Równo 10 proc. - takie odsetki od kapitału Credit Agricole oferuje klientom, którzy zdecydują się na założenie lokaty. Francuski bank przebił w ten sposób propozycje wszystkich konkurentów mimo tego, że niskie oprocentowanie dawno przeszło do historii.
Pamiętacie jeszcze, jak Jarosław Kaczyński grzmiał, że banki powinny oferować Polakom co najmniej 7-8 proc. odsetek od kapitału? Teraz prezes PiS na nikogo krzyczeć już nie musi. Proces podwyżek oprocentowania trwał co prawda długie miesiące, inflacja też zdążyła do tej pory mocno pójść w górę, ale zakładany próg udało się osiągnąć. W przypadku niektórych banków nawet z nawiązką.
Oprocentowanie lokat przekracza już 8 proc.
Nieznacznie, choć z jednym wyjątkiem. Credit Agricole od 21 grudnia umożliwia założenie lokaty mobilnej na 10 proc. w skali roku. Haczyk? Z oferty można skorzystać tylko raz, będąc nowym klientem. Depozyt musi przeleżeć na bankowym koncie 180 dni i można go założyć wyłącznie za pomocą aplikacji na smartfony.
I pomysleć, że jeszcze do niedawna liderem na rynku był Inbank, który nowym klientom oferuje 8,5 proc. Za jego plecami mamy Bank Nowy (8,3 proc.), mBank (8,2 proc.), Toyota Bank (8,1 proc.) oraz Bank Ochrony Środowiska (8,01 proc.). Równe 8 proc. kładzie na stół Millennium Bank, VeloBank i ING Bank Śląski.
Średnie oprocentowanie depozytów przekracza dzisiaj 6 proc. W porównaniu z początkiem roku, gdy banki niechętnie podnosiły wysokość odsetek powyżej 3 proc., mamy więc prawdziwą przepaść.
Widać to w zainteresowaniu Polaków depozytami
W ostatnich latach popularność lokat malała, bo niesieni dobrą koniunkturą klienci decydowali się na bardziej ryzykowne formy pomnażania kapitału. Spadki na giełdach, rosnące ryzyko poważnych przecen na rynku mieszkaniowym i coraz bardziej pesymistyczne nastroje konsumenckie skłaniają jednak do wyboru prostych środków. A tak się składa, że lokata obok obligacji skarbu Państwa, to prawdopodobnie najłatwiej dostępny z nich.
„Rzeczpospolita” podsumowała dane Komisji Nadzoru Finansowego i policzyła, że pod koniec października klienci banków trzymali na depozytach terminowych ok. 466 mld zł. To o 97 proc. więcej niż rok wcześniej o tej samej porze.
Dziennik zauważył jednak, że nie wynika to z rosnących oszczędności naszych rodaków. Puchnące depozyty to efekt tego, że klienci zabierają pieniądze z rachunków bieżących. Trudno się temu dziwić – przy przeszło 17 proc. inflacji kasa trzymana na nieoprocentowanych ROR-ach dosłownie topnieje w oczach z każdym miesiącem.