Kard. Krajewski, jałmużnik papieski, do księży: oddajcie biednym pensje. Tak żeby was zabolało
Kardynał Konrad Krajewski, jałmużnik papieski, zaapelował do dostojników kościelnych, by w związku z pandemią oddali po jednej własnej pensji dla potrzebujących. Nie z tacy zebranej od ludzi, bo to nie ich pieniądze i nie ich jałmużna, ale z własnej kieszeni, tak żeby zabolało.

Kard. Krajewski w związku z szalejącą pandemią zwrócił się do kardynałów, biskupów i innych duchownych, którzy tradycyjnie uczestniczą w mszach papieża, by uczestnicząc w cierpieniu osób przechodzących ciężką próbę, przyłączyli się w sposób szczególny do papieża i wsparli potrzebujących. Zebrane w ten sposób przez Franciszka środki miałyby zostać przekazane najbardziej potrzebującym.
Ciekawe, że włoskie gazety złagodziły apel polskiego kardynała, który blisko współpracuje z papieżem Franciszkiem i napisały, że kard. Krajewski prosi o datki, a to przekłamanie.
Jaka to różnica? Wielka! W rozmowie z portalem deon.pl jałmużnik papieski wyjaśnił, że nie chodzi o żadne datki.
Jałmużna ma zaboleć
To głos z Kościoła, do którego nie jesteśmy przyzwyczajeni. Watykańscy dostojnicy też nie. Rzadko ktoś z ich własnego grona napomina ich, by sami dzielili się z ubogimi, a nie tylko nawoływali do tego z ambony. Z kardynałem Krajewskim jest inaczej, on uwiera Kościół, który przyzwyczaił się do atłasowych foteli.
Jałmużnik papieski podkreślił bardzo wyraźnie, że oddanie całej swojej miesięcznej pensji powinno zaboleć księży. I przywołał przykład lekarzy, którzy w walce z pandemią narażają i nierzadko oddają swoje życie potrzebującym. We Włoszech zginęło już ponad 80 lekarzy.
Za bardzo w Kościele przyzwyczailiśmy się do tego, że rozdajemy, ale nie swoje. W kościele zbieramy na tacę, później część z niej przeznaczamy na pomoc potrzebującym. Ale to nie są nasze pieniądze, to przecież ludzie nam dali! Trzeba zapytać ile proboszcz sam dał na tacę. Bo to dopiero wtedy jest jałmużna. Trzeba dawać ze swojego, a nie z datków - wyjaśnia jałmużnik papieski.
Polski kardynał podkreślił, że dziś ewangelia dzieje się w szpitalach i na ulicy i to ludzie świeccy zaczynają uczyć duchownych Kościoła.
Kardynał z białego wana, co zrywa policyjne pieczęci
Głos kardynała Krajewskiego, niezależnie, czy jest się katolikiem czy nie, zapewne wielu ucieszy. Niektórych też zaskoczy. Niepotrzebnie. Konrad Krajewski znany jest z odważnych pomysłów i zwrócenia w stronę ubogich i potrzebujących od dawna. Jego apel w Wielkim Tygodniu to nie jakiś jednorazowy zryw.
Kardynał jest biskupem ubogich, sprawuje funkcję jałmużnika papieskiego od 2013 r., co oznacza, że jest ramieniem papieża wyciągniętym w stronę najuboższych. Obaj zresztą z Franciszkiem kierują się tą samą wizją Kościoła, który powinien pozbyć się złota i atłasów i zejść między potrzebujących.
Kiedy papież Franciszek powoływał kard. Krajewskiego na to stanowisko, poradził mu, by sprzedał biurko, bo na pewno nie będzie mu potrzebne.
I kard. Krajewski dokładnie to robi. Regularnie co tydzień roznosi jedzenie bezdomnym i je z nimi kolację na ulicy. Nie jako watykański celebryta w kardynalskim stroju. Przebiera się w cywilne ubrania i wsiada do białego wana wypełnionego po brzegi jedzeniem.
W ubiegłym roku zrobiło się o nim głośno, ponieważ wbrew prawu podłączył prąd ponad 400 bezdomnym, którzy mieszkali w opuszczonej kamienicy w centrum Rzymu. Żeby to zrobić, złamał policyjne pieczęci, które pojawiły się tam z powodu długu w wysokości 300 tys. euro, za niezapłacone rachunki, które ciążyły na kamienicy. Rozzłościło to włoskiego ministra spraw wewnętrznych, a ich konflikt wywołał poruszenie na całym świecie. Spodziewano się, że kard. Krajewski trafi za to nawet do aresztu.
Śmierdząca jadalnia nawraca Kościół
Kardynał z Polski i papież Franciszek do doskonały duet.
Krajewski szybko zrozumiał lekcje Franciszka. W dniu imienin papieża zaprosił do Watykanu kilku bezdomnych. Papież ucieszył się z tej wizyty i zaprosił niespodziewanych gości na śniadanie.
Ci kardynałowie, którzy kilka dni temu oburzali się, że kard. Krajewski zagląda im do kieszeni, najwyraźniej nie byli w tej jadalni.