Cena gazu ostro w górę, Polska już „podkrada” własne zapasy. Na zimę nic nam nie zostanie?
Na rynku energetycznym robi się coraz bardziej nerwowo. I nie chodzi wyłącznie o ceny surowców, które przebijają kolejny sufit. W ostatnich dniach nieco uszczknęliśmy nasze i tak już skromne jednak zapasy gazu i podniósł się alarm. Skoro już we wrześniu wykorzystujemy magazyny gazu, to co to będzie się działo w grudniu i w kolejnych miesiącach zimowych? Zdaniem PGNiG nic szczególnego się nie stało. Spółka utrzymuje, że mamy do czynienia ze zwykłym bilansowaniem systemu.
Prawie w pełni wypełnione magazyny gazu i robiący różnice gazociąg Baltic Pipe, a do tego jeszcze sukcesywnie powiększane własne wydobycie przez PGNiG - takie miały być, zdaniem polskiego rządu, nasze krajowe zabezpieczenia względem rynku gazu. Chociaż nikt przy tej okazji nie wytykał, że tych gazowych zapasów możemy mieć w porywach jakieś 3,2 mld m sześc., bo też tyle maksymalnie zmieszczą nasze magazyny. Biorąc pod uwagę zeszłoroczne zużycie gazu w Polsce na poziomie ok. 20 mld m sześc., to raptem 16 proc. naszego rocznego zapotrzebowania. Tymczasem, jak donosi na Twitterze dr inż. Tomasz Włodek z Katedry Inżynierii Gazowniczej Wydziału Wiertnictwa, Nafty i Gazu AGH w Krakowie, już na początku września zaczęliśmy sięgać do naszych magazynów gazu, w celu zbilansowania bieżącego systemu. Jego zdaniem jednak to nic nadzwyczajnego. Przekonuje, że takie operacje w zależności od potrzeb wykonuje się w ciągu całego roku.
PGNiG: bilansowanie sieci przez czerpanie z zapasów
Chociaż ekspert podkreśla, że nie ma w tej sytuacji nic nadzwyczajnego, to i tak podniósł się raban, że nie tylko węgla może nam zabraknąć zimą, ale w dodatku gazu też. Przecież jak teraz zaczniemy korzystać z tych 3,2 mld m sześc. zapasu, to na grudzień i kolejne miesiące zimowe nic nie zostanie. PGNiG temu zaprzecza i uspokaja, że nie ma powodów do obaw.
Spółka przypomina, że podziemne magazyny gazu służą nie tylko do utrzymania zapasów, ale również do bieżącego bilansowania sieci przesyłowej. Dlatego wahania stanu wypełnienia są - jej zdaniem - naturalnym procesem.
W pierwszym półroczu 2022 r. PGNiG odebrało aż 29 ładunków skroplonego gazu ziemnego, z czego 26 w Świnoujściu. To o ponad 60 proc. więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku, kiedy liczba ładunków sięgnęła 18.
Polskie magazyny gazu średniej wielkości
Polska ze swoimi 3,2 mld m sześc. zapasów gazu należy raczej do mniejszych graczy na europejskim rynku. Pod względem pojemności magazynów prym wiodą bezsprzecznie Niemcy, którzy mogą zebrać ok. 22 mld m sześc. (niecałe 243 TWh). Na drugim miejscu są Włosi (ponad 17 mld m sześc. lub ok. 193 TWh), a na trzecim Holendrzy (ok. 12,7 mld m sześc. lub 141 MWh).
Pod względem wypełnienia swoich magazynów gazu (stan na 3 września) prym cały czas wiedzie Portugalia (100 proc.), Polska (99 proc.), Dania (ponad 94 proc.), Francja (92,7 proc.) oraz Szwecja (prawie 91 proc.). Unijna średnia zaś obecnie wynosi 81,55 proc.
Gaz pozostaje koszmarnie drogi
Bez wątpienia głównym determinantem obecnego kryzysu energetycznego jest rekordowa cena gazu. Obecnie 1 MWh na giełdzie Dutch TTF Gas Futures kosztuje blisko 279 euro. Tymczasem jeszcze trzy miesiące temu, w pierwszej dekadzie czerwca, 1 MWh gazu kosztowała raptem w okolicach 90 euro. Ponad trzy razy mniej. Rok temu zaś, na początku wcześnie 2021 r. za 1 MWh gazu przyszło płacić niecałe 29,5 euro, a dwa lata temu, we wrześniu 2020 r. - tylko prawie 15 euro. Tymczasem rynek nie oczekuje w najbliższym czasie jakiegokolwiek uspokojenia sytuacji. Świadczy o tym poziom cenowy kolejnych kontraktów gazowych. Te na grudzień 2022 r. wyceniane już są na ponad 290 euro, a te na pierwszy kwartał 2023 r. - na 282,5 euro.
Gazprom nie wznawia dostaw przez Nord Stream 1
Tymczasem Rosja postanowiła rozkręcić kryzys energetyczny na całego. Wcześniej Gazprom informował, że ze względu na potrzebę przeprowadzenia prac konserwatorskich zakręca do 2 września kurek z gazem w Nord Stream 1. Po tym terminie Rosjanie tranzytu jednak nie wznowili. Gazprom tłumaczy to wykryciem wycieku w turbinach Siemensa. Z kolei ich naprawę skutecznie mają blokować nałożone na Moskwę sankcje.