Rewolucja w polskiej energetyce. Górnicy nie otrząsną się z szoku, który zafunduje im rząd
Trzeba mieć nadzieję, że górnicy nie śledzą Międzynarodowego Szczytu Klimatycznego Togetair 2022. Bo gdyby usłyszeli, co mówi wiceminister klimatu i środowiska, od razu sięgnęliby po opony i zapalniczki. Okazuje się bowiem, że naszą transformację energetyczną mamy opierać na OZE. O koniecznym przedłużaniu żywota kopalni i większym wydobyciu węgla – nie padło za to ani jedno słowo.
Rosyjska agresja na Ukrainę stała się katalizatorem zmian energetycznych. Ograniczenie importu węglowodorów z Rosji nakazuje modyfikację dotychczasowych strategii. Polski też to dotyczy. Rząd już zaprezentował główne założenia do aktualizacji Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. A reprezentanci ekipy premiera Mateusza Morawieckiego coraz głośniej zaczęli mówić o koniecznej modyfikacji podpisanej umowy z górnikami, której jedną z najważniejszych elementów jest harmonogram zamykania kopalni, kończący się pierwotnie na dacie 2049 r.
Adam Guibourge-Czetwertyński, wiceminister klimatu i środowiska sugerował jeszcze w marcu większą rolę węgla w następnych latach. Tych zapowiedzi coraz chętniej słuchali też górniczy związkowcy, dla których to szansa, żeby polskiemu górnictwu dać kilka lat więcej.
Więcej węgla? A może więcej OZE?
I tak minęły ostatnie tygodnie. W przeświadczeniu, że polskie kopalnie muszą fedrować więcej i dłużej. Inaczej od rosyjskiej energii nie uwolnimy się nigdy. Tymczasem wychodzi na to, że polski rząd nie ma na stole jeszcze gotowej koncepcji, w jakim kierunku przebudowywać nasz miks energetyczny. I to, że teraz trzeba więcej węgla, wcale nie jest przesądzone. Tak przynajmniej wynika z wypowiedzi Piotra Dziadzio, wiceministra klimatu i środowiska i Głównego Geologa Kraju, podczas Międzynarodowego Szczytu Klimatycznego Togetair 2022.
Wtórował mu inny wiceszef resortu klimatu i środowiska, pełnomocnik rządu ds. OZE Ireneusz Zyska. Według niego naszym celem powinna by budowa gospodarki wodorowej. Miałoby to ułatwić stworzenie łańcucha wartości związanych z gospodarką wodorową. Chodzi o produkcję, transport, magazynowanie i końcowe zastosowanie w poszczególnych sektorach gospodarki. Zyska przywołał też szacunki Polskich Sieci Elektroenergetycznych, które wyliczają, że w perspektywie 2030 r. przy zwiększonych ambicjach w zakresie rozwoju OZE moc zainstalowana może osiągnąć nawet 50 GW.
Nowelizacja zasady 10H, czyli niekończąca się opowieść
O to, żeby rosyjska agresja na Ukrainie stała się dla Polski pretekstem do pożegnania się raz na zawsze z paliwami kopalnymi, od tygodni nawołują eksperci.
Od czego powinniśmy zacząć? W pierwszej kolejności od zmiany prawa, które skutecznie hamuje rozwój OZE w Polsce. Najlepszym przykładem takich regulacji jest zasada 10H, która obowiązuje już od 2016 r. Zgodnie z nią nowe turbiny na lądzie muszą być oddalone od zabudowań mieszkalnych o dystans odpowiadający co najmniej 10-krotnej wysokości wiatraka wraz z łopatami. Think tank Ember w obowiązujących przepisach upatruje zagrożenia dla Polski jeżeli chodzi o spełnienie unijnych celów klimatycznych do 2030 r.
W podobnym tonie wypowiada się także Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki, który stwierdził, że liberalizacja zasady 10H będzie impulsem do rozwoju instalacji wiatrowych.
Nowelizacja zasady 10H, w której przede wszystkim wprowadza się większość decyzyjność w tym względzie samorządów terytorialnych, była już zapowiadana kilka razy. I za każdym razem coś przekładało ją w czasie. Czy teraz będzie podobnie? Ostatnio wiceminister Ireneusz Zyska poinformował, że nowelizacja zasady 10H powinna być przyjęta przez Sejm jeszcze do końca czerwca br.