Czy nabicie tańszego towaru na kasie samoobsługowej to zwykła kradzież, czy już oszustwo? To pytanie wbrew pozorom miało ogromne znaczenie, bo od kwalifikacji czynu zależy wysokość kary, a tu rozbieżności są potężne. W niekorzystnej dla złodzieja interpretacji za zwinięcie towaru groziłyby lata więzienia. Na szczęście mogliśmy się przekonać, jak widzi to sąd w Zielonej Górze.
Dużo było krzyku o to, że ktoś, kto wykorzystuje w błąd kasę samoobsługową, jest z punktu widzenia polskiego prawa większym zbrodniarzem, niż klient próbujący opuścić sklep bez płacenia. Dziwne? Na zdrowy rozum tak, ale przepisy to przepisy. Prawno nie zawsze nadąża za nowinkami technologicznymi, co poradzić.
A przecież nabicie innego towaru na kasie niż ten, który mamy w ręku niekoniecznie musi wynikać ze złych intencji. Zdarza się, że klienci mylą się i zaznaczają zwykłe pomidory, podczas gdy w siatce mają pomidory malinowe. Popełniają pomyłki przy wyborze rodzajów kiwi, źle oceniają bułki. Ochrona i pracownicy sklepów nie zawsze są wyrozumiali. Czasem policja jest wzywana nawet w przypadku pomyłki na kilka złotych.
Drakońska kara za pomyłkę na kasie automatycznej?
Według popularnej opinii taki celowy albo przypadkowy błąd mógł kosztować nawet 8 lat pozbawienia wolności. Taką tezę forsowali nawet mundurowi.
Nabijanie na kasę tańszych produktów zgodnie z prawem traktowane jest jako przestępstwo oszustwa, za co może grozić kara nawet do 8 lat pozbawienia wolności - ostrzegała Komenda Miejska Policji w Olsztynie
I co? Okazuje się, że guzik prawda. A przynajmniej takiego zdania był Sąd Okręgowy w Zielonej Górze. Do wyroku dotarł karnista dr Mikołaj Małecki, autor bloga Dogmat Karnisty.
Sprawa dotyczyła mężczyzny, który na kasie automatycznej nabił kod kreskowy perfum o wartości 12.99. W rzeczywistości flakonik był jednak wyceniony na 139,99. W tym wypadku trudno było mówić o przypadku - oskarżony przekleił kod, próbując wprowadzić w błąd automat.
Obsługa sklepu połapała się jednak, co jest grane. Sprawa trafiła do Sądu we Wschowie. Ten zakwalifikował czyn jako oszustwo mniejszej wagi i wymierzył mężczyźnie karę trzech miesięcy ograniczenia wolności. Oskarżony odwołał się jednak do Sądu Okręgowego.
Czytaj także: Czym jest paserstwo? Co za nie grozi?
Sąd: automatu nie można oszukać
Apelacja odniosła skutek, bo w Zielonej Górze uznano, że była to kradzież.
Zauważyć bowiem należy, że podobny przykład odnosi się do posłużenia się w bankomacie skradzioną kartą płatniczą, albowiem tak samo, jak w przypadku wypłaty kradzieży gotówki z bankomatu, tak samo w czasie skanowania towaru na kasie samoobsługowej mamy do czynienia z automatem, nie zaś żywą osobą - czytamy w uzasadnieniu.
Sąd doszedł do wniosku, że o oszustwie moglibyśmy mówić tylko wtedy, gdy po drugiej stronie stoi żywy człowiek. I dopiero wtedy, gdy oskarżony wprowadziłby go w błąd w sposób celowy i zamierzony. Co do intencji mężczyzny nikt akurat nie miał wątpliwości. Ale już brak udziału kasjera spowodował, że zmieniono kwalifikację czynu na kradzież. W związku z tym zmieniła się też kara, bo ograniczenie wolności zastąpiono grzywną w wysokości 1500 zł.
Wyrok wraz z uzasadnieniem można znaleźć w tym miejscu.