REKLAMA

Linie lotnicze kompletnie zaspały gwałtowny wzrost popytu na bilety. Teraz rekrutują ludzi na potęgę

Zimowy pandemiczny sen linii lotniczych trwał dużo krócej, niż wszystkim się wydawało. Ruch lotniczy odbudowuje się w błyskawicznym tempie, a przewoźnicy z rosnącym niepokojem obserwują, że ich stan kadrowy nijak nie odpowiada na zapotrzebowanie pasażerów. Rozpoczęła się wielka rekrutacja.

wodor-samoloty-loty-bez-emisji
REKLAMA

Na początku roku KPMG opracowało raport, w którym znalazło się wiele ciekawych wykresów. Jeden z nich – dotyczący ruchu pasażerskiego – przypomina podrywający się do lotu samolot. Wynika z niego, że już w grudniu 2022 r. do osiągnięcia wyników sprzed pandemii brakowało ledwie 14 proc. Prognozy mówią, że w najbliższych miesiącach różnica spadnie poniżej 10 proc.

REKLAMA

Zgadzałoby się to z danymi prezentowanymi przez poszczególne lotniska. Okęcie w lutym tego roku odprawiło 96 proc. liczby pasażerów z analogicznego okresu sprzed czterech lat. Organizacja ACI Europe sugeruje, że będzie tylko lepiej, a to dzięki temu, że swoje granice otworzyły Chiny.

Trudno się w związku z tym dziwić, że linie lotnicze zabrały się za poszukiwania nowych pracowników. Najwięcej dzieje się w USA, gdzie miejscowy hegemon — United Airlines — zamierza zatrudnić w najbliższych dwóch latach aż 50 tys. osób. Dołączą one do 15 tys. pracowników zrekrutowanych w 2022 r.

Przewoźnik inwestuje w nowe centra szkoleniowe

Będzie mógł w nich „produkować” około tysiąca pilotów rocznie. Tylko do końca tego roku w United Airlines pojawi się też 4 tys. pracowników personelu pokładowego, a w ciągu trzech lat umowy zostaną podpisane również z 7 tys. mechaników.

Skala może robić wrażenie, ale jedna w największych linii lotniczych w USA nie jest w tym rekrutacyjnym szaleństwie odosobniona. Przewoźnicy pamiętają zresztą z pewnością, co działo się na lotniskach, które z uzupełnianiem braków kadrowych się nie wyrobiły. Niektóre z portów do tej pory muszą odprawiać pasażerów z kwitkiem.

W czasach lotniczej hossy to dla księgowych jak zbrodnia

W Europie rekrutacja idzie więc pełną parą. Nie ma miesiąca, by jakaś linia lotnicza nie informowała, że potrzebuje chętnych rąk do pracy. Jako że Polska jest dużym rynkiem, mamy ten fart, że międzynarodowi przewoźnicy chętnie organizują takie rekrutacje w naszym kraju.

Dobrym przykładem jest Emirates. Arabska linia w marcu zrobiła prawdziwy objazd po Polsce, organizując spotkania kolejno we Wrocławiu, Krakowie, Warszawie i Poznaniu. Chwilę wcześniej budowę magazynu pod Wrocławiem ogłosił Ryanair. W hangarze zatrudnienie znajdzie docelowo 200 inżynierów i mechaników.

Szeroko kandydatów starają się też łapać inni liderzy polskiego nieba — Wizzair i PLL LOT. Węgrzy stewardów i stewardess szukali nawet poza metropoliami w takich miastach jak Radom, Łódź czy Bydgoszcz. Nasz narodowy przewoźnik castingi na członków personelu pokładowego urzadzą natomiast dość regularnie — ostatni z nich miał miejsce w lutym.

Linie lotnicze mają przy tym coraz mniej pola do wybrzydzania. Przykład? W Wielkiej Brytanii easyJet otworzył rok temu rekrutację dla osób w wieku powyżej 45 lat.

REKLAMA

Jeszcze pewien czas temu byłoby to nie do pomyślenia. Warunki sprawiają jednak, że przewoźnicy muszą otwierać się na kandydatów, których do tej pory nie widzieli w swoich szeregach. Linie podkreślają też, że niski wzrost nie musi być problemem, bo brak centymetrów można nadrobić, zakładając szpilki. Z czasem takich kompromisów z realiami przewoźnicy będą zawierać coraz więcej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA