Tanio będzie można latać już chyba tylko z wypchanymi kieszeniami spodni. Przewoźnicy biorą się za nasze bagaże, jeden z nich chce zapłaty nawet za gwarancję miejsca w schowku nad głową. Wożenie plecaków i tzw. kabinówek staje się powoli dla pasażerów bardziej kosztowne od przewożenia ich samych. (fot: Eric Salard, flickr.com/CC BY-SA 2.0)
Wielu z was kojarzy pewnie to uczucie, gdy uda się znaleźć bardzo tani lot Ryanairem, Wizzairem albo Eurowingsem. Na początku pojawia się lekka euforia, która jednak znika z każdym kliknięciem.
Lowcosty już dawno doszły do wniosku, że czego nie uda się zarobić na wożeniu pasażerów, to można wrzucić w cenę przewozu ich bagaży. Z tego względu zrezygnowały np. z wliczania w cenę biletu kabinówek, pozostawiając klientom możliwość zabrania na pokład wyłącznie niewielkiego plecaka. Cóż zrobić. W większości przypadków podróżni muszą teraz dopłacać.
Condor każe płacić za schowki
Z czasem podobną politykę zaczęło prowadzić coraz więcej przewoźników. Najnowsza decyzja Condor Airlines to jednak zupełnie nowy wymiar w ściąganiu dodatkowych opłat od pasażerów. Przewoźnik od 1 listopada będzie pobierać minimum 9,99 euro za przywilej zagwarantowania sobie miejsca na bagaż w schowku nad głową.
Cennik ma być dynamiczny. W przypadku dużego zainteresowania cena bez wątpienia pójdzie w górę. Usługa będzie dostępna na trasach dalekodystansowych, na które Condor wysyła samoloty A330.
Wielu podróżnych to zna: siedzisz przy bramce, zaczyna się wejście na pokład i zastanawiasz się, czy znajdziesz miejsce na swój bagaż podręczny w schowku nad głową - tłumaczy szef Condora, Ralf Teckentrup.
Oficjalne tłumaczenie brzmi więc: to dla dobra pasażerów. Już dzisiaj przy dużym obłożeniu lotów kwestia znalezienia miejsca na bagaż bywa ruletką. Bywa, że walizki na pokład wnosi tylko część szczęśliwców, a reszta zostaje zmuszona przez obsługę do pozostawienia bagaży przed samolotem, tak by personel lotniskowy mógł je włożyć do luku. Nie każdemu to pasuje, bo bagaże rejestrowane „lubią" się zgubić w trasie, a na ich odbiór na lotnisku docelowym trzeba się trochę naczekać.
I jak widać Condor ten dylemat rozwiązał. Nie będzie już walki na łokcie o to, by jak najszybciej znaleźć się w samolocie. Krótka piłka. Nie zapłaciłeś? Jak zabraknie miejsca, wrzucamy twoją walizkę do luku. A tego miejsca będzie przecież dużo mniej, bo część zostanie odpłatnie zarezerwowana.
Zmiany szykują się też w Ryanairze
Choć trudno stwierdzić to na 100 proc., bo Irlandczycy prowadzą tak luźną komunikację z klientami, że żart od poważnej zapowiedzi oddziela bardzo cienka linia. Przewoźnik wrzucił niedawno na TikToka filmik, w którym podał cennik za wnoszenie na pokład poduszek (wypełnianych przez co sprytniejszych klientów dodatkowymi ciuchami) i ubieranie się w kilka warstw ubrań.
@ryanair We can and we will #ryanair #travelhack
♬ Follow _zoology _ - _zoology_
Możemy to zrobić i zrobimy to - twierdzi linia.
Szczerze? Zupełnie by mnie to nie zdziwiło. Ryanair już dzisiaj kosi gruby pieniądze na tzw. usługach dodatkowych. W pierwszym kwartale tego roku przeciętny podróżny wysupłał na takie dodatkowe atrakcje 22,5 euro, czyli ponad 100 zł. Nic dziwnego, że inne linie też łaszą się na taką łatwą kasę.