Ambitny plan PGNiG nie wypalił. Na przyłącze gazowe przed końcem zimy nie masz co liczyć
Mogło się wydawać, że Magda i Dawid z trójką dzieci z Siemianowic Śląskich mają sporego pecha bo muszą czekać na przyłącze gazowe do nowego domu nawet rok z okładem. Ale teraz okazuje się, że nic podobnego i śląska rodzina nie jest w żadnym wypadku jakimś wyjątkiem. Gazownicy przyznają, że przy wyjątkowo dobrych wiatrach trzeba czekać ponad 4 miesiące. No chyba, że sprawa jest bardziej skomplikowana, wtedy okres oczekiwania na gaz trwa co najmniej dwa razy dłużej.
Przyłącze gazowe to usługa megadeficytowa. Magda z Dawidem z trójką dzieci z Siemianowic Śląskich na zakup 90-metrowego domu za ok. 500 tys. zł zdecydowali się jeszcze przed wywołaną przez Rosję wojną. Deweloper obiecał oddanie budynku do użytku pod koniec 2022 r. i z umowy się wywiązał. Rodzina już miała przygotowywać się do wyczekiwanej i wymarzonej przeprowadzki, ale napotkali na przeszkodę, przez którą w domu jeszcze nie zamieszkają przez ponad rok.
Małżeństwo z Siemianowic Śląskich uważa, że ma wyjątkowego pecha, nie wiedzą do końca co z tym zrobić i czy da się jednak realizację nowego przyłącza gazowego chociaż trochę przyspieszyć. Ale okazuje się, że ten problem wcale nie dotyczy tylko i wyłącznie ich, a bardziej całego kraju.
Przyłącze gazowe: wszyscy muszą swoje odczekać
Opisując historię Magdy i Dawida i ich nowego domu, który na przyłącze gazowe musi poczekać rok z okładem, zapytaliśmy Polską Spółkę Gazownictwa (PSG), należącą do PGNiG, o to jaki obecnie jest średni okres oczekiwania na przyłącze gazowe i czym to jest spowodowane. I właśnie dostaliśmy odpowiedzi. Wynika z nich, że na nowe przyłącze gazowe w Polsce zawsze swoje trzeba odczekać. Albo wszystko idzie zgodnie z planem i wtedy wystarczą ponad cztery miesiące. Albo jak sprawa się jednak nieco komplikuje - to czas czekania na gazowników wydłuża się dwukrotnie.
To czas średni. Przykład małżeństwa z Siemianowic Śląskich pokazuje, że oczekiwanie ponad roku na przyłączenie do sieci gazowej też nie jest czymś w Polsce szczególnie wyjątkowym.
Gazownicy mają listę biurokratycznych wymogów
Jakie są tego powody? Wydawać by się mogło, że w dobie kryzysu energetycznego, kiedy cała Polska martwi się, czym będzie palić w domach zimą, wszelkie procedury powinny być maksymalnie uproszczone i skrócone. Ale gazowników to najwyraźniej nie dotyczy. Mają za sobą całą listę argumentów. Najpierw chodzi o uzgodnienia na etapie dokumentacji projektowej. Trzeba zapewnić obsługę geodezyjną projektu, ustalić stan prawny nieruchomości czy dokonać wymaganych uzgodnień na właściwej terytorialnie naradzie koordynacyjnej.
Polska Spółka Gazownictwa ma też biurokratyczną drogę na etapie prowadzenia robót budowlano-montażowych. Chodzi o wykonanie wszelkich prac przygotowawczych i porządkowych, zapewnienie i wykonania obsługi geodezyjnej budowy, a także zagwarantowanie nadzorów pełnionych przez zarządców infrastruktury nad robotami wykonywanymi w pobliżu lub na skrzyżowaniach z tą infrastrukturą. Tak naprawdę więc nic się szczególnego nie stało. A okres oczekiwania na nowe przyłącze gazowe wydłuża się wyłącznie przez wymogi biurokratyczne.
To nie biurokracja gazowa, to brak kasy
Ale czy tylko o papierologię tutaj chodzi? Nie do końca. Przecież już na początku roku PSG informowała o wstrzymaniu podpisywanie nowych umów na przyłącza gazowe. Tylko z jednego powodu, czyli przez brak pieniędzy.
Eksperci zwracali przy tej okazji uwagę, że to potężny cios w program Czyste Powietrze.
W styczniu 2022 r. przedstawiciele PSG i PGNiG pracowali nad rozwiązaniami, które pozwolą zwiększyć możliwości inwestycyjne spółki i kontynuować proces przyłączania klientów do sieci dystrybucyjnej. Ale z odpowiedzi PSG na nasze pytania wychodzi, że na razie im się nie udało.