Super Liga Europy. Gigant finansowy kładzie na stół 5 mld dol. i rozwala europejską piłkę nożną
Ograniczająca także sportowe zyski pandemia tylko przyspieszyła marzenia najpotężniejszych piłkarskich klubów świata, żeby zorganizować bardziej elitarne rozgrywki, czyli Super Ligę Europy. Finansową karuzelą ma zakręcić JPMorgan, ale piłkarskie centrale biją na alarm i grożą bojkotem.
To może być pożegnanie z klubowym formatem piłkarskim, jaki znamy. Do tej pory było wszystko jasne: najlepsi z rozgrywek krajowych spotykają się na europejskim podwórku, gdzie walczą o dodatkowe trofea. Lata mijały, a tak naprawdę zmieniały się tylko nazwy. Puchar Zdobywców Pucharów i Puchar UEFA po metamorfozach stały się Ligą Europejską. Za to najlepsi walczą już nie w Pucharze Europejskich Klubów Mistrzowskich, a w Lidze Mistrzów.
Teraz nadchodzi rewolucja, która ten porządek może wywrócić do góry nogami. Wszystko za sprawą piłkarskiej Super Ligi, w której miałoby startować 12 najpotężniejszych klubów Europy (docelowo 20). Plan finansowy pod to przedsięwzięcie, skreślone na nawet 5 mld dolarów, spisał już JPMorgan.
Super Liga, czyli gruba kasa na stole
O podziale piłkarskiej Europy dodatkowo na wyjątkowych prymusów mówiło się od lat. Najpotężniejsze kluby Starego Kontynentu nie potrafiły się pogodzić z faktem, że kasą m.in. z praw transmisyjnych trzeba też dzielić się z mniejszymi. Teraz, przez pandemię koronawirusa, która mocno nadszarpnęła budżety też największych - temat wraca ze zdwojoną siłą.
Oddzielną od Ligi Mistrzów Super Ligę na razie chce utworzyć 12 zespołów. Chodzi o: Manchester United, Manchester City, Arsenal, Chelsea, Tottenham, Liverpool (Anglia), Real Madryt, Atletico Madryt i FC Barcelona (Hiszpania) oraz AC Milan, Inter i Juventus (Włochy). Zaproszenie do tych intratnych rozgrywek odrzuciły takie potęgi jak PSG, Bayern Monachium, czy Borussia Dortmund.
Na czele Super Ligi stanąć miałby prezes Realu Madryt Florentino Perez. Jego zastępcą zaś byłby Andrea Agnelli, dyrektor Juventusu, który z tego powodu miał w nocy z niedzieli na poniedziałek zrezygnować z prezesury w European Club Association oraz posady w Komitecie Wykonawczym UEFA.
Docelowo Super Liga ma składać się z 20 drużyn, podzielonych na dwie grupy. 15 klubów założycielskich (na razie znanych jest 12) miałoby zagwarantowany co roku start. Pięć pozostałych kwalifikowanych byłoby na podstawie osiągniętych wyników w poprzednim sezonie. Mecze obywałyby się na zasadzie „każdy z każdym” i rozgrywane byłyby - podobnie jak Liga Mistrzów - w środku tygodnia, na zasadzie turniejowej, a nie dwumeczu (mecz - rewanż).
Finansowanie na początku ma zagwarantować JPMorgan. Roczny dochód uczestników Super Ligi wahałby się między 130 a 213 mln funtów. Kluby założycielskie miałyby w sumie dostać na start do podziału kwotę 3,5 mld euro, głównie na zniwelowanie skutków pandemii.
Europa na piłkarskiej wojnie
Ten, kto uważa, że to całe zamieszanie skończy się tylko na nowym podziale kasy - bardzo się myli. Piłkarskie organizacje nie zgadzają się bowiem na taki nowy podział i drużynom, jak i zawodnikom biorącym w tym udział grożą surowymi konsekwencjami.
Wzywamy każdy klub rozważający stowarzyszenie się lub dołączenie do tego przedsięwzięcia, aby natychmiast odejść, zanim zostaną wyrządzone nieodwracalne szkody
- czytamy w liście dyrektora generalnego Premier League Richarda Mastersa do wszystkich 20 drużyn startujących w tych angielskich rozgrywkach, w których celem jest tytuł mistrza Anglii.
Ostrzej na pogłoski o rychłym debiucie nowej Super Ligi zareagowali w FIFA i UEFA. Jak donosi „New York Times” bardzo możliwe, że wszystko skończy się w sądzie. A do czasu rozstrzygnięcia sporu piłkarze startujących w tych rozgrywkach byliby zawieszeni nie tylko z gry w kolejnych czempionatach (świata i Europy), ale też w ligowych, krajowych zmaganiach. Porozumienie może okazać się zdecydowanie zbyt wyboistą drogą, dlatego zakłada się, że Super Liga Europy mogłaby ruszyć już za rok - po tym, jak jej organizatorzy będą wyrzuceni z Ligi Mistrzów.
