Historyczna przesiadka Brytyjczyków. Z węgla na OZE
Kwartalny raport Imperial College London dla Drax, jednego z największych brytyjskich producentów energii elektrycznej, przynosi sensacyjne doniesienia. Pandemia pomogła Brytyjczykom nieco odwrócić się plecami od węgla i przy okazji bardziej zaufać odnawialnym źródłom energii.
Chociaż cena węgla leci w dół, a Międzynarodowa Agencja Energetyki przekonuje, że z takim spadkiem zapotrzebowania na energię elektryczną mieliśmy ostatni raz do czynienia w czasie II wojny światowej, to jakoś trudno dojrzeć w tym nawet zaczątki jakiej rewolucji energetycznej. Pewnie jak się sytuacja z koronawirusem wreszcie uspokoi - wszystko wróci na ustalone tory. Brytyjczycy pokazują, że tak wcale może nie być i wiatr zmian może powiać znacznie dłużej.
Raport stworzony dla Drax wskazuje, że zapotrzebowanie na energię elektryczną spadło w Wielkiej Brytanii drugim kwartale 2020 r. o 13 proc. Stało się to przy okazji znacznych wzrost odnawialnych źródeł energii przy jednoczesnym spadku emisji dwutlenku węgla o ponad jedną trzecią.
Węgiel traci, OZE rośnie w siłę
Wzrost OZE w czasie pandemii w Wielkiej Brytanii osiąga poziom nawet 40 proc. Zjawisko to obejmuje energię elektryczną wytwarzaną przez turbiny wiatrowe, farmy słoneczne, elektrownie wodne oraz spalanie peletów drzewnych - biomasy. W tym samym czasie, podczas jednego z dłuższych weekendów majowych, intensywność emisji dwutlenku węgla w sieci energetycznej osiągnęła rekordowo niski poziom 21 gramów CO2 na kilowatogodzinę. Porzucenie energetyki konwencjonalnej, uzyskiwanej głównie przez spalanie węgla na rzecz OZE musiało mieć wpływ na cenę energii. I faktycznie miało.
W czasie pandemii COVID-19 zaobserwowano w Wielkiej Brytanii spadek cen rynkowych energii elektrycznej o ponad 40 proc. do 23 funtów za megawatogodzinę. Emisja dwutlenku węgla w systemie elektroenergetycznym spadła z kolei o jedną piątą - do średnio 153 gr węgla na kilowatogodzinę. Eksperci zwracają jednak uwagę, że bez zdecydowanych nakładów finansowych na stały trend raczej nie ma co liczyć.
Aby pomóc krajowi w dalszej dekarbonizacji, konieczne jest, aby elastyczne technologie, które zapewniają energię i stabilność systemu, odgrywały coraz większą rolę w naszej sieci
– przekonuje Dr Iain Staffell z Imperial College London, główny autor raportu.
O przyszłości węgla zdecyduje azjatycki popyt
Shirley Zhang, analityk Wood Mackenzie Ltd. zruca uwagę, że spadek zainteresowania węglem w Stanach Zjednocznych i Europie w pełni wypełnia powiększający się z kolei popyt na „czarne złoto” w Azji.
Przyszłość węgla zależy od azjatyckiego popytu, który wciąż rośnie, i kompensuje spadek z reszty świata w ciągu następnej dekady
– przekonuje Zhang.
W USA Amerykańska Agencja Informacji Energetycznej przewiduje spalenie w tym roku 394 mln ton węgla, obniżając prognozę o 26 proc. w stosunku do prognozy styczniowej. Jednocześnie Agencja zrewidowała swój cel eksportowy o 24 proc. do 64 mln ton. Wszak zgodnie z wcześniejszymi szacunkami letnie zapotrzebowanie na energię elektryczną ma być najniższe od 2009 r. Podobne rzeczy dzieją się w Europie, gdzie w Niemczech, w pierwszych pięciu miesiącach roku węgiel dostarczał ok. 20 proc. energii, w porównaniu z 31 proc. rok wcześniej.
W odwrotnym kierunku podąża Azja. Według IHS Markit udział tego kontynentu w całkowitym globalnym zapotrzebowaniu na węgiel wzrośnie z obecnych 77 proc. do około 81 proc. do 2030 r. I co najważniejsze: dla Chin, które spalają i wydobywają ok połowy węgla na świecie, energia z „czarnego złota” jest kluczem do zdrowia gospodarczego. Przemysł węglowy wszak zatrudnia tam w sumie 3,5 mln ludzi.