Odwołali nam sylwestra. To będzie najsmutniejszy Nowy Rok od lat
Trudno powiedzieć, czy nadciągający kryzys widać gdzieś tak dobrze, jak w przypadku imprezy sylwestrowej. A dokładniej jej braku. Nastroju, a może nawet bardziej funduszy na szampańską zabawę, Polacy wyraźnie w tym roku nie mają, o czym donoszą niezadowoleni hotelarze. Sporym wyzwaniem może się też okazać próba znalezienia miejskiego Sylwestra, bo kolejne samorządy decydują się na oszczędności i anulowanie masowych wydarzeń.
Branża hotelarska liczyła, że jak co roku, tak i teraz okres świąteczno-noworoczny będzie okazją do podreperowania finansów. Budżety właścicieli obiektów noclegowych zostaną w najbliższym czasie mocno nadszarpnięte podwyżkami cen prądu i gazu. Ceny w hotelach i pensjonatach skoczyły w górę, ale... no właśnie Sylwester to Sylwester. Kiedy trwonić pieniądze jak nie w jednym z najbardziej wyjątkowych dni w roku?
Jeżeli hotelarze tak postawili sprawę, to mocno się przejechali
Wygląda na to, że inflacja, fatalne nastroje konsumenckie, rosnące raty kredytów, a przede wszystkim zabójcze ceny energii elektrycznej zabrały wszystkim ochotę do zabawy. Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego przekazała PAP ankietę, z której wynika, że 92 proc. hoteli ma w okresie świąteczno-noworocznym rezerwacje na mniej niż jedną trzecią pokoi.
Branża, przynajmniej oficjalnie interpretuje to tak: Polacy wstrzymali się z planowaniem podróży, zobaczymy, co stanie się w przyszłości. Realnie wygląda to jednak tak, jakby nasi rodacy jednak z Sylwestra zrezygnowali.
Skąd taki wniosek? Ano stąd, że statystyki obłożenia hoteli w listopadzie są zdecydowanie lepsze. A mówimy tu przecież o rezerwacjach dokonywach z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, w dodatku w stosunkowo dość martwym okresie. Mimo tego w przyszłym miesiącu odsetek hoteli, które mają poniżej 30 proc. rezerwacji wynosi 82 proc. O 10 punktów procentowych mniej niż w grudniu.
Sekretarz generalny IGHP Marcin Mączyński nie ukrywa, że hotelarze liczą się z długotrwałym spadkiem popytu. We wspomnianej ankiecie ponad połowa z nich szacuje, że powrót zainteresowania usługami noclegowymi wróci do poziomu sprzed pandemii nie wcześniej niż w 2024 r.
Miasta nie chcą sylwestrowych zabaw
Osoby, które zrezygnowały ze spędzenia Nowego Roku poza swoim miejscem zamieszkania w wielu wypadkach nie będą mogły liczyć na imprezę organizowaną przez swój samorząd. Włodarze miast jeden po drugim rezygnują bowiem z miejskich imprez.
Próba wymieniania całej listy metropolii, miast i miasteczek, które uznały, że organizowanie Sylwestra jest w tym roku niepotrzebnym marnotrawstwem, byłaby lekką przesadą. Jest ich po prostu za dużo. Tylko w ostatnich tygodniach na taki ruch zdecydowały się Warszawa, Wrocław, Poznań i Kraków.
Wszystkie tłumaczą się cenami prądu. Stołeczny ratusz policzył, że wzrost kosztów energii przekroczy 500 mln zł, a jednocześnie spadły mu wpływy budżetowe z tytułu PIT. Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk stawia sprawę jeszcze bardziej dosadnie.
Z mniejszych ośrodków miejskich sylwestrową imprezę odpuścił sobie np. Sanok. Mało tego, burmistrz Tomasz Matuszewski wyłącza miejskie oświetlenie między północą a piątą rano, w zamian kierując na ulice więcej patroli policji i straży miejskiej.
Trudno w tej sytuacji się dziwić, że idące w setki tysięcy, a nawet miliony złotych imprezy masowe nie są dzisiaj uznawane za potrzebne. Za dwa miesiące statystyczny Polak może mieć zupełnie inne zmartwienia, a braku hucznej imprezy nawet nie zauważy.