REKLAMA

Lotnisko w Radomiu gorączkowo szuka pracowników. Płaci jak w Lidlu

Branża lotnicza nie potrafi znaleźć rąk do pracy, a ci którzy pracują, wszczynają strajk za strajkiem. Traf chciał, że akurat w samym środku tej zawieruchy do startu szykuje się lotnisko w Radomiu. W związku z tym port musi obsadzić wszystkie stanowiska. Bardziej pechowo nie mógł chyba trafić. (Fot. wSensie.tv/wikipedia.org/ CC BY-SA 4.0).

Lotnisko w Radomiu gorączkowo szuka pracowników. Płaci jak w Lidlu
REKLAMA

Zespół bezpieczeństwa pożarowego, dyżurny operacyjny portu, pracownik kontroli bezpieczeństwa – to tylko kilka z ofert, które pojawiają się w sieci po wpisaniu frazy „lotnisko radom praca”. Część z nich pojawiła się na stronach zajmujących się rekrutacją w ostatnich dniach. Widać więc, że trwa gorączkowy nabór pracowników. Radomski port po latach przerwy w funkcjonowaniu i kosztownej rozbudowie startuje od zera. Ma obsługiwać rocznie nawet 3 mln pasażerów.

REKLAMA

W normalnych czasach szukanie chętnych do pracy na lotnisku nie budziłoby pewnie większych emocji. Ale czasy nie są normalne. Z problemem niedoboru kadr zmagają się największe huby lotnicze na świecie. Londyńskie Heathrow błaga przewoźników, by nie zwozili mu więcej pasażerów i przewiduje, że kryzys dotyczący przepustowości rozciągnie się na 2023 r. W Polsce, choć mało się o tym mówi, kłopoty z brakiem rąk do pracy ma stołeczne lotnisko im. Fryderyka Chopina.

Szacuje się, że branża lotnicza potrzebuje ok. 600 tys. osób

Po wyrzuceniu w trakcie pandemii starej załogi rekrutacja nowych ludzi jest bardzo trudna. Na lotnisko nie wolno przyjąć pierwszego lepszego. W Polsce weryfikacja zajmuje trzy tygodnie i to tylko pod warunkiem, że nie mówimy tu o pozwoleniu na wejście do stref zastrzeżonych. Wtedy okres ten wydłuża się nawet do trzech miesięcy.

Kandydat do pracy często musi przedstawić zaświadczenie o niekaralności, wymagana jest też dobra znajomość języka angielskiego. A płace nie są przy tym szczególnie konkurencyjne. Radom nie odbiega tu od standardów rynkowych, oferując pracownikom kontroli i ochrony wynagrodzenia rzędy 4-6 tys. zł brutto. Podobne pieniądze można dzisiaj wyciągnąć bez problemu u wielu pracodawców. Ot, choćby na stanowisku kasjera w dyskoncie. Praca na lotnisku jako taka jest dzisiaj raczej atrakcją dla hobbystów.

Czy pracownicy radomskiego lotniska będą mieli kogo obsługiwać?

To chyba największa zagadka. Jedyną firmą, która zadeklarowała chęć korzystania z portu jest biuro turystyczne Coral Travel. Ryanair trzyma się Modlina, Wizzair nie zamierza wynosić się z Okęcia, ale nie wyklucza, że uruchomi z Radomia nowe połączenia. To oznacza, że lotnisko mogłoby liczyć dosłownie na pojedyncze loty w ciągu dnia.

REKLAMA

Serwis „Rynek Lotniczy” pisał, że rozmowy toczyły się z Emirates, Lufthansą, KLM czy Air France. To nieco zaskakujące doniesienia, biorąc pod uwagę, że Radom-Sadków miał zająć się obsługą czarterów i lowcostów. Może też sugerować, że pozyskiwanie chętnych z dwóch wymienionych grup nie idzie tak gładko, jak oczekiwali szefowie lotniska.

Jesień upłynie w Radomiu pod znakiem odbiorów technicznych. Przewidywanym terminem uruchomienia portu jest wiosna 2022 r. Do tego czasu lotnisko musi mieć już pełną obsadę oraz touroperatorów i linie lotnicze, które będą chciały z niego latać. Czas goni, a okoliczności – nie tylko z winy przedstawicieli lotniska – są wyjątkowo niesprzyjające.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA