Widzieliście, co Putin właśnie zrobił z rublem? Nasz złoty bez szans w starciu na waluty
Kurs rubla jawnie drwi sobie z rosyjskich sankcji, na giełdzie w Moskwie dwucyfrowe wzrosty. Normalnie jakby nie było wojny w Ukrainie, ale Rosja była krajem miodem i mlekiem płynącym.
Rubel dostał potężnego strzała w pierwszych dniach wojny w Ukrainie. Rekord padł 7 marca, gdy za dolara płacono już 154,30 ruble. W kolejnych dniach jednak zaczął odrabiać straty, a w czwartek doszło do tego, że pierwszy raz od lutego USDRUB zszedł do niema 95 rubli.
Za euro po umocnieniu aż o 2,2 proc. płacono 105,66 rubli, również najmniej od blisko miesiąca. Przypomnijmy, że rekord na EURRUB padł 7 marca, kurs osiągnął wtedy poziom 132,40. Przed inwazją na Ukrainę za euro płacono 90 rubli.
W ciągu ostatnich dziesięciu dni rosyjska waluta zyskała do dolara 26,5 proc., a do euro prawie 27 proc. dla porównania w tym czasie złoty odrobił 0,75 proc. do euro i 0,7 do dolara. A tak wygląda obecnie kurs RUBPLN:
I dlatego UE powinna szybko zrezygnować z rosyjskiego gazu
Analitycy nie mają wątpliwości, że nadzwyczajny czwartkowy rajd rubla to efekt środowego oświadczenia Putina, który zarządził, że kraje nieprzyjazne Rosji (czytaj: protestujące przeciwko atakowi na Ukrainę) będą musiały płacić za gaz w rublach. Abstrahując od kwestii technicznych, bo ani w ogóle, ani w szczególe, nie wiadomo, jakby to miało się odbywać, oznaczałoby wielomiliardowe transakcje kupna rosyjskiej waluty, a w takich sytuacjach naturalną reakcją jest jej umocnienie.
Mogłoby się wydawać, że decyzja Putina to starannie wymierzone uderzenie w kraje Unii Europejskiej, które wciąż pozostają uzależnione od dostaw rosyjskiego gazu i nie chcą tudzież nie mogą z nich zrezygnować. A wcale tak nie jest i Kreml wcale nie ma wielkich powodów do radości.
Aby utrzymać chwiejącą się gospodarkę w ryzach, musi cały czas przesyłać gaz do Europy, bo to jedno z niewielu źródeł gotówki, jakie po wprowadzeniu sankcji przez Zachód mu zostały. Jeśli Putin wstrzymałby dostawy, to miliardy z Europy przestałyby płynąć, a Rosja zostałaby pięknie zgrillowana.
Z tego samego powodu zapowiedzi Brukseli o rezygnacji z dostaw rosyjskiego gazu muszą Putina kosztować mnóstwo nerwów. Kiedy Europa przestanie chodzić na pasku Kremla, zostaną mu już tylko Chiny.
Na razie Putin jest górą, bo przynajmniej na wykresach udało mu się zniwelować wpływ zachodnich sankcji. Sytuacja jednak jest mocno niepewna, zwłaszcza że w Brukseli cały czas kombinują, jak przestać płacić Moskwie za gaz, przyczyniając się do śmierci tysięcy Ukraińców. Paradoksalnie może się okazać, że decyzja o przejściu na rozliczenia w rublach, może przyspieszyć odejście od dostaw paliw z Rosji. Okaże się wtedy, że Putin znów przeszarżował.
Gazprom i Novatek w czołówce
Rano na Kremlu mogli świętować, obserwując, co dzieje się na otwartej po miesiącu giełdzie w Moskwie. Indeksy rosły, więc mogłoby się wydawać, że wszystko jest po kontrolą. Ale czy tak jest naprawdę, to już inna sprawa. Rynek otwarto, wprowadzając mnóstwo ograniczeń, między innymi zakazując krótkiej sprzedaży i handlu z obcokrajowcami, sztucznie zawyżając kursy akcji.
Przypomnijmy, że jeszcze 1 marca Kreml zapowiedział, że przekaże bilion rubli (10,42 miliarda dolarów) z Narodowego Funduszu Dobrobytu na zakup rosyjskich akcji. I rzeczywiście w czwartek rano pojawiły się na rynku duże zlecenia kupna. MOEX wzrósł o 7,6 proc. do 2 657,2 punktu, ale jednocześnie handel na denominowanym w dolarach RTS (.IRTS) został zawieszony.
Najwięcej zyskiwały akcje producentów gazu i ropy. Prywatny Novatek zyskiwał blisko 22 proc., Gazprom – 16 proc., Rosnieft o 19 proc., a Łukoil o 16 proc. Nornickel, największy na świeci producent niklu i palladu, wzrósł o 16 proc. Tracił odcięty od świata Aerofłot – w pewnym momencie nawet 20 proc. oraz między innymi największy rosyjski bank detaliczny VTB.
Tej sztucznej pary na wzrosty wystarczyło raptem na trzy-cztery godziny. Ciekawe, jak handel na giełdzie w Moskwie będzie wyglądał w kolejnych dniach.
Oczywiście dla państwowych inwestorów z Kremla?