Tesla znalazła się ostatnio w ogniu krytyki ze względu na błędy w działaniu autopilota. Co zrobił jej szef Elon Musk? Zamiast kajać się przed urzędnikami i klientami nabrał wody w usta po czym... odwrócił uwagę opinii publicznej potężnym newsem.
Trudno powiedzieć, kiedy wizja robota chodzącego za nas na zakupy zagościła w głowie Elona Muska, ale moment na jej ujawnienie jest perfekcyjny. To znaczy perfekcyjny w swojej bezczelności.
Robot Tesli
Przypomnijmy pokrótce. W trakcie Tesla AI Day Musk zapowiedział budowę humanoidalnej maszyny, która będzie w stanie wyręczać klientów w prostych czynnościach. Takich jak wizyta w pobliskim spożywczaku, zmywanie czy nawet schylanie się po... w sumie po cokolwiek. To przecież każdorazowo średnio przyjemna rzecz.
Miliarder przebrał aktora w kostium i stwierdził: o, tak to będzie wyglądać, jak skończymy. Prototyp ma być gotowy już w przyszłym roku, a w jego budowie zostaną wykorzystane czujniki projektowane z myślą o samochodach elektrycznych.
Robot będzie w stanie unieść 45 funtów, podnieść ciężar o masie 150 funtów, sam będzie natomiast ważył 125 funtów. Rozpędzi się też do 5 mil na godzinę.
News lotem błyskawicy obiegł większość mediów. Nic dziwnego, że te zapowiedzi wzbudziły ogromne zainteresowanie. Musk stworzył wrażenie, że wszystko jest niemal gotowe. Podał dokładne liczby, określił termin, który wydaje się być na wyciągnięcie ręki.
Optymiści mogliby pomyśleć, że można już odkładać pieniądze na zakup. Trudno powiedzieć, ile osób zwróciło uwagę na słowa szefa Tesli, który na początku spotkania ostrzegł, że początkowo robot prawdopodobnie nie będzie działał.
Ale to w sumie nieistotne. Być może robot Tesli skończy jak autonomiczne taksówki, które już rok temu miały wesoło hasać po drogach w USA, o czym Musk przecież żarliwie zapewniał.
Elon - najlepszy PR-owiec na świecie
Najważniejsze jest to, że Amerykanie szybko zepchnęli w cień rozmowy o swoim autopilocie. W ostatnim czasie znalazł się on na celowniku amerykańskiego urzędu ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego. Dochodzenie dotyczy 11 wypadków z udziałem elektryków, które jechały z włączonym trybem „Full Self-Driving”.
Potem z pretensjami do producenta wyskoczyli amerykańscy senatorowie, oskarżając Muska o zbyt wybujały marketing, mogący wprowadzać w błąd konsumentów co do rzeczywistych możliwości autopilota. Tymczasem cyk, Tesla zignorowała pytania mediów o katastrofy i szybko odwróciła uwagę. Obie sprawy będą mieć oczywiście swój dalszy ciąg, na razie wszyscy rzucili się jednak do oglądania igrzysk.
Dziwicie się teraz, że Tesla zlikwidowała swój dział PR? Producentowi do przykrycia dużej afery wystarczyła właśnie jedna konferencja. I to stanowiącą show jednego człowieka.