REKLAMA

Ryanair wie, jak skłonić pasażerów do latania Boeingiem 737 Max. Nie myślcie, że po dobroci

Wraz z powrotem Boeinga 737 Max do latania, odżywają obawy części pasażerów. Jak reagują na nie linie lotnicze? Ryanair uznał, że fobie klientów go nie obchodzą i w razie wylosowania maxa nie zamierza oddawać pieniędzy.

Boeing 737 Max w Ryanairze. Przewoźnik wie, jak skłonić pasażerów do latania tą maszyną
REKLAMA

Na powrót 737 Max linie lotnicze czekały od ponad 20 miesięcy. Mniej więcej tyle czasu minęło bowiem od decyzji o uziemieniu maxów podjętej po dwóch wielkich katastrofach z jego udziałem. Łącznie zginęło w nich 346 osób.

REKLAMA

W tym czasie pracownicy Boeinga wprowadzili zmiany w projekcie maszyny i pogmerali w oprogramowaniu. W efekcie Federalna Administracja Lotnictwa USA dopuściła pechowy samolot do wykonywania lotów komercyjnych. Podobna decyzja spodziewana jest lada chwila ze strony Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego. Część przewoźników zdążyła nawet zadeklarować, że pierwsze loty 737 Max pasażerowie odbędą już tej zimy.

Leć i płacz, czyli metoda Ryanaira

Wraz z powrotem „złotego dziecka Boeinga” w przestworza powraca jednak problem braku zaufania ze strony części klientów linii lotniczych. Przypomnijmy, że swego czasu producent wysłał nawet do przewoźników dokumenty, instruujące, w jaki sposób uspokajać pasażerów, którzy wpadają w panikę na myśl o locie maxem. Wśród rekomendowanych trików znalazły się m.in. socjotechniczne sztuczki stosowane przez stewardessy w trakcie turbulencji.

Jeden z największych odbiorców 737 Max – Ryanair – uznał, że zastosuje własną metodę. Irlandczycy (jak wiele linii) informują pasażerów o wyborze modelu samoloty w ostatniej chwili – na dzień przed wylotem. W stanowisku przesłanym organizacji konsumenckiej Which? przewoźnik stwierdził również, że nie będzie proponował alternatywnych lotów bądź tras klientom, którzy boją się latać maxami.

Zapłaciłeś? Musisz lecieć, chyba, że nie zależy ci na pieniądzach. Klient nie ma w tym wypadku zbyt dużego wyboru. No, chyba, że od perspektywy straty pieniędzy silniejszy okaże się lęk przed wejściem na pokład nowego Boeinga.

Nie wszyscy stosują jednak tak bezwzględną politykę

Biuro turystyczne TUI deklaruje w tym czasie, że ma zamiar szukać „najlepszego sposobu informowania klientów” o ewentualnym „ryzyku” związanym z obsługą ich połączenia przez 737 Max. Ci pasażerowie, którzy rozmyślą się na wieść o locie maxem, mają dostać możliwość bezpłatnej zmiany rezerwacji.  

REKLAMA

W podobny sposób TUI zachowuje się dzisiaj wobec lotów Boeingiem 787 Dreamliner, które były uziemione przez pewien czas ze względu na problemy z akumulatorami.  

Pytanie o politykę wobec 737 Max wysłaliśmy do biura prasowego PLL LOT. Do momentu publikacji nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA