Uber od dawna odgrażał się, że nie jest zwykłą aplikacją do zamawiania samochodów z niezależnymi przedsiębiorcami za kierownicą. O nie. Miał zamiar stać się organizatorem całej naszej podróży od punktu A do punktu B. No i chce teraz nie tylko zawozić pasażerów na lotniska, ale też załatwiać im bilety na samolot. A wiecie, kto tam na niego czeka, prawda? Ryanair, czyli linia, która bardzo nie lubi, jak ktoś sprzedaje bilety za jej plecami.
Uber wraca do swoich starych planów. O staniu się super-aplikacją prezes spółki Dara Khosrowshahi przebąkiwał już w 2018 r. Później przyszła jednak pandemia i ambitne założenia trzeba było odłożyć na półkę. Platforma walczyła o życie, wyrzucała kierowców, cięła nierentowne biznesy, rozwijała za to dostawy jedzenia.
Teraz irańsko-amerykański biznesmen może odkurzyć swoje marzenia. Rok 2022 może być dla jego spółki pod wieloma względami przełomowy. W którą stronę, to się okaże. Na razie wiemy tyle, że Uber rozwinie wachlarz usług do poziomu nieosiągalnego dla większości operatorów.
Stojąc na progu domu, będziemy mogli otworzyć aplikację i zamówić taksówkę na lotnisko. W czasie oczekiwania, nie wychodząc z apki Ubera będzie można przejrzeć sobie ceny biletów lotniczych i zarezerwować podróż. A po wylądowaniu na miejscu... znowu zamówić podwózkę samochodem oklejonym logo amerykańskiego startupu. Wprost do hotelu.
UberApp, czyli podróżuj z Uberem
Przymiarki do stania się superaplikacją Uber miał oczywiście już wcześniej. W Polsce udało się zintegrować z aplikacją wyłącznie wynajem hulajnóg na minuty i dostawy jedzenia, ale jesteśmy pod tym względem dość początkującym rynkiem.
Amerykanie mają w portfolio takie usługi jak rezerwacja łodzi (UberBoat), skuterów i rowerów elektrycznych. W Wielkiej Brytanii Uber przymierza się w tym roku do zaimplementowania funkcji pozwalającej kupić bilet na kolej albo autokar. No i zaklepać sobie miejsce na pokładzie samolotu.
To ostatnie wydaje mi się najbardziej kontrowersyjne. Dara Khosrowshahi zbyt wiele niestety nie zdradził. Uber twierdzi, że planuje współpracować z zewnętrznymi firmami zajmującymi się rezerwacją. Co to oznacza w przypadku branży lotniczej? Przewoźnicy nie przepadają zbytnio za platformami, które agregują połączenia z całego świata, wskazują najtańsze opcje, a potem za swoim pośrednictwem załatwiają bilety.
Największym a przynajmniej najgłośniejszym wrogiem takiego rozwiązania jest szef Grupy Ryanair Michael O'Leary.
We wrześniu 2020 r. menedżer lowcostu stworzył sobie czarną listę pośredników. Znalazły się na niej takie strony jak eDreams, On the Beach, Lastminute.com, Kiwi, com i Opodo, a z bardziej znanych polskim klientom - Esky.pl i Fru.pl.
O'Leary dał do zrozumienia, że w przypadku korzystania z usług takich firm, może pojawić się problem z ewentualnym zwrotem pieniędzy. Ryanair zalał też sieć grafikami, pokazującymi, że klienci takich agregatorów przepłacają nawet po 20-30 proc. w porównaniu z kupnem tego samego biletu bezpośrednio na witrynie lub w aplikacji przewoźnika.
Jak myślicie, jak Irlandczycy zareagowaliby, gdyby Uber wszedł w kooperację z jednym z takich agregatorów? Mam dziwne wrażenie, że O'Leary toczyłby pianę i w swoim stylu spuentował działalność Amerykanów. Ale by się działo!