Nie wierzcie Tuskowi. Były premier gotów dziś opowiadać, że ziemia jest płaska, a szczepionki szkodzą
Donald Tusk wraca z przytupem. Właśnie wyznał mieszkańcom Nakła grzechy. „Popełniłem błąd jako premier” – powiedział i posypał głowę popiołem. Tym błędem było jego zdaniem podniesienie wieku emerytalnego. Powiedział to, co ludzie chcieli usłyszeć. Obawiam się, że zaraz zacznie mówić, że w sumie te szczepionki to trochę za szybko powstały i nie wiadomo, co w nich jest. Albo że od masztów 5G trochę kręci mu się w głowie, kiedy przejeżdża obok. Czas kupić aluminiową czapeczkę.
Lud nigdy nie ma litości dla polityków. Lud Nakła ostatnio nie miał jej dla Donalda Tuska, który przyjechał z wizytą i zamiast brylować jak książę na białym koniu, musiał się gęsto tłumaczyć.
No przecież rządził Polską tyle lat i jedyne, co ludziom w głowach po tych rządach zostało, to to, że „brakowało wtedy pieniędzy i były afery”. Brakowało oczywiście na 500+, o które zadbał dopiero PiS, by ludziom żyło się lepiej.
Ale Tuskowi zapamiętali jeszcze coś: podniesienie wieku emerytalnego, przed którym uratował ich PiS, cofając reformę PO. Ale lud dziś boi się, że jak wróci Tusk, wróci i wyższy wiek emerytalny, pytali więc byłego premiera, czy nadal jest zwolennikiem podniesienia wieku emerytalnego do 70. roku życia.
I wiecie, co zrobił Tusk?
Były premier nie kluczył, nie migał się i z otwartą przyłbicą jak mąż stanu przyznał się do błędu.
Uważam, że popełniłem błąd jako premier proponując rozwiązanie niezależnie od tego, czy ludzie go chcieli czy nie
– powiedział w Nakle Donald Tusk.
Otwarcie przyznał, że wieku emerytalnego nie należało podnosić. I oczywiście zaraz potem wyjaśnił, że jego zdanie na ten temat nie ma żadnego znaczenia, to demografia o tym decyduje, a ta jest nieubłagana, za chwilę jeden emeryt będzie przypadał na jednego pracującego. Dodał też, że Polacy obecnie żyją średnio o osiem lat dłużej, a pracują cały czas tak samo długo. A więc to wszelkie argumenty za tym, by wiek emerytalny podnosić.
Ale nie, decyzja sprzed kilku lat była błędem, bo ludzie tego nie chcieli.
Mój błąd polegał na tym, że nie powinienem tego rozwiązania narzucać, tylko o wiele intensywniej i dłużej tłumaczyć, że na tym polega wybór: im dłużej pracujemy, mamy wyższe emerytury, im krócej - mamy niższe emerytury i żeby jednak ci, których to dotyczy zdecydowali, jaki model wolą. Krótsza praca - mniejsza emerytura; dłuższa praca - wyższa emerytura
– wyjaśniał były premier.
No i smutek jakiś ogarnia. Albo rozpacz, że kolejny polityk wspina się na wyżyny populizmu. Czy to, że ludzie nie chcą płacić podatków, a nikt nie chce, to znaczy, że należy je znieść i tylko tłumaczyć im, że bez tego nie będzie nowych dróg, szkół i policji? Ciekawe, co wybiorą?
Były premier sprzymierzeńcem Korwina?
Czy to, że przedsiębiorcy nienawidzą składek na ZUS to powód, by składka była dobrowolna? Już widzę, jak ZUS się wali. W sumie to upiekłoby się dwie pieczenie na jednym ogniu. Gdyby ZUS został zlikwidowany, nie trzeba byłoby martwić protestami jego pracowników, którzy grożą właśnie paraliżem państwa. Przecież takie podejście pcha Donalda Tuska prosto w ramiona Konfederacji.
Czy to, że Polacy boją się technologii 5G znaczy, że trzeba podpalać razem z nimi maszty i zatrzymać technologiczną rewolucję, nie zezwalając na ich budowę?
Rządzący nie są od tego, żeby mówić to, co ludzie chcą usłyszeć. Rządzący są od tego, żeby tak kierować krajem, by ten się rozwijał i by jak największej części społeczeństwa żyło się lepiej. To wymaga czasem niepopularnych decyzji, a nie klepania folarzy po ramieniu.