotów", a lowcost już teraz ma wystarczająco dużo samolotów i zamówień, by poradzić sobie ze wzrostem ruchu pasażerskiego.
W ciągu pięciu lat flota Ryanaira ma liczyć 600 maszyn
No i na końcu wisienka na torcie. Zdaniem Irlandczyka postawa Boeinga może tłumaczyć, dlaczego w ostatnich tygodniach główni klienci Amerykanów jak Delta i Jet2, składali nowe zamówienia w Airbusie.
Czy Ryanair grozi w taki zawoalowany sposób, że przeniesie się ze swoimi pieniędzmi do największego europejskiego dostarczyciela samolotów? Być może. A może to tylko gra, w którą lowcost chce wciągnąć obu producentów. W Europie poza Ryanairem tylko Wizzair może pochwalić się podobnym zapasem gotówki. Reszta linii lotniczych jedzie na oparach.
Węgrzy to zupełnie inna, dużo mniejsza skala działalności. O'Leary stał się w ten sposób głównym rozgrywającym na rynku. Może pozwolić sobie na niezbyt uprzejme komentarze i złośliwości. Bo producenci samolotów i tak muszą zabiegać o jego względy.