Piłkarze jak górnicy – będą dotowani z budżetu. Rząd tłumaczy, że kluby słabo grają i mało zarabiają
Kompromitująca postawa Legii, Śląska, Rakowa i Pogoni na międzynarodowej arenie została dostrzeżona przez rząd. Kluby piłkarskiej Ekstraklasy zostaną objęte „Programem Wsparcia Mistrzów”, dzięki któremu do kieszeni polskich zespołów powędrują setki milionów złotych. Ba, nasi dzielni pucharowicze dostaną jeszcze dodatkową kasę z budżetu, bo z boisk podnoszą coraz mniej pieniędzy. Też kojarzy wam się to z sytuacją pewnej grupy zawodowej? (fot: Aleksander Tabor/flickr.com/CC BY 2.0)
Polskie kluby w obecnym sezonie nie zarobiły zbyt wiele na premiach, bo (poza Legią) odpadły w fazie eliminacji rozgrywek stworzonych jako puchar-pocieszenia-dla-przegranych-w-innym-pucharze-pocieszenia. Czyli w takim odpowiedniku europejskiej trzeciej ligi, jaką jest Liga Konferencji UEFA.
Taka sytuacja generuje problemy ze spięciem budżetu. Czołowe zespoły Ekstraklasy czasem wpisują sobie potencjalne zyski z gry w pucharach jeszcze zanim do nich przystąpią. Potem rachunki trzeba rewidować, co kończy się wyprzedażą zawodników i innymi nieprzyjemnymi cięciami.
W dodatku kluby wpadają przez to w błędne koło. Ich rozstawienie w eliminacjach zależy od rankingu, na który pracują latami. Jeżeli słabo grają, ranking jest niski i trafiają w eliminacjach na drużyny teoretycznie silniejsze od siebie. Przez to odpadają jeszcze szybciej, a faza grupowa przechodzi im koło nosa wraz z milionami euro, jakie wypłaca za awans europejska federacja.
Ministerstwo Sportu chce tego uniknąć
Interia dowiedziała się, że resort zamierza rekompensować polskim klubom utratę (a właściwie brak zysku) środków z UEFA. W latach 2022-2025 trzy pierwsze drużyny Ekstraklasy i zdobywca Pucharu Polski będą otrzymywać bonusy za niskie rozstawienie. Mamy nawet konkrety.
- Mistrz kraju - 8 mln zł
- Wicemistrz i trzecia drużyna – po
- Zdobywca Pucharu Polski – 6 mln zł
Kolejne przelewy trafią do klubów z racji… udziału w kwalifikacjach. Nie wiem, czy przyświeca temu myśl, że w sporcie liczy się przede wszystkim dobra zabawa, ale uczestnik eliminacji Ligi Mistrzów dostanie 30 mln zł, zespoły walczące o fazę grupową Ligi Europy po 20 mln zł, a zwycięzca Pucharu Polski 25 mln zł. Przez kilka lat polskie kluby dostaną łącznie 300 mln zł! Przypomnijmy – dlatego, że są zbyt słabe, by zarobić te pieniądze na boisku.
Warto w tym miejscu dopisać, że UEFA za awans do Ligi Mistrzów daje ok. 70 mln zł, a kwalifikację do fazy grupowej Ligi Europy wyceniła na 16 mln zł. Do tego dochodzi oczywiście kasa za punkty wywalczone w trakcie rozgrywek. Nie mogę się jednak opędzić od wrażenia, że w niektórych wypadkach państwowa rekompensata może skutecznie wynagrodzić niepowodzenia na boisku. To trochę tak, jakby zasiłek dla bezrobotnych wynosił 4 tys. zł na rękę. Niby można pójść do pracy i zarobić więcej, ale do wysiłku same finanse nas raczej nie zmuszą.
To zresztą nie wszystko. Ministerstwo Sportu chce zachęcić Ekstraklasę do inwestowania w młodzież. Interia pisze, że w 2022 roku wszystkie kluby Ekstraklasy i pierwszej ligi mają dostać granty na stworzenie nowoczesnych centrów badawczo-rozwojowych. Łączny budżet to 150 mln zł – po 6 mln dla elity i po 2 mln dla niższej klasy rozgrywkowej.
Przy dominancie klubów Ekstraklasy oscylującej w granicach 30 mln zł rocznie, to niezła suma. Problem w tym, że piłka nożna to jeden z niewielu całkowicie samofinansujących się sportów zawodowych ze względu na dużą liczbę kibiców i ofiarność prywatnych sponsorów. Kasy więc nie brakuje, ale jest przejadana przez sowicie opłacanych pracowników.
Też narzuca wam się skojarzenie z górnikami?
Poniekąd słusznie. Obie te grupy zawodowe pracują w firmach dotowanych z budżetu. Dlaczego? Bo ich branże nie spinają się finansowo. O jednych i drugich można też z pewnością powiedzieć, że ich żądania płacowe doprowadzają podatników do szewskiej pasji.
Jest jednak kilka różnic. Kopalnie węgla są w dużej mierze nierentowne, bo świat odchodzi od czarnego złota. Nie ma w tym żadnej winy pracowników. Ot, gwałtowne odwrócenie trendu. Kluby piłkarskie mają natomiast kłopoty z dopięciem excela, bo zawodnicy dają ciała na boisku. Pieniądze można podnieść z murawy, ale piłkarze nie potrafią tego zrobić.
Idźmy dalej. Węgiel wciąż jest nam potrzebny, bo z dnia na dzień nie przeskoczymy na odnawialne źródła energii. Piłkę na wysokim poziomie każdy kibic znajdzie, za to gdy zrezygnuje z wizyty na pobliskim stadionie i włączy Ligę Mistrzów.
I wreszcie – patrząc na boiskowe zaangażowanie piłkarzy Ekstraklasy trudno nie odnieść wrażenia, że przedstawiciele obu zawodów nie pracują na chleb równie ciężko.