Lufthansa bierze miliardy z budżetu Niemiec. Czy LOT też sięgnie po pieniądze podatnika?
Ten moment musiał w końcu nadejść. Linie lotnicze od początku kryzysu podkreślały, że bez cięć w zatrudnieniu i państwowej pomocy nie będą w stanie przetrwać kryzysu. I lawina właśnie ruszyła – Lufthansa ma dostać od niemieckiego rządu 9 miliardów euro.
Niemieckie linie lotnicze zostały zmuszone przez epidemię do uziemienia 95 proc. swojej floty i tracą 1 mln euro na godzinę. Przewoźnik ma zamiar sprzedać lub wydzierżawić część samolotów, pracowników zachęca do brania bezpłatnych urlopów, a akcjonariuszy poinformował, że na żadną dywidendę w tym roku liczyć nie mogą.
Mimo to, rezerwy w postaci 4 mld euro topnieją w zastraszającym tempie. Szefowie Lufthansy od początku kryzysu apelowali o rządową pomoc. I w końcu się doczekali. Business Insider informuje, że rząd Angeli Merkel zgodził się dofinansować przewoźnika kwotą 9 mld euro. W zamian Lufthansa będzie musiała oddać jedno lub dwa miejsca w radzie nadzorczej. Rząd będzie miał również mniejszość blokującą.
Wcześniej dyrektor generalny przewoźnika, Carsten Spohr, zapowiedział, że jego firma będzie starać się także o pomoc publiczną w Austrii, Belgii i Szwajcarii.
Linie proszą o pomoc
W Europie kwota, jaką zostanie obdarowana Lufthansa, może na razie wzbudzać lekki szok. Niedawno program pomocowy zaprezentowali przecież Szwedzi, którzy przed Komisją Europejską zaprezentowali wyliczenia zamykające się w... 0,5 mld euro. O takie pieniądze może starać się każda z 20 spółek przewozowych zarejestrowanych w tym kraju.
Z większym rozmachem zabrali się za to Amerykanie. W USA linie są już po rozmowach z Departamentem Skarbu. Delta, American, JetBlue i Southwest mają otrzymać łącznie 25 mld dol. Pieniądze pójdą głównie na ratowanie miejsc pracy. Linie lotnicze w USA zatrudniają około 750 000 osób. Dotacje są częścią ponad 2 bilionowego programu (liczonego rzecz jasna w dolarach) wsparcia dla przedsiębiorców, którzy ucierpieli na skutek obostrzeń związanych z wybuchem epidemii.
LOT następny w kolejce?
Prędzej czy później pomoc publiczną będzie musiał otrzymać praktycznie każdy przewoźnik, który chce utrzymać się na rynku po zakończeniu pandemii. Bez rządowej kroplówki firmy z branży lotniczej skazane są na plajtę. Widać to szczególnie wyraźnie na przykładzie skandynawskich linii lotniczych. Masowe zwolnienia idące w tysiące osób trwają właśnie w SAS i Norwegian. Redukcję zatrudnienia sięgającą nawet 12 tys. etatów planuje także British Airways
Taki scenariusz grozi także PLL LOT. Póki co nasz narodowy przewoźnik „zaproponował” drastyczne cięcia pensji załodze, zrezygnował z zaplanowanego zakupu linii Condor Air i chwilowo reanimował działalność dzięki programowi "Lot do domu". To wszystko to jednak dużo za mało. Już na początku kwietnia minister Jacek Sasin przyznał jednak na antenie TVN24, że "w przypadku LOT-u na pewno nie obędzie się bez pomocy publicznej". Otwartym pozostaje jednak pytanie o czas i wysokość tej pomocy.
Według ostatnich szacunków Międzynarodowego Stowarzyszenia Transportu Powietrznego (IATA) straty linii lotniczych na całym świecie spowodowane pandemią koronawirusa wyniosą około 314 mld dolarów.