REKLAMA

Boli cię podwyżka składki zdrowotnej? No to mamy dla ciebie jeszcze gorszą wiadomość

Tanio już było. Nie ma się co oszukiwać, na zdrowie będziemy płacić jeszcze więcej. I zabawne jest to, jak bardzo nie zdajemy sobie z tego sprawy. Rząd otwarcie przecież mówi, że w 2027 r. powinniśmy przeznaczać na zdrowie 7 proc. PKB. Skąd weźmie te pieniądze, tego już nie mówi. Mówią za to pracodawcy: trzeba będzie podnieść składkę zdrowotną z 9 proc. nawet do 10,5 proc. To nie żart, naprawdę tak mówią. (Fot.: Gold Picture / Shutterstock.com).

NFZ składka zdrowotna
REKLAMA

Gdy tuż po weekendzie przez Polskę przelewała się awantura o podwyżki dla polityków, do Sejmu trafił projekt ustawy, który może mieć na nas znacznie większy wpływ i to na lata. Chodzi o projekt zakładający, jak w kolejnych latach zwiększać się będą nakłady na zdrowie.

REKLAMA

I niby nie ma w nim nic, czego byśmy dotąd z grubsza nie wiedzieli. W 2023 r. Polska ma przeznaczać na ochronę zdrowia 6 proc. PKB, a w 2017 r. – 7 proc.

Ciekawe jest to, czego jeszcze w tym projekcie nie ma: pomysłu, skąd wziąć te 7 proc. do 2027 r. I tu właśnie robi się ciekawie.

2023 r. w sumie już tuż-tuż, więc nie dałoby się obiecać zwiększenia wydatków do tego poziomu bez wyjaśnienia, skąd wziąć pieniądze. I tu sprawa jest prosta, załatwi to reforma Polskiego Ładu, o którą Polacy biją się z rządem od kilku miesięcy.

Wyższa składka zdrowotna dla przedsiębiorców, którzy dotąd płacili ryczałt i to właściwie symboliczny spowoduje, że do kasy NFZ powinno wpłynąć dodatkowo 12,4 mld zł, a to już 0,5 proc. PKB – wyliczył „Dziennik Gazeta Prawna”.

A ponieważ już teraz na NFZ wydajemy 5,3 proc. PKB, do 6 proc zabraknie tylko 4,6 mld zł. To niewiele dla budżetu, biorąc pod uwagę, że Polski Ład jednocześnie zakłada, że składki zdrowotnej nie będzie można odliczać od podatku, więc i wpływy budżetowe się zwiększą. Budżet dopłaci resztę.

Ale co dalej? Skąd wziąć pieniądze na dalsze podnoszenie wydatków na ochronę zdrowia do 7 proc.? Rząd obiecuje osiągnąć ten poziom, ale ani słowem nie zająknął się o źródłach finansowania, jakby sprawiał wrażenie, że za sześć lat to już nie będzie jego problem. To kolejny rząd będzie musiał się tłumaczyć z tego, że obietnicy nie dotrzymuje albo będzie musiał przeprowadzić niepopularne reformy.

A taką niepopularną reformą będzie kolejne podniesienie składki zdrowotnej, które wydaje się być nieuniknione.

Szykujcie się na podwyżkę do 10,5 proc.

Z symulacji Ministerstwa Finansów wynika, że aby dojść do poziomu 7 proc. PKB w 2027 r., trzeba będzie na zdrowie wyszperać o 30,7 mld zł więcej niż dziś. To sporo. Jeśli ktoś liczy, że rząd będzie te pieniądze przekazywał z własnej kieszeni w ramach dotacji budżetowej, może się przeliczyć. No i małe przypomnienie, rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy, ma tylko to, co zbierze od nas.

Wyjścia właściwie są trzy. Teoretycznie.

Po pierwsze, można trzymać kciuki i liczyć, że uda się jakoś prześlizgnąć, bo wzrost gospodarczy będzie bardzo silny, wzrosną dochody finansów publicznych i władza zdecyduje się dosypywać w ramach dotacji do worka NFZ. To wariant bardzo optymistyczny. Za Chiny w niego nie wierzę.

Druga opcja to podwyżka składki zdrowotnej dla wszystkich, ale żeby za bardzo nas to nie bolało, pojawi się obniżka podatków, która to zrekompensuje. Zabawne, że właśnie taki wybieg ćwiczyliśmy przez lata i Polski Ład właśnie próbuje zaorać taki sposób mieszania w finansach państwa.

Trzecie wyjście to po prostu podwyżka składki zdrowotnej. Zresztą już kilka tygodni temu Ministerstwo Finansów wypuściło taki balonik, mówiąc o podwyżce składki na NFZ z 9 do 10 proc., ale nie skokowo, tylkop albo po 0,25 proc. rocznie przez cztery lata, albo dwa razy po 0,5 proc. 

I ciekawe, że wątek podjęli pracodawcy w postaci Federacji Przedsiębiorców i Pracodawców. Nie, wcale nie krzyczeli, że to skandal, przeciwnie. FPP proponuje podniesienie składki zdrowotnej nawet do 10,5 proc., stopniowo po 0,25 proc. już od 2022 r.

To trudny temat, ale nie można od niego uciekać. Łagodna ścieżka oznaczałaby, że rocznie dla osoby na pensji minimalnej byłoby to 6 zł więcej miesięcznie, a dla tej z przeciętnym wynagrodzeniem nieco ponad dwa razy tyle. To byłoby do akceptacji, jeśli wejdą w życie obniżki obciążeń takie jak w Polskim Ładzie

– mówi DGP Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców i Pracodawców.

A jak już pracodawcy są za podnoszeniem składek, to albo znaczy, że zwariowali, albo naprawdę nie ma innego wyjścia.

Wyższa składka dla seniorów?

No, może jest jedno, ale w sumie też sprowadza się do poniesienia składki zdrowotnej, tylko nie na hura wszystkim jednocześnie, a wraz z wiekiem lub stażem zawodowym. Takie rozwiązanie nazywane ubezpieczeniem pielęgnacyjnym działa np. w Niemczech.

Jest to dodatkowa składka zdrowotna przeznaczona na opiekę na starość. Jej wysokości jest oczywiście uzależniona od zarobków i jest po prostu częścią zwykłej składki zdrowotnej, tyle że rośnie wraz ze starzeniem się pracownika.

REKLAMA

Tak czy inaczej, wkrótce będziemy płacić więcej, więc cieszmy się, póki jest jeszcze tanio.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA