Paradoks OZE. Wiatraki i panele słoneczne mogą zniszczyć obszary dzikiej przyrody
Odnawialne źródła energii przyczynią się do dewastacji środowiska? To niestety możliwy scenariusz. Choć OZE często przedstawiane jest jako remedium na dalsze postępowanie zmian klimatu, o jego ciemnych stronach mówi się już zdecydowanie rzadziej.
Zwrot w kierunku energii geotermalnej, słonecznej czy wiatrowej trwa już od kilku lat. Unia Europejska dotuje projekty związane z rozwojem OZE i naciska kraje członkowskie na likwidacje kopalń węgla kamiennego. W rozwój odnawialnych źródeł energii intensywnie inwestują także najwięksi emitenci dwutlenku węgla - Chiny i USA.
Paradoks OZE
Sęk w tym, że choć OZE może wydatnie przyczynić się do ograniczania emisji dwutlenku węgla, budowa infrastruktury dla elektrowni wiatrowych i słonecznych wymaga drążenie ziemi w poszukiwaniu nowych minerałów i metali. Wśród nich znajduje się nikiel, miedź, aluminium, stosowane w energetyce słonecznej ind i tellur czy cynk, tytan i neodym (farmy wiatrowe). Według Banku Światowego zapotrzebowanie na te minerały wzrośnie do 2050 r. o 500 proc.
I to właśnie w tym górnictwie przyszłości tkwi zagrożenie dla naszej planety. Naukowcy z Uniwersytetu w Queensland zdecydowali się na oszacowanie potencjalnych strat. Wychodzi na to, że wydobycie związane z zapotrzebowaniem OZE może przekształcić może 50 milionów km kw. powierzchni ziemi (więcej niż czyli Ameryka Północna i Południowa razem wzięte). Około 82 proc. tych obszarów zawiera materiały potrzebne do produkcji energii odnawialnej.
Problem leży jednak nawet nie tyle w tym, ile terenu trzeba będzie przekopać, by dostać się do kobaltu czy litu potrzebnego do produkcji baterii w samochodach elektrycznych, ale w tym, gdzie owe złoża się znajdują. Dobrać trzeba się będzie między innymi do obszarów chronionych (12 proc. wspomnianej powierzchni), „kluczowych obszarów różnorodności” (7 proc.) i obszarów dzikiej przyrody (14 proc.).
Można założyć, że w niektórych miejscach wydobycie minerałów ze źródeł odnawialnych może spowodować więcej szkód w przyrodzie niż zmiana klimatu, której zapobiega
– konkludują badacze na łamach serwisu Inverse.com
Naukowcy podkreślają, że jeżeli budowa infrastruktury OZE nie będzie przebiegać w sposób odpowiedzialny, może zaszkodzić wielu gatunkom zwierząt i ekosystemom. Przykładem jest region Pilbara leżący w północnej części stanu Australia Zachodnia, który dostarcza połowę światowej produkcji litu.
„Obszar ten został uznany za krajowy ośrodek bioróżnorodności i jest domem dla wielu rodzimych gatunków” – przestrzegają autorzy badania.
Chińska nauczka
Wcześniej przed zagrożeniami płynącymi z bezrozumnego rozwijania OZE przestrzegał think tank Heartland Institute. Twórca raportu Paula Driessen zauważył, że wydobycie pierwiastków potrzebnych do budowy turbin wiatrowych na północy Chin skaziło miejscowe ziemie, rzeki i jeziora.
Brak regulacji dot. pozyskiwania metali ziem rzadkich sprawił, że w wyniku zanieczyszczeń środowiska znacznie wzrosła liczba zachorowań na nowotwory, a władze zostały zmuszone do przenoszenia całych wsi położonych wcześniej w okolicach kopalń.
Obecne operacje wydobywcze mające na celu dostarczanie materiałów na potrzeby dzisiejszej stosunkowo niewielkiej ilości technologii energii odnawialnej - plus baterie do laptopów, smartfonów i samochodów elektrycznych - już powodują trudności w zaopatrzeniu i poważne problemy dla środowiska
- wytyka Driessen