REKLAMA

Strajk w oświacie znowu na horyzoncie. Nauczyciele są zszokowani propozycjami ministerstwa

Nauczyciele po spotkaniu z ministrem edukacji i nauki Przemysławem Czarnkiem nie ukrywają, że są w szoku. Ich zdaniem wcześniejsze deklaracje o nowym systemie płac, a także o wielomiliardowych nakładach na oświatę – okazały się manipulacją. Związkowcy czują się oszukani i znowu wspominają o strajku.

pensje-nauczycieli-placa-minimalna
REKLAMA

„Policzyłam sobie, że jako nauczyciel dyplomowany zyskam »może« realnie 30 zł brutto”; „Patrząc na propozycje zmian, powiem jedno: problem ze znalezieniem nauczycieli dopiero się zacznie”; „Wobec ostatniego wzrostu cen ta kwota to raczej rewaloryzacja, a nie podwyżka” - to tylko niektóre komentarze w social mediach po spotkaniu pracowników oświat z ministrem edukacji i nauki. W środowisku nauczycieli dosłownie wrze. 

I jak się okazuje tym razem, to nie kolejna fala pandemii (przynajmniej na razie) może popsuć naukę w szkołach, a coraz gorsze relacje na linii rząd – nauczycielska „Solidarność”. Rzeczpospolita donosi, że po ostatnim spotkaniu z ministrem Czarnkiem związkowcy nie wykluczają żadnej formy protestu – w tym też strajku. Czują się bowiem przez rząd oszukani. 

REKLAMA

Przypomnijmy: minister Czarnek już na początku września wspominał, że resort w przyszłym roku szykuje dla nauczycieli „kilkudziesięcioprocentowe podwyżki w ramach szerokiej reformy”. Sugerowano, że wyższe wynagrodzenie będzie związane z wyższym pensum, czyli tygodniowym wymiarem pracy nauczyciela.

Nauczyciele krzywią się na większe pensum

Obecnie pensum wynosi 18 godzin, ale średnia krajowa to 21. Resort edukacji i nauki proponuje zwiększenie go o 4 godziny: do 22 w tygodniu. Dodatkowo każdy nauczyciel ma mieć jeszcze 8 godzin – do dyspozycji szkoły, w której pracuje. Ma to być czas spędzony m.in. na wycieczki, ale także rady pedagogiczne, czy indywidualne spotkania z rodzicami. 

„To w wielu przypadkach oznacza zwolnienie nauczycieli, a także pracę w niepełnym wymiarze godzin. W konsekwencji nauczyciele sami sobie zafundują wzrost wynagrodzeń” – uważa Baszyczyński.

Resort edukacji chce też odebrać nauczycielom dodatek na start, czyli jednorazowe świadczenie w wysokości 1000 zł. „Poprzednia minister edukacji Zalewska odebrała nam dodatek na zagospodarowanie, a Czarnek poszedł krok dalej i chce zabrać dodatek na start” - krytykuje wiceprzewodniczący ZNP. Zmienić ma też się sposób rozliczania Funduszu Świadczeń Socjalnych. Zniknąć ma świadczenie urlopowe, ale nie tylko.

Trudniejsza droga awansu z mniejszą kasą

Krzysztof Baszczyński nie ma cienia wątpliwości, że przez takie propozycje ministerstwa, ewentualny wzrost płac nauczycieli będzie cały czas – tak jak do tej pory – zależał tylko i wyłącznie od polityków. Wiceprezes ZNP zwraca uwagę na jeszcze jeden szczegół. Chodzi o proponowaną likwidację dodatku uzupełniające. 

„To oznacza, że trzeba będzie z organem prowadzącym (najczęściej gminą – przyp. red.) negocjować wysokość dodatku spoza rozporządzenia i dopiero wtedy będzie można mówić o przeciętnym wynagrodzeniu” – przekonuje Baszczyński.

Innym sposobem, na podwyższenie sobie pensji jest awans, ale zdaniem nauczycieli po proponowanych przez MEiN zmianach może być o niego trudniej niż do tej pory. Likwidacji ma bowiem ulec stopień nauczyciela stażysty i nauczyciela kontraktowego. 

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-16T15:05:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-16T09:11:18+02:00
Aktualizacja: 2025-04-16T06:32:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-16T05:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-14T22:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-14T16:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-14T10:19:57+02:00
Aktualizacja: 2025-04-14T07:23:15+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA